Jeśli SLD zajmie się wewnętrznymi walkami, będzie ewoluował w kierunku sekty. Stanie się partią politycznych obrzeży Józef Pinior – eurodeputowany SdPl, prawnik i filozof, jeden z liderów podziemnej „Solidarności”. Zasłynął uratowaniem przed SB związkowych 80 mln zł na kilka dni przed wprowadzeniem stanu wojennego. Wykładowca Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Obecnie poseł do Parlamentu Europejskiego z ramienia Socjaldemokracji Polskiej – Prawicowi publicyści uważają, że Jarosław Kaczyński jest dzisiaj idolem lewicy. Bo skutecznie ją zmobilizował. Co pan na to? – Zarówno z tym idolem, jak też z mobilizacją byłbym ostrożny. Lewica w Polsce znajduje się w poważnym kryzysie politycznym. To nie jest kryzys przejściowy, ale organizacyjny, ideowy i duchowy. Dlatego przestrzegałbym przed nadmiernym optymizmem i przekonaniem, że szybko sobie z nim poradzimy. Nie jest bowiem tak, że sytuacja lewicy będzie zależała tylko od tego, co zrobi prawica. – A ostatnie ruchy na lewicy z czego wynikają? – Za wszystkim stoi widmo przyspieszonych wyborów, które siłą rzeczy wywołało mobilizację nie tylko na lewicy, lecz także we wszystkich obozach politycznych. Ten ruch na lewicy, a także niezły wynik w sondażach nie jest więc wynikiem konserwatywnych rządów braci Kaczyńskich. Tymczasem lewica nie może nastawiać się jedynie na przyspieszone wybory. Bo jak ich nie będzie, to co? Znów się zdemobilizujemy? Dlatego apeluję o długi marsz. Długi marsz i walka o rząd dusz – Co więc lewica musi zrobić? – Sądzę, że na pierwszym miejscu jest budowa rdzenia moralno-politycznego. Lewica musi się odbudować na poziomie fundamentu. Doprowadziliśmy do takiej sytuacji, że prawicy w Polsce wolno dzisiaj wszystko. Lewica natomiast nie ma siły, ani moralnej, ani ideowej, którą mogłaby jej przeciwstawić. Co więcej – oddała prawicy wszystkie pola konfliktu we współczesnym świecie. Paradoksalnie to prawica okazała się bardziej oczytana w Antoniu Gramscim niż lewica. W efekcie od 1989 r. stopniowo zdobywa rząd dusz i ma to, co Gramsci nazywał przywództwem w społeczeństwie obywatelskim. To oczywiście nie dzieje się samo z siebie. Ten proces dokonuje się poprzez codzienną, żmudną pracę intelektualną, politykę wydawniczą, a przede wszystkim poprzez media. A wpływu w mediach prawica nie zdobyła poprzez jakąś formę cenzury, ale mentalność dziennikarzy. – Dlaczego to jest takie groźne? – W polityce rząd dusz zdobywa się na co najmniej 50 lat. I tego nie da się odkręcić z roku na rok. Środowisko dziennikarskie, które dzisiaj wchodzi w media, to ludzie w okolicach trzydziestki. Oni będą obecni na scenie politycznej przez co najmniej następne 40 lat. A to ma swoje konsekwencje. Do dzisiaj np. mamy do czynienia z tzw. mentalnością postendecką. A przecież endecji nie było w Polsce przez ostatnie 60 lat. – Od czego więc powinna zacząć lewica? – Lewica musi pokazać, że jest w stanie przeciwstawić się prawicy intelektualnie i politycznie. To się będzie działo w różnych miejscach – w SLD, SdPl, a także w różnych środowiskach obywatelskich. Trzeba wykorzystywać wszystkie możliwe pola. Ja próbuję to robić w Parlamencie Europejskim. Ostatnio np. w zdecydowany sposób postawiłem sprawę homofobii. Powiedziałem w przemówieniu, że polskie władze tolerują de facto bandytyzm polityczny w stosunku do grup mniejszościowych. Ludzie muszą zobaczyć, że lewica nie boi się występować w obronie praw i wolności obywatelskich. Że może skutecznie upominać się o mniejszości związane z orientacją seksualną. W ten sposób lewica zbuduje autorytety na poziomie duchowym. One mogą być w tej chwili elektoralnie mniejszościowe. – A potem? – Trzeba rozpocząć marsz poprzez instytucje. Wrócić do tego, co robiła lewica w II RP. Czyli budować wokół siebie stowarzyszenia, kluby, wydawnictwa, media, podejmować inicjatywy gospodarcze. Potrzeba mobilizacji, bo sytuacja jest poważna. A będzie jeszcze gorzej. Po stronie prawicy konserwatywnej jest w tej chwili tak ogromna dynamika, że za cztery lata może ona nie oddać władzy. Niezależnie od tego lewica musi zrobić wszystko, by w przyszłym parlamencie być poważną opozycją. Bo dzisiaj Polska jest jedynym krajem w Europie, gdzie jedyną opozycją w stosunku do konserwatywnego rządu jest opozycja konserwatywno-liberalna. A lewica pozostaje na marginesie. Jeśli więc za cztery lata ten stan zmienimy, będzie to milowy krok do zdobycia rządów za lat osiem. SLD: sekta czy fundament nowej lewicy – Jak pan mówi lewica w Polsce, to co pan ma na myśli?
Tagi:
Tomasz Sygut