Lex Tusk i inne lexy

Lex Tusk i inne lexy

Wszyscy dziś komentują podpisanie przez prezydenta ustawy zwanej potocznie lex Tusk. Szkoda słów, może poza jednym: hańba! Coś takiego w państwie prawa zdarzyć się nie mogło. Skoro się zdarzyło, państwo przestało być państwem prawa! Podpis prezydenta pod tą ustawą kończy rządy prawa w Polsce. Jestem pewien, że historia to osądzi. Mam też nadzieję, że zanim zapadnie w tej sprawie wyrok historii, zapadnie jeszcze wyrok Trybunału Stanu. Może nie zaraz, ale zapadnie. Wpływy rosyjskie trzeba oczywiście badać i śledzić na bieżąco. Od tego są służby specjalne, a później prokuratura i sądy, ewentualnie Trybunał Stanu i niezawisłe sądy. Nie trzeba „czerezwyczajnej komisji”. A jeśli już szukać ludzi, którzy świadomie, dla korzyści swojej partii albo ze zwykłej głupoty ulegają wpływom rosyjskim, są to przede wszystkim ci, którzy osłabiają Unię Europejską i pozycję Polski w Unii. Ci, którzy mają konszachty z sojusznikami Putina w Europie, z Orbánem, z liderami skrajnej europejskiej prawicy, którzy nadają ordery prorosyjskim działaczom polskim na Litwie. Którzy rozwalili polski wywiad i kontrwywiad wojskowy. Dość o nich. Bo w cieniu tych wydarzeń przeszedł niemal niezauważony inny fakt. Oto Sąd Najwyższy (i to, jeśli się nie mylę, w starym składzie, bez neosędziów) rozpoznał kasację rzecznika praw obywatelskich i uniewinnił oskarżonych w procesie brzeskim. Przypomnijmy. Procesem brzeskim nazywany jest toczący się przed Sądem Okręgowym w Warszawie od 26 października 1931 r. do 13 stycznia 1932 r. proces 11 przywódców Centrolewu, m.in. Wincentego Witosa, Hermana Liebermana, Stanisława Dubois, Adama Ciołkosza i Władysława Kiernika, którym zarzucono, że „działając świadomie, wspólnie i w porozumieniu, przygotowywali zamach, którego celem było usunięcie przemocą członków sprawującego w Polsce władzę rządu i zastąpienie ich przez inne osoby, wszakże bez zmiany zasadniczego ustroju państwowego, jednak zamierzonego zamachu nie dokonali z powodu udaremnienia ich akcji przez władzę”. Sąd Okręgowy w Warszawie skazał 10 oskarżonych na kary od półtora roku do trzech lat więzienia. Jeden z oskarżonych, Adolf Sawicki ze Stronnictwa Chłopskiego, został uniewinniony. W wyniku apelacji sprawę rozpoznawał Sąd Apelacyjny w Warszawie, później na skutek kasacji trafiła ona do Sądu Najwyższego, który skasował wyrok, przekazując sprawę sądowi apelacyjnemu do ponownego rozpoznania, ten utrzymał zasadniczo wyroki w mocy, sprawa znów trafiła do Sądu Najwyższego i wyrok został ostatecznie zatwierdzony po rozprawach w dniach 2-5 października 1933 r. Rzecz całą, jak się wydawało, zakończyła amnestia z dekretu prezydenta na uchodźstwie Władysława Raczkiewicza, przyjętego 31 października 1939 r. Biorąc pod uwagę kolejne składy orzekające w sądzie okręgowym, apelacyjnym i ostatecznie w Sądzie Najwyższym, w wydaniu wyroku skazującego uczestniczyło co najmniej kilkunastu sędziów, w których wina oskarżonych nie budziła wątpliwości. Opozycja uważała proces za typowo polityczny, za zemstę sanacji, a wyrok za wydany pod dyktando władzy wykonawczej i osobiście Piłsudskiego. Do tego dochodziło brutalne traktowanie oskarżonych w areszcie. Historycy na ogół zgodnie uważają, że tak istotnie było, że zarówno sam proces, jak i wyrok motywowany był względami politycznymi, a nie prawnymi, że stanowi poważną rysę na pomnikowej postaci Józefa Piłsudskiego. Teraz, 25 maja, znów sprawę rozpoznawał Sąd Najwyższy, który swoim wyrokiem zatwierdził, chcąc nie chcąc, wyrok historii. Ale trudno nie postawić pytania, jaki to wszystko miało sens. W oparciu o jaki materiał orzekał Sąd Najwyższy? Jaka jest granica sięgania orzecznictwem sądowym wstecz? Jeśli Sąd Najwyższy uniewinnia dziś oskarżonych skazanych 91 lat temu, to jaka jest przeszkoda, aby skasować np. wyrok Sądu Wojennego z 1824 r., skazujący twórcę Narodowego Towarzystwa Patriotycznego mjr. Waleriana Łukasińskiego? A może sięgnąć jeszcze dalej w historię? Jeszcze parę wyroków nadaje się do skasowania. Czy nie przekroczono tu granicy absurdu? A przy okazji mamy niebezpieczny precedens. Spory o oceny historyczne można rozstrzygać wyrokiem sądu. Myślę, że ta idea jest bliska ministrowi Czarnkowi. A poza tym, jeśli proces brzeski odbył się pod dyktando Piłsudskiego, jak to pogodzić z kultem marszałka? Zabawy prawem mogą być niebezpieczne. 31 maja 2023 r. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2023, 23/2023

Kategorie: Felietony, Jan Widacki