Liczy się każdy grosz
„Podaruj dzieciom wakacje” – to hasło akcji „Przeglądu”. Jeśli nic się nie zmieni, co drugie polskie dziecko nie wyjedzie w czasie lata. Sytuacja jest tak dramatyczna, że liczy się każdy gest, każda złotówka. I dlatego apelujemy, prosimy o pomoc. Potrzebne są pieniądze, ale z największą radością przywitamy każdą inicjatywę, pomysł na zorganizowanie dzieciom wypoczynku. Otwieramy listę darczyńców. O pomocy i ofiarności będziemy pisać w „Przeglądzie”. Polski Czerwony Krzyż podaruje w tym roku wakacje kilkunastu tysiącom dzieci – Z roku na rok jest coraz gorzej – mówi Stanisław Woźniak, wiceprezes Zarządu Miejskiego PCK w Krakowie. – W zeszłe wakacje wysłaliśmy na kolonie i obozy ponad 2 tys. dzieci. Teraz wyjedzie ich jedna dziesiąta. W związku z tym musieliśmy podjąć dramatyczną decyzję. Albo organizujemy zwykłe kolonie socjalne, albo wyjazdy dla dzieci specjalnej troski. Na obie formy wypoczynku nie mamy pieniędzy – dodaje. – Ze wszystkim musimy radzić sobie sami. Liczy się każdy grosz. W tym roku, dzięki ogólnopolskiej letniej akcji PCK, szansę wakacji dostanie prawie 6 tys. dzieci z całej Polski. Wyjadą na kolonie socjalne, zdrowotne lub integracyjne. Z Warszawy wyjedzie około 1,5 tys. najmłodszych, z Krakowa – ponad 300, a z Białegostoku – tylko 40. – Oczywiście, to jest kropla w morzu potrzeb – mówi Michał Mikołajczyk z biura Zarządu Głównego PCK, przewodniczący Krajowej Rady Młodzieży PCK. – Ale tylko na taką kroplę pozwalają nam nasze fundusze. Środki finansowe, które dostajemy z Ministerstwa Edukacji, są naprawdę znikome. Jeden dzień pobytu dziecka nad morzem czy w górach kosztuje około 50-60 zł. Większość kosztów pokrywa PCK. Rzadko wszystkie. W zależności od pieniędzy, jakimi dysponuje dany okręg, jest to zwykle 60-80% całej sumy. Jednak zostaje jeszcze te 20%, na które pieniądze muszą dać rodzice. – Gdyby każdy z nas dał tylko złotówkę, na wakacje wyjechałoby więcej tych dzieci, których rodziców nie stać nawet na te 20% – apeluje przewodniczący Krajowej Rady Młodzieży PCK. Czasami najbiedniejsze rodziny muszą zapłacić za turnus tylko 50 zł. Nie mają nawet tego. – Kiedyś PCK dostawało więcej funduszy – wspomina Stanisław Woźniak. – Te czasy minęły, ale ludzie wciąż myślą, że ponieważ jesteśmy najstarszą i największą organizacją, musimy też spać na pieniądzach. Zbieramy, gdzie się da A dziś o te pieniądze coraz trudniej. – Jeszcze kilka lat temu pomagało nam kilkudziesięciu sponsorów – mówi pan Woźniak. – Teraz większość firm odsyła listy z prośbą o pomoc z identyczną odpowiedzią: „Bardzo nam przykro, ale sami nie mamy. Może za pół roku…”. Dlatego PCK cały rok organizuje zbiórki pieniędzy. – Zbieramy tam, gdzie się da i co się da – mówi Irena Karwowska, instruktorka PCK z Podlaskiego Zarządu Okręgowego PCK w Białymstoku. W tym roku ogólnopolska akcja „Gorączka złota” przyniosła aż 70 tys. zł, z czego duża część została przeznaczona na dofinansowanie setki turnusów wypoczynkowych dla najmłodszych. – Jednak ludzie coraz rzadziej wrzucają do puszek naszych kwestarzy choćby i 50 groszy – żali się Stanisław Woźniak. – Często mówią, że jak przyjdą wakacje, to może coś dadzą – zgadza się pani Irena. A rodzice znajdujący się w ciężkiej sytuacji finansowej przychodzą do placówek PCK w już w styczniu. Pytają o wakacje. Gdy zbliża się lato, przychodzi nawet kilkanaście osób dziennie. – Mają spuszczone głowy, ściskają w dłoniach błagalne listy, zaświadczenia o dochodach na jednego członka rodziny, zdjęcia dzieci – opowiada Michał Mikołajczyk. – W styczniu kontaktują się z nami również pedagodzy oraz nauczyciele ze szkolnych kół PCK i mówią, że zebrali już kilkadziesiąt kart zgłoszeniowych na letnie wyjazdy. A my możemy zabrać ze szkoły nie więcej niż trzy zgłoszenia. Często musimy patrzeć na łzy w oczach rodziców i dzieci, dla których nie ma już miejsca. – Wtedy przeżywamy największy dramat, bo musimy wybrać, kto pojedzie, a kto nie. A wszyscy są tak samo biedni – dodaje Stanisław Woźniak. Dzieci z najbiedniejszych rodzin, które