*KTO ZNISZCZYŁ ŁÓDŹ? Jestem typowym Lodzermenschem od kilku pokoleń związanym z łódzkimi fabrykami i z łódzkimi famułami. Podobnie jak mój pradziad, dziad i ojciec całe swoje życie zawodowe przepracowałem w przemyśle włókienniczym. Jako młody chłopak lubiłem słuchać opowieści starych weberów o trudnych czasach, o nędzy i bezrobociu. Słuchałem tych opowieści jak bajki o żelaznym wilku. Jakie bezrobocie? Czy coś takiego w ogóle istnieje? Przecież nie mogliśmy nadążyć z produkcją, żeby zabezpieczyć rynek krajowy i zagraniczny. Jakże więc mogło być bezrobocie w takim przemyśle. Przecież dzięki łódzkim fabrykom powstało całe to miasto ze swoimi pałacami i famułami. To pracujące fabryki stworzyły kościoły i synagogi, cerkwie i świątynie ewangelickie, szpitale i szkoły, ośrodki zdrowia i ośrodki wypoczynkowe. Znałem ten przemysł bardzo dobrze, bo od lat wspólnie z gronem wybitnych specjalistów o światowej renomie modernizowaliśmy go tak, że w końcu lat 80. niektóre oddziały produkcyjne stanowiły najnowocześniejsze rozwiązania techniczne i technologiczne. Nikomu nie mieściło się w głowie, że ten przemysł możne być zarżnięty polską ręką. Nawet wtedy, na początku lat 90., kiedy pojawiły się pierwsze złe symptomy i zaniepokojeni dyrektorzy zakładów przemysłu bawełnianego pojechali do ministerstwa, aby wspólnie ustalić odpowiednie działania, ale minister, kolega partyjny prof. Geremka, powiedział, że przemysł lekki go nie interesuje i… pojechał na urlop. Dzisiaj ci ludzie apelują o porozumienie ponad podziałami w walce z bezrobociem. A kto je nakręcił? Czy my, włókniarze, całe nasze życie zawodowe rzeczywiście przepracowaliśmy w jakimś wirtualnym, nikomu niepotrzebnym przemyśle? Na szczęście nie oglądam tej łódzkiej tragedii na co dzień, bo jako emeryt uciekłem z tego już nie mojego miasta na wieś. Jednak tutaj także jest dookoła ogrom po PGR-owskiej nędzy. Nurtuje mnie jedno tylko pytanie – czy ci “jedynie prawdziwi miłośnicy wolności i demokracji” zafundowali nam to narodowe niszczenie z głupoty, czy też kierowali się innymi przesłankami, o których “straszno” myśleć, a co dopiero mówić? Grzegorz Ulman *Za dużo o “Big Brother”! Kiedy na małym ekranie pojawił się “Big Brother”, zabraliście głos, co uważam za bardzo słuszne. Była próba rzeczowej oceny, zestawienie głosów ludzi pióra, sztuki, nauki, świetny felieton p. K.T. Toeplitza (stanowiący, jak dotąd, chyba najlepszą ocenę zjawiska). Potem w którymś kolejnym numerze był znów artykuł na ten temat, duży, ale jeszcze rzeczowy. Aż w numerze 19. (z 7.05.2001) znalazłem kolejne materiały roztrząsające, czy p. Karolina Pachniewicz jest idiotką, mitomanką czy też fajną, współczesną dziewczyną. Czy to już aby nie przesada? Jestem bardzo daleki od chęci proponowania jakiejś formy cenzury, sankcji finansowych (decyzje KRRiTV uważam po prostu za niemądre!). Głupich programów, podobnie jak głupich filmów czy głupich książek tymi metodami się nie zwalczy, tym bardziej jeśli – co niestety jest smutną prawdą – trafiają one w pewne “zapotrzebowania” niezbyt mądrej części naszego społeczeństwa. Uważam jednak za równie niesłuszne podtrzymywanie tych “zapotrzebowań” poprzez rozwijanie tematu. Niestety, właśnie tak odebrałem cytowany artykuł… Tymczasem ja, jako czytelnik, wymagam, by moje pismo przynajmniej próbowało propagować pewien styl, pewien sposób myślenia, różniący się od tego, który swoim wielbicielom serwują pisemka niższego lotu. Zostawcie tym pismom rozwodzenie się nad aktualnymi “problemami” lokatorów domu Wielkiego Brata. A tak na marginesie: z wielkim zdumieniem stwierdziłem, że w całej dotychczasowej dyskusji na temat “Wielkiego Brata” nie padł jako dyskredytujący argument, moim zdaniem, kapitalny z czysto medialnego punktu widzenia (pomijam tu celowo aspekty moralne bądź intelektualne): otóż jest to program po prostu nudny!!! Prymitywne dowcipy, prymitywna mowa (ciekawiłoby mnie, jakim zasobem słownym dysponują uczestnicy: 2-3 tys. słów?), trochę “obłapianek” (stąd ten czerwony kwadracik z kółkiem – żeby nasi milusińscy się nie zgorszyli?), chodzenie w rozmamłanych strojach (kłania się Toeplitz!). Mam takie podejrzenie, że trzy czwarte tych gorących fanów “Big Brother” nie interesuje się tym, co się tam dzieje, a jedynie tym, kogo w następnej kolejce wyrzucą z gry… Wiesław Czerniewski, Starachowice *Niezapomniany autor Ciężko pogodzić się ze smutnym faktem, że w “Przeglądzie” nie znajdę już więcej artykułu redaktora Krzysztofa Wolickiego, od którego bardzo często rozpoczynałem