Lekcja Berlina

Lekcja Berlina

W decydującej fazie wojny z Niemcami Wojsko Polskie stanowiło czwartą siłę koalicji Nocą 8 maja 1945 r. w Karlshorst, podmiejskiej dzielnicy Berlina, przedstawiciele niemieckich sił zbrojnych podpisali akt bezwarunkowej kapitulacji. Od tamtej pamiętnej nocy minęło już 60 lat, a w dojrzałe życie weszły nowe pokolenia, dla których tamten czas grozy i ognia to tylko historyczny tygiel, w którym nadal jeszcze wrze i bulgocze trochę prawdy zmieszanej z wciąż dolewanym fałszem. Zanim jednak z pamięci młodych pokoleń wyrwie się i wypaczy to, co winno stanowić dumę narodową wszystkich Polaków, obowiązkiem żyjących jeszcze weteranów straszliwej wojny, jest z całych sił przeciwstawić się historycznym fałszerstwom i przemilczeniu dokonywanym w imię rozgrywek politycznych. Niepodważalną prawdą jest to, że w pamiętnym Wrześniu 1939 r. pierwsi stanęliśmy do boju, walczyliśmy prawie wszędzie, gdzie toczyła się walka z naszymi wrogami, prowadziliśmy tę walkę nieustannie oraz najdłużej, bo przez 2078 dni i nocy oddając sprawie zwycięstwa maksimum naszych sił. Nigdy i nigdzie nie zawiedliśmy naszych sprzymierzeńców, mimo że we wrześniu 1939 r. sojusznicy nie dotrzymali swoich zobowiązali wobec nas. Nigdy też nie odbieraliśmy wolności innym narodom ani nie byliśmy agresorami. My, Polacy, w pierwszym tygodniu wojny skierowaliśmy do boju prawie milion żołnierzy. Latem 1944 r., gdy działania wojenne osiągnęły szczyt, w bojowych formacjach partyzanckich, w największej podziemnej armii świata mieliśmy ponad 800 tys. zorganizowanych Polaków. Około pół miliona naszych obywateli służyło w armiach sojuszników. W rozstrzygających operacjach końcowych, w kwietniu i maju 1945 r, Polskie Siły Zbrojne na Wschodzie i Zachodzie liczyły ponad 600 tys. żołnierzy. Jako jedyni wówczas z armii koalicyjnych atakowaliśmy obszar III Rzeszy z trzech stron. W tym okresie na terytorium Niemiec biło się tyle polskich dywizji, ile angielskich i więcej niż francuskich. Na obszarze okupowanej Polski nasze siły podziemne stale wiązały kilka dywizji niemieckich. W 1939 r. przeciwstawiliśmy się uderzeniu głównych sił niemieckich oraz napaści sowieckiej, dając naszym wiarołomnym sojusznikom niezbędny czas na zmobilizowanie ich armii. Po odtworzeniu polskich formacji na Zachodzie przez gen. Władysława Sikorskiego wpłynęliśmy decydująco na rezultaty bitwy o Narwik, obronę Tobruku, otwarcie krwawo forsowanej drogi przez Monte Cassino na Rzym, jak też zamknięcie sił niemieckich w kotle pod Falaise. Wspaniałą kartę historii zapisało lotnictwo polskie, zwłaszcza Dywizjony 302 i 303 w bitwie o Anglię, jak też lotnictwo bombowe oraz transportowe. Bilans tych działań zamyka się liczbą 764 zestrzelonych samolotów wroga. Chwałą okryli się również polscy marynarze. W służbie naszych aliantów odbyli 1162 rejsy patrolowe i bojowe. Mimo panującej obecnie zmowy milczenia niezaprzeczalną prawdą jest to, że na głównym froncie wschodnim walczyły dwie nasze armie, 1. i 2. Armia WP. Wprawdzie operacyjnie podlegały one dowództwu sowieckiemu – podobnie jak nasze formacje na Zachodzie dowództwu angielskiemu i amerykańskiemu – ale podstawowy skład osobowy tych armii stanowili Polacy, ci z sowieckich łagrów, jak też ci z partyzanckich oddziałów AK, BCh i AL, zmobilizowani jesienią 1944 r. na obszarze tzw. Polski Lubelskiej. Armie te stanowiły liczącą się siłę operacyjną. Żołnierze 1. Armii WP brali bezpośredni udział w szturmie stolicy III Rzeszy. To właśnie oni na gruzach Berlina w imieniu wszystkich walczących Polaków podnieśli nasz zwycięski sztandar. W bojach na froncie wschodnim i zachodnim, na morzach i w bitwach powietrznych poległo 173 tys. żołnierzy polskich z jednostek regularnych oraz blisko 95 tys. żołnierzy armii podziemnej. W do dziś niewyjaśnionych okolicznościach straciliśmy Naczelnego Wodza i Premiera, gen. Władysława Sikorskiego. Karygodne jest to, że nasz Instytut Pamięci Narodowej nie podejmuje wyjaśnienia tajemniczej śmierci generała. To On odrodził Wojsko Polskie po klęsce 1939 r. i jako mąż stanu o ogromnym autorytecie, byłby w stanie przeciwstawić się knowaniom w Teheranie i Jałcie. Nikt nie potrafi zmierzyć polskiej krwi przelanej na wszystkich frontach II wojny światowej. Nie ma też takiej miary ani wagi, która pozwoli ocenić ciężar polskich strat i nieszczęść spowodowanych wojną. Wiadomo, że ogólny koszt wojny w dużym przybliżeniu oszacowany został na ponad 3

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 19/2005, 2005

Kategorie: Historia