Lektury pod specjalnym nadzorem

Lektury pod specjalnym nadzorem

Kraje na całym świecie wracają do tworzenia indeksów zakazanych pozycji Philip Nitschke, 72-letni australijski fizyk teoretyczny i lekarz, jest bez wątpienia jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci we współczesnej historii antypodów. Świat po raz pierwszy usłyszał o nim w 1995 r., gdy władze lokalne Terytoriów Północnych, jednego ze stanów Australii, na krótko wprowadziły prawo zezwalające lekarzom na dokonanie eutanazji w szczególnych warunkach. Nitschke, wówczas internista w szpitalu w Darwin, początkowo niespecjalnie interesował się nową legislacją, ale gdy pierwszy pacjent, chory na raka prostaty w zaawansowanym stadium, zwrócił się do niego o pełnienie funkcji lekarza prowadzącego i przygotowanie gruntu pod jego eutanazję, nie odmówił. Przygotował nawet w tym celu prymitywną, choć później uznaną za pierwszą w historii, maszynę do eutanazji, czyli aparat ze śmiercionośną kroplówką podłączony do laptopa. Cyrkulację płynu odblokowywało wciśnięcie odpowiedniego przycisku na klawiaturze. Dzięki temu eutanazji na sobie samym dokonywał pacjent, a nie prowadzący go lekarz. Od tego momentu Nitschke stał się jednym z wiodących na świecie aktywistów tzw. prawa do śmierci, czyli rozwiązań prawnych, technologicznych i medycznych popularyzujących możliwość pozbawienia siebie życia we wcześniej ustalonym momencie, na konkretnych warunkach. Założył organizację o nazwie Exit International, mającą na celu promowanie wiedzy o metodach racjonalnego samobójstwa – jak nazywa eutanazję osób, które nie cierpią na śmiertelne choroby, ale np. nie chcą starości w kompletnym zniedołężnieniu. Wydał też książkę „The Peaceful Pill Handbook” (w wolnym tłumaczeniu „Podręcznik spokojnego odchodzenia”), w której spisał dostępne fakty na ten temat. I tym samym przekreślił swoją szansę na kontynuowanie kariery medycznej w ojczyźnie. Australijska Rada Lekarska zawiesiła jego licencję i odebrała mu prawo do wykonywania zawodu – m.in. za popularyzację metod samobójstwa. Nitschke pozwał ją do sądu, wygrał po półtorarocznej batalii i odzyskał licencję. Pod jednym warunkiem – że usunie swoje nazwisko z listy autorów podręcznika wydawanego przez Exit International. Internista odmówił, licencję medyczną spalił w geście protestu i wyjechał z Australii do Holandii. Rada nie dała jednak za wygraną. Podręcznik dostał status publikacji zakazanej. Jest pierwszą w ostatnich 50 latach książką, której posiadanie i dystrybucja na terenie kraju są nielegalne, grozi za nie kara grzywny, a w przypadku recydywy – więzienia. I choć prawo do śmierci czy eutanazja to bez wątpienia tematy wzbudzające kontrowersje, tak drakońskich środków nie przedsięwzięto nawet wobec publikacji dotyczących ustrojów totalitarnych. Przykład z Australii pokazuje, że rządy na świecie wracają do znanych z poprzednich stuleci praktyk tworzenia indeksów książek zakazanych. Bo słowo pisane wciąż ma potężną moc sprawczą w społeczeństwie. W Stanach Zjednoczonych cenzurowanie i ograniczanie dostępu do książek ma długą i bogatą tradycję mimo utożsamiania tego kraju z szerokimi prawami obywatelskimi. Te akurat pod wieloma względami, również czytelniczymi, nie dotyczą więźniów. System penitencjarny w USA jest zresztą jednym z największych problemów tamtejszego społeczeństwa i ogromnym wyzwaniem dla każdej władzy. Kraj ma najwyższy na świecie odsetek swojej populacji za kratami – łącznie to ponad 2,1 mln obywateli lub 726 osób na każde 100 tys. mieszkańców. Jeszcze bardziej szokujące są te liczby w perspektywie globalnej – 22% wszystkich więźniów w ogóle to obywatele Stanów Zjednoczonych. Bardzo wielu z nich ma ograniczone prawa obywatelskie, i to wcale nie ze względu na charakter i surowość wyroku. Za tymi ograniczeniami stoją najczęściej władze stanowe, kontrolujące dużą część zakładów karnych. To one zarządzają zasobami penitencjarnymi – w tym więziennymi bibliotekami. I tak władze stanu Kansas zakazały udostępniania osadzonym kopii „The Bluest Eye” („Najbardziej niebieskie oko”, książka nieprzetłumaczona dotychczas na język polski). Decyzja ta może nas dziwić, bo to pierwsza pozycja w dorobku Toni Morrison – laureatki literackiego Nobla i Nagrody Pulitzera. Morrison, jedna z najbardziej znanych czarnoskórych pisarek, poruszała w twórczości przede wszystkim tematy segregacji rasowej, skutków niewolnictwa i wykluczenia czarnych obywateli USA ze społeczeństwa. Dziś uważana jest za symbol walki o ich prawa publiczne i przywoływana jak Ameryka długa i szeroka w czasie przypadającego na luty tzw. Miesiąca Czarnoskórej Historii. W więzieniach w Kansas nie można czytać „The Bluest Eye” – książki o czarnoskórej dziewczynce dorastającej w Ohio w czasach po wielkim kryzysie lat 1929-1933. Bohaterka nie tylko jest prześladowana za kolor skóry, ale też molestowana i wreszcie zgwałcona przez ojca.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2020, 2020

Kategorie: Świat