Listy od czytelników nr 21/2015

Listy od czytelników nr 21/2015

Polski żołnierz bił się o wolną Polskę Dziś dominuje jeden przekaz: w 1945 r. zmienił się tylko okupant. To manipulacja faktami. Polski żołnierz bił się i ginął za Polskę nie radziecką ani demokratyczną, lecz wolną. Nie wiedział przecież, bo nie mógł, jakie będą skutki Jałty. Dlaczego współczesnym Polakom tak bardzo brakuje poczucia rzeczywistości? Przestały przecież dymić kominy krematoryjne, skończyły się naloty, odbudowywano kraj, likwidowano analfabetyzm. Można było żyć w kraju wyzwolonym z działań wojennych, choć skonfliktowanym. Nie można kwestionować, że Polskę wyzwoliły Armia Czerwona i walczące u jej boku polskie wojsko. Ich zwycięstwo zostało okupione o wiele większymi stratami niż wojsk amerykańskich czy angielskich. Mirosława Tomczak-Kocurek • Sytuacja po wojnie jednym przyniosła ogromne szanse, a drugim często niesprawiedliwe represje. Była to prawie wojna domowa. Przyczyny były różne – wśród nich chęć powrotu dawnych właścicieli Polski do rządzenia. I jakże okrutną niesprawiedliwością jest to, że ci z obozów w Związku Radzieckim, którzy wyszli z armią Andersa, są teraz gloryfikowani, a ci, którzy z tych samych obozów szli na zachód, wyzwalając okupowane ziemie, zdobywając Pomorze, Dolny Śląsk, są dla obecnie rządzących niewidoczni. Lenino jest niespełna 80 km od Katynia. Kto z obecnych przywódców tam pojechał? Kto z przedstawicieli władz składa kwiaty na grobach żołnierzy poległych na ziemiach zachodnich i północnych? Kto sprawujący władzę we Wrocławiu pamięta, dzięki komu rządzi? Rządzić chcą, ale wstydzą się tego, dzięki komu mają taką szansę. Ryszard Nych Niesłuszni żołnierze Żyje jeszcze ostatni z pięciu kościuszkowców, którzy zatknęli polską flagę na Kolumnie Zwycięstwa, 96-letni kpt. Antoni Jabłoński. Ale dla polityków i polityki historycznej państwa to niesłuszny żołnierz. Mój dziadek, który również przeszedł szlak wojenny od Lenino do Berlina, też pewnie jest niesłuszny. Jacek Czubacki Językowa mozaika W wywiadzie „Na Podlasiu każda wieś mówi innym językiem” (PRZEGLĄD nr 14) pisarz Ignacy Karpowicz wypowiada się na temat języka białoruskiego i gwar regionalnych na Podlasiu. Język białoruski ma to nieszczęście, że sami Białorusini nie chcą lub wstydzą się nim posługiwać. Językiem urzędowym Białorusi jest rosyjski. Po białorusku rozmawiają opozycjoniści, inteligencja twórcza i ludność wiejska w obwodzie grodzieńskim. Na Podlasiu, a właściwie na Białostocczyźnie, Białorusini mieszkają w powiatach: hajnowskim, bielskim (tu jest ich najwięcej), siemiatyckim, sokólskim i białostockim. W powiecie bielskim ludność uważana za białoruską posługuje się językiem zbliżonym do ukraińskiego. W przeciwieństwie do języka białoruskiego, który charakteryzuje się miękką wymową, jego wymowa jest twarda. Na przykład słowo chodzić po białorusku wymawia się chadzić, a po ukraińsku chodyty (tak też mówią w powiecie bielskim). Określenie język chachłacki, o którym mówił Ignacy Karpowicz, odnosi się do języka używanego w powiecie bielskim. Chachłami pogardliwie nazywają Ukraińców Rosjanie, a Ukraińcy Rosjan moskalami. I jeszcze coś: ziemniaki po białorusku to bulba, a taukanica to potrawa z ziemniaków utłuczonych po ugotowaniu (tłuc po białorusku to tauczy). Twierdzenie, że każda wieś mówi po białorusku, czyli po prostu trochę inaczej, nie odpowiada rzeczywistości. Henryk Pilipajć Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2015, 21/2015

Kategorie: Od czytelników