Nacjonaliści czy już faszyści To prosta droga do urzeczywistnienia się słów niemieckiego teologa, więźnia Dachau i Sachsenhausen, Martina Niemöllera: „Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem. Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem przecież komunistą. Kiedy przyszli po socjaldemokratów, nie protestowałem. Nie byłem przecież socjaldemokratą. Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem. Nie byłem przecież związkowcem. Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było”. Obudźmy się, by nie było za późno! Tadeusz Kalinowski • Narodowcy czują się w Polsce tak pewnie jak banderowcy na Ukrainie. To nie przypadek. POPiS-owcy od początku popierali zbrojny zamach stanu na Ukrainie, pomagają szkolić ich żołnierzy i leczyć tych bandziorów w polskich szpitalach. Przymykanie oka na oznaki faszyzacji kraju i popieranie polityki nacjonalistycznej Ukrainy nie służy ani Polsce, ani cywilizowanej Europie. Lech Wołczuk • Narodowcy będą się czuli pewnie jeszcze bardzo długo, dopóki nie skończy się strach przed nazywaniem rzeczy po imieniu. Bardzo dobrze pamiętam, jak SLD podjął się ich delegalizacji. I co? I nic. Potem już nikt nie podjął się pociągnięcia do odpowiedzialności faszystowskich organizacji i sfinalizowania ich delegalizacji. Dobrze pamiętam zdjęcie pięciu heilujących wyrostków. Pamiętacie, jak to było usprawiedliwiane? Ja tak. Dopóki większość Polaków przymyka oko, to tak będzie. Obym się myliła, ale prowadzi to w złym kierunku. Stasia Kuzio-Podrucka Chwin o Pałacu Kultury Felieton „Pałac ofiarny” Romana Kurkiewicza (PRZEGLĄD nr 47) skojarzył mi się z tekstem prof. Stefana Chwina dotyczącym Pałacu Kultury i Nauki z eseju „Zwodnicze piękno” (Biblioteka Tygodnika Powszechnego, Kraków 2016, t. IX, s. 25-27). „Brzydota stalinizmu? W porównaniu z ohydnymi klocami z betonu, aluminium i szkła, które budowane są teraz pośrodku Warszawy, Pałac Kultury jest arcydziełem architektury, chociaż niesie w sobie okropną pamięć przemocy i zbrodni. Ci, którzy chcą go zburzyć, swoją małostkowością przypominają Polaków, którzy po 1918 r. zburzyli sobór św. Aleksandra Newskiego, (…) zamiast go wspaniałomyślnie przerobić choćby na Muzeum Polskiej Niepodległości. Piękna to była cerkiew (…), ale rozbito ją młotami w pył w patriotycznej zemście za rozbiory i Sybir. Potęga smaku? (…) Jeśli się nie może dosięgnąć pięścią dalekiego sprawcy, to się rozbija talerze we własnej kuchni. (…) I jeszcze ten paradoks historii: sowieckie wieżowce Moskwy, na których wzorowano Pałac Kultury, zostały zbudowane wedle architektonicznego wzoru drapaczy chmur z Nowego Jorku, więc obruszając się na sowieckie totalitarne piękno zanieczyszczające Warszawę, w istocie obruszamy się na demokratyczny, amerykański kanon piękna z lat 30., podlewając to sosem bezsilnej nienawiści do trupa stalinizmu. A gdyby tak zapomnieć na chwilę, że to dzieło stalinizmu, i spojrzeć na nie tylko z punktu widzenia formy? Postawić straszny Pałac warszawski – dzieło mrocznego zniewolenia i zła – obok Lichenia – dzieła jasnej wolności i dobra? Która z tych budowli dałaby sobie radę, gdyby na nią spojrzały nieomylne »książęta naszych zmysłów«?”. Określenie „książęta naszych zmysłów” jest odniesieniem do wiersza Zbigniewa Herberta „Potęga smaku”. Można się zastanawiać, czy autorm pomysłu wyburzenia Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie zabrakło wiedzy czy potęgi smaku. Odpowiedź wydaje się nadto oczywista. Hanna Stępniak Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint