Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Krakowie uruchomiła książkomat Ludzie są coraz bardziej zabiegani i coraz trudniej im dotrzeć do biblioteki w godzinach jej otwarcia. To problem, na który w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Krakowie postanowiono odpowiedzieć, wykorzystując specjalne urządzenie. Nazywa się książkomat i zostało ustawione w wejściu do biblioteki. Spragnionych lektury obsługuje przez całą dobę. Jest to sprzęt bliźniaczo podobny do popularnych paczkomatów, z tą tylko różnicą, że zamiast paczek wydaje książki. – Obsługa jest banalnie prosta. Dotykamy czujnika kartą. Jeżeli czeka na nas książka, którą wcześniej zamówiliśmy przez internet, właściwa przegródka otwiera się sama i zabieramy lekturę – tłumaczy dyrektor biblioteki Jerzy Woźniakiewicz. Urządzenie nie jest jednak tanie. Koszt samego książkomatu to 112 tys. zł. Tutaj doszła do tego jeszcze konieczność wprowadzenia poprawek do systemu informatycznego biblioteki, więc w sumie trzeba było wydać 154 tys. Jednak to nie biblioteka wyłożyła pieniądze. Bibliotekarze przygotowali projekt, a środki pochodziły z wojewódzkiego budżetu obywatelskiego. Było ich zresztą więcej, bo dyrektor Woźniakiewicz i jego współpracownicy wpisali do zadania dodatkowe kilkadziesiąt tysięcy na nowe lektury. – Na książkomat zagłosowało 1440 osób. Ustawiliśmy w bibliotece stolik, gdzie można było oddać głos. Zainteresowanie było duże. Zajęliśmy czwarte miejsce na liście rankingowej – opowiada dyrektor. Podkreśla też, że rozwiązanie już się przyjęło. Wiele osób o nie pyta. Bywa i tak – mówi – że wszystkie przegródki są zajęte i chcący odebrać książkę po godzinach pracy biblioteki muszą czekać, aż się zwolni miejsce. Jest też problem ze zwrotami. Książkomat jest bowiem sprzętem, który literaturę wydaje. Oddać trzeba ją w godzinach pracy biblioteki. Jednak ma to się zmienić. W kolejnym budżecie obywatelskim zbierano głosy na zakup wrzutomatu czy raczej wrzutni, która możliwość nocnych wypożyczeń uzupełni także o możliwość nocnych zwrotów. Urządzenie wygląda ciekawie i od razu nasuwa się pytanie, czy musi stać tylko w bibliotece. Może, pytam dyrektora Woźniakiewicza, dałoby się je wykorzystać, by zapewnić łatwiejszy dostęp do dobrej literatury w innych punktach miasta, a nawet województwa? Biblioteka jest wszak wojewódzka, a w mniejszych miejscowościach katalogi książkowe są zwykle dużo uboższe. – Jeśli chodzi o miasto, to jest bardziej zadanie dla biblioteki miejskiej. Ja uważam, że na jedną dzielnicę powinien być co najmniej jeden taki książkomat, obsługiwany przez sieć bibliotek filialnych. W dużych dzielnicach mogłoby ich być nawet więcej – uważa Jerzy Woźniakiewicz. Korzystając z okazji, zapytałem jeszcze o problemy, które trapią biblioteki i bibliotekarzy. Dyrektor małopolskiej biblioteki wojewódzkiej powiedział, że placówki borykają się głównie z brakiem pieniędzy na remonty i unowocześnienie infrastruktury. Potrzeba więcej przyjaznych przestrzeni. Także takich, które rozdzielają dzieci i młodzież, niekoniecznie chcące przebywać razem. – Małopolska tutaj przoduje. Jesteśmy jednym z najaktywniejszych beneficjentów programu Infrastruktura Bibliotek i ostatnio w województwie powstało bardzo wiele bibliotek – usłyszałem od Jerzego Woźniakiewicza, który oprócz bycia dyrektorem biblioteki jest też politykiem Platformy Obywatelskiej. Problemem bibliotekarzy są natomiast przede wszystkim wynagrodzenia, które wprawdzie rosną, ale wciąż są niskie. Stabilizacja finansowa pozwoliłaby na utrzymanie kadry, z czym dzisiaj są problemy. Pieniądze muszą się znaleźć, bo okazji do lepszego zarobku jest sporo i ludzie odchodzą. Fot. Tomasz Borejza Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint