Trzeba trafiać nie tylko do środowiska akademickiego, ale także do młodych, którzy mają aspiracje intelektualne, interesują się historią Dr Paweł Sękowski – nowy prezes Stowarzyszenia „Kuźnica”, doktor historii Uniwersytetu Jagiellońskiego i paryskiej Sorbony, adiunkt w Instytucie Historii oraz wiceprzewodniczący Związku Nauczycielstwa Polskiego na UJ. Duże buty pan założył. Do tego w trudnych czasach dla lewicy. Jak pan się w nich czuje? – Mam świadomość, że 30 lat temu szanowne grono kuźniczan być może w ogóle nie dopuściłoby mnie do członkostwa. Był to klub elitarny, działający na zasadzie kart wstępu i restrykcyjnej selekcji kandydatów. Ostatnio prezydent Krakowa Jacek Majchrowski wypomniał mi, że swego czasu rada stowarzyszenia negatywnie rozpatrzyła jego, wówczas doktora, wniosek o przyjęcie. Trudna sytuacja lewicy spowodowała, że być może starszyzna uznała, iż czas przekazać prezesostwo komuś z młodego pokolenia, kto jednak już od jakiegoś czasu w Kuźnicy siedzi. Kiedy Adam Jaśkow pana reklamował, rzeczywiście zaczął od podkreślenia młodego wieku. – Dopiero w tym roku wchodzę w wiek chrystusowy. Tutaj jednak nie chodzi o rewolucję. Chodzi o twórczą kontynuację. O to, by bazując na dorobku Kuźnicy, spróbować zmienić coś w taki sposób, by mogła ona się rozwijać, a nie chylić ku upadkowi. Obecnie przeważają w niej ludzie zasłużeni i niezwykle ciekawi, ale będący w wieku emerytalnym. Osoby, które nie są czynne zawodowo, przez co trudno im docierać do nowych ludzi, poszerzać bazę o nowe środowiska. I na tym właśnie polega moje zadanie – na dotarciu do pokolenia młodszego i średniego, ale nie idąc w kierunku populistycznego egalitaryzmu, bo istotą Kuźnicy jest grupowanie środowisk intelektualnych, inteligenckich. Dlaczego lewica, pana zdaniem, jest dziś w rozsypce? – Wydaje mi się, że kluczowe było odejście Sojuszu Lewicy Demokratycznej od retoryki i praktyki działania w zgodzie z ideałami lewicowymi. Mam na myśli ostatnią kadencję, kiedy SLD był u władzy i skręcił w kierunku neoliberalnym w polityce gospodarczej. Także oddanie pola w kwestiach światopoglądowych i obyczajowych, co zrobiono z przyczyn taktycznych, ponieważ była to kadencja z perspektywą referendum w sprawie wejścia do Unii Europejskiej. Mówi pan o relacjach państwo-Kościół? – Również, ale mówię szerzej, o generalnym podejściu lewicy do Kościoła i tych zagadnień. To było zbyt bojaźliwe. Ten stosunek nie powinien być agresywny lub napastliwy, ale powinno się jasno artykułować swoje przekonania i w ten sposób reprezentować wyborców mających lewicowe poglądy. Tymczasem w pewnym momencie SLD oddalił się od bazy swoich wyborców, a później lewica nie miała już okazji, by to naprawić. Lewica i książki Generalnie zgadzam się z panem, ale moim zdaniem wszystko się posypało, bo lewica przestała wydawać książki. – Lewica przestała wydawać książki, a te, które były wydawane, w niewystarczającym stopniu uwzględniała. Podam tutaj przykład wydanej przez Studio Emka książki „To, co moje…”, której autorem i głównym bohaterem był prezes Kuźnicy Andrzej Urbańczyk. Miała się ukazać i ukazała w 2001 r. W roku wyborczym, w którym Sojusz wygrał wybory i w którym Andrzej Urbańczyk zmarł tragicznie. Wtedy Kuźnica czyniła pewne zabiegi, by zainteresować SLD tym opracowaniem i pewne koncepcje wdrożyć. Nie było żadnego odzewu. Podobnie jak w przypadku wielu opracowań, które członkowie Kuźnicy przygotowywali jako ekspertyzy. Nie było dostatecznego odzewu ani odzwierciedlenia tych prac w praktyce politycznej. Jeśli w polityce nie ma książek, to nie ma w niej idei. A jeśli w polityce nie ma idei, to jest tylko taktyka. Nie ma strategii. – Zgadzam się całkowicie. Mam jednak nadzieję, że jeżeli teraz Kuźnica spróbuje wyjść do organizacji lewicowych, jeżeli wyciągniemy do nich rękę, zaprosimy do współpracy, może będzie większa skuteczność działań. Mam tutaj na myśli SLD, ale nie tylko. Także Inicjatywę Polska Barbary Nowackiej, Razem oraz inne lewicowe grupy i organizacje. Dotąd bowiem Kuźnica raczej czekała, aż zostanie poproszona. To już nie jest ten czas. To czas, by przejęła inicjatywę w sferze myśli. Nie w sferze taktycznej, politycznej, ale właśnie w sferze myśli. Nowa rada Kuźnicy odzwierciedla to wyjście do różnych organizacji. – Tak, to było naszym celem. W nowej radzie obok wieloletnich działaczy Kuźnicy i przedstawicieli SLD znalazło się troje reprezentantów krakowskiej partii Razem oraz Kazimiera Szczuka jako przedstawicielka środowisk kobiecych i Inicjatywy Polska. Poza tym