Polacy wolą PRL i PZPR od obecnej Polski Jak oceniasz rządy PZPR w Polsce? Rutynowo zadawane pytanie w sondażu OBOP tym razem przyniosło sensację. Bo po raz pierwszy więcej Polaków ocenia je dobrze niż źle. 40% ankietowanych było „za”, negatywnie odpowiadało 35%. Po opublikowaniu badania wybuchła burza. „Figle pamięci” – zatytułowała swój komentarz „Gazeta Wyborcza”. „Pułapki pamięci” – to tytuł „Rzeczpospolitej”. Ale czy jedynie złą pamięcią Polaków da się wytłumaczyć wyniki sondażu? Na pewno ta odpowiedź to efekt rozczarowania III RP. W 2002 r. mamy rosnące bezrobocie i stagnację gospodarczą, Polacy dzielą się na tych, którzy „załapali się”, oraz na tych, którzy zepchnięci zostali na margines – zresztą powiększający się coraz bardziej. PRL miała najgorsze notowania w roku 1996, kiedy źle oceniało ją aż 60% Polaków. Ale był to okres prosperity, kiedy nasza gospodarka rozwijała się w tempie 7% PKB, bezrobocie spadało, a nastroje społeczne należały do najlepszych. Był to też okres rządów koalicji SLD-PSL. Tak więc dla Polaków czym innym była PRL, a czym innym partie lewicy. Ta tendencja znalazła potwierdzenie w obecnym sondażu – sympatia do PZPR i PRL połączyła się z nieufnością i niechęcią do obecnego rządu. Okazuje się zatem, że przepychanki na górze między post-„Solidarnością” i postkomuną są dla Polaków wojną w rodzinie tych, którym się powiodło, „onych”. Przypomnijmy sobie ostatnie doniesienia prasowe. Mówiono w nich o pośle PSL Zbigniewie Komorowskim, który dorobił się zakładu produkcji jogurtów i przejął zakłady zbożowe. Wcześniej zastanawiano się, w jaki sposób milionowego majątku dorobił się poseł PO, niedawny prezydent Warszawy, Paweł Piskorski, który w III RP wszedł w trampkach i sweterku. Milionerem jest także poseł Andrzej Pęczak, szef łódzkiej SLD – miejscowi działacze niedawno żądali, by powiedział, w jaki sposób się dorobił. A partia braci Kaczyńskich? Modnym tematem stała się ostatnio sprawa upadania Telewizji Familijnej, której inicjatorem był poseł PiS Wiesław Walendziak, i w którą wpompowano z państwowych firm 180 mln zł. „Życie” opisało niedawno, jak zarząd tej telewizji przydzielał sobie pensje sięgające kilkudziesięciu tysięcy złotych, jak dorabiała się wąska grupa zaufanych. Były to sceny gorszące. Ale Jarosław Kaczyński w jednym z wywiadów bronił Telewizji Familijnej, tłumacząc, że służy ona „dobrej sprawie”. Oto filozofia rządzenia! Wszystkie partie to w oczach przeciętnego Polaka jeden establishment, grupy tych, którzy są „na górze”. To im III RP dała wszystko, to jest ich państwo. III RP zrobili dla siebie, a potem – co jest ich największym grzechem – zapomnieli o reszcie kraju. Jest w tych wszystkich rozważaniach element pewnego niezrozumienia. „W naszej pamięci skracają się zatem kolejki, zapełniają się półki osiedlowych sklepów, maluchem (jakież to były rajdy!) mniej trzęsie, plac Dzierżyńskiego czy aleja Lenina stają się czystsze, a może nawet kolorowe”, pisze Piotr Pacewicz w „Wyborczej”. No cóż, dla dziennikarza – mieszkańca Warszawy – takie wrażenia są oczywiste. Tylko że Polska nie ogranicza się jedynie do ulicy Marszałkowskiej czy też Rynku w Krakowie. W dziesiątkach miasteczek i wsi nadal jeździ się maluchem po dziurawych drogach, sklepiki zadziwiają pustymi półkami (bo nie ma klientów na wyszukany towar), domy są szare i wymagają remontu. Milionom Polaków III RP nie dała nic albo dała niewiele. A wielu wpędziła w biedę. I nie są to ludzie w okolicach sześćdziesiątki. To założycielom i budowniczym III RP warto dać pod rozwagę. To nie jest ocena Polski Ludowej, lecz III RP Karol Modzelewski, historyk To jest podsumowanie doświadczeń 13 lat, a nie PRL. To ocena bilansu transformacji z punktu widzenia ludzi, którzy tak odpowiadają. Nie ma co się natrząsać, że oni nie wypowiadają się tak jak stołeczni dziennikarze, ponieważ ich sytuacja życiowa jest inna niż stołecznych dziennikarzy. Nie jest prawdą, że ludzie zapomnieli o kartkach, ale dla nich jest ważniejsze, że nie mają pracy, możliwości kupienia dzieciom podręczników ani utrzymania rodziny na poziomie odpowiadającym współczesnej cywilizacji. Nie jest to postawa irracjonalna. Dopóki jedynym wnioskiem będzie, że tych ludzi trzeba wyprowadzić z błędu, dopóty to zjawisko odrzucenia wolnej Polski będzie się pogłębiać. Zamiast szlochu i pouczania potrzebna jest