Listy

Listy

*Przeprośmy się wzajemnie Zastanawiam się, czy tylko my, Polacy, mamy na swoim sumieniu zbrodnie i nieprawości w stosunku do Żydów i mamy ciągle przepraszać? Czy także niektórzy nasi polscy Żydzi nie mają na sumieniu wielu nieprawości w stosunku do Polaków, które wymagają również stosownych przeprosin. Przypominam wrzesień 1939 roku. Po wkroczeniu Armii Czerwonej do Sopockiń (25 km od Grodna – obecnie Białoruś) właśnie tylko Żydzi witali kwiatami swych “wyzwolicieli”. Wkrótce u niektórych rosłych młodzieńców żydowskich pojawiły się na lewych rękawach czerwone opaski – oznaki przedstawicieli władzy sowieckiej. Właśnie ci, z czerwonymi opaskami, pilnowali porządku w miasteczku, zabezpieczali porządek w kolejkach po chleb, do sklepów, wskazywali “nieprawomyślnych Polaków” itp. To wszystko pozostało w pamięci ludzi. W innych miejscowościach “wyzwolonych” przez Armię Czerwoną w 1939 r. sytuacja była podobna. Potem był rok 1940 i tragiczne dla Polaków deportacje na Sybir. Niejednokrotnie słyszałem, że przewodnikami, którzy nocą doprowadzali NKWD-zistów do osób i rodzin wywożonych byli sopockińscy i grodzieńscy Żydzi, znający doskonale miejscowość i ludzi (sąsiadów). Wiele donosów na milicji i NKWD było dziełem sąsiadów – Żydów. Kiedy w 1941 r. tereny grodzieńszczyzny zostały zajęte przez wojska niemieckie, skrywana nienawiść przeciwko Żydom znalazła swoje ujście (zwłaszcza hitlerowcy stworzyli odpowiednie warunki), przybierając różne formy ukrywanej zemsty. Warto także przypomnieć, że przed 1939 r. zarówno w Grodnie, jak i Sopockiniach na porządku dziennym były ekscesy antysemickie, bicie studentów, wybijanie szyb wystawowych w sklepach żydowskich, niszczenie naftą cukru, soli i produktów żywnościowych, pikiety przed sklepami i hasła “Nie kupuj u Żyda”. Roman Szulewski, Warszawa *Jak PKO BP zarabia na rekompensatach 10 lipca 2000 r. “Przegląd” wydrukował mój list pod tytułem: Jak PKO zarabia na rekompensatach. Konkretnie na mnie nasz Polski Bank zarobił 23,11 zł. Widocznie jednak jakaś instytucja uznała, że tego rodzaju zarobki nie stanowią dobrej reklamy dla banku i oto wczoraj usłyszałam przez radio, że przelewy rekompensat do innych banków będą bezpłatne. W ubiegłym roku musiałam za taki przelew zapłacić, zatem dla zachowania konstytucyjnej zasady równości obywateli pytam PKO BP: W jaki sposób mogę odzyskać koszty dostarczenia mi zaległej części emerytury, tzn. rekompensaty? Mam nadzieję, że zwrot niesłusznie naliczonych kosztów nie pociągnie za sobą dodatkowych kosztów tzn. kosztów dojazdu czy korespondencji, a także straconego czasu oraz zdrowia, jeśli trzeba będzie stać w kolejce. Bo jeśli takie “koszty zwrotu kosztów” byłyby nieuniknione, to domagam się od banku godziwej rekompensaty za nie. Jest jednak raczej większe prawdopodobieństwo, że bank wykorzysta posiadane dane i zwróci mi – także i innym, w ten sposób pokrzywdzonym – niesłusznie pobraną kwotę przelewem, podobnie jak rekompensatę rok temu. Znak rekompensaty: Lublin, 2557/E/02231322 Anna Wysocka, Lublin *Szpital odmówił przyjęcia na operację W styczniu br. moja żona miała silny atak pęcherzyka żółciowego. Zgodnie z decyzją lekarza domowego oraz chirurga i po profilaktycznych zabiegach przeciw żółtaczce wyznaczono żonie termin stawienia się w 111 Wojskowym Szpitalu w Poznaniu w dniu 19.03.br. w celu przeprowadzenia operacji. Gdy żona trafiła do izby przyjęć ww. szpitala, odmówiono jej przyjęcia, motywując to brakiem limitu finansowego przyznanego przez kasę chorych. Oddział Branżowej Kasy Chorych w Bydgoszczy odmówił pokrycia kosztów operacji. Choć żona bardzo cierpiała, kazano jej czekać na operację aż do czerwca. Sugerowano również przyjęcie do innych szpitali branżowych w Poznaniu. Żona się na to nie zgodziła, ponieważ zgodnie z założeniem reformy służby zdrowia – to pacjent wybiera lekarza, do którego ma zaufanie oraz to za pacjentem powinny być kierowane pieniądze na jego zdrowotne usługi. Jak więc realizuje te założenia Oddział Branżowej Kasy Chorych w Bydgoszczy? W 111 Szpitalu Wojskowym poinformowano również żonę, że gdyby należała do ogólnej kasy chorych, zostałaby przyjęta do szpitala bez żadnych ograniczeń. W tej sytuacji zadaję pytanie: co się kryje za takim wariantem załatwiania sprawy? Mam prawo myśleć, że zmierza się w kierunku likwidacji Branżowych Kas Chorych. Przeciętny pacjent odbiera to jako utrudnienie jego egzystencji. Oceniam to zjawisko, jako zupełne lekceważenie chorego człowieka, które może grozić jego zdrowiu. Dlatego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2001, 2001

Kategorie: Od czytelników