Masochizm patriotyczny i narodowy Trudno mi się zgodzić z prof. Widackim. Spór w Polsce toczy się nie do końca o to, czy Jan Paweł II ukrywał przypadki pedofilii, ale o to, czy o takich przypadkach wiedział jako papież. Jego najwięksi obrońcy twierdzą, że o niczym nie wiedział. Ostatnie reportaże i książki podają w wątpliwość tę tezę. Z opublikowanych materiałów wynika, że wiedział już w czasach, nim został biskupem Rzymu, a nawet uczestniczył w tuszowaniu wstydliwych spraw. Chodzi więc nie o przykładanie współczesnych standardów do sytuacji z przeszłości, ale o ustalenie, czy głowa tak potężnej instytucji mogła być niezorientowana co do skali problemu w czasach nam o wiele bliższych, gdy molestowanie nieletnich i współżycie z nimi było zabronione prawnie i ścigane z pełną zajadłością przez sądy, vide sprawa Polańskiego z 1977 r. Prof. Widacki dokonuje istnej akrobacji, by dowieść, że nie można sądzić człowieka za coś, co kiedyś było jeśli nie normą, to dopuszczalne, a dziś jest penalizowane. (…) Nie sądzę, by ludzie przy zdrowych zmysłach, osadzeni w jakichś ramach kultury prawnej, chcieli oskarżać Wojtyłę o coś, co kiedyś było nie tak rzadkie i tolerowane. Według mnie osoby nieobarczone jakąś chorobliwą nienawiścią chcą się dobrać do kryształowego wizerunku papieża Polaka, dowodząc, że jako szef instytucji nie mógł nie wiedzieć, co się w jego firmie dzieje. Co do zasług Jana Pawła II, to dużo w Polsce się o tym mówi. Na pewno to postać bardzo ważna dla wielu moich rodaków. Nikt chyba jednak nie pyta mieszkańców Izraela, państw uznawanych za muzułmańskie, prawosławne, protestanckie, politeistyczne, ateistyczne itd., jakie oni mają korzyści z ekumenizmu i politycznej roli Jana Pawła II. Może warto ich zapytać, co te częste loty papieża realnie zmieniły w relacjach między różnymi kulturami i religiami? Jakie są dzisiejsze skutki tych wojaży? Na razie tu, nad Wisłą, niezależnie od tego, jakie zdanie ma 85% (!) niekatolickiej ludności świata, kreuje się pogląd, że my to cały świat i że przedstawiciel 15% ludzkości zmienił oblicze ziemi. Tej ziemi. Michał Błaszczak Nie marzy mi się druga zimna wojna Wywiad z Samuelem Moynem świetny! Zrobił rachunek sumienia za swoich rodaków z USA i nazwał ich politykę po imieniu – jako imperialną, militarystyczną, hegemonistyczną, pełną hipokryzji i interesowną. Lepiej i szybciej zarabia się na niszczeniu i rabunku niż na budowaniu, taki stosunek mają USA do reszty świata. A my jak zwykle daliśmy się oszukać, popełniając kardynalny błąd, kiedy dołączyliśmy do wojny z Irakiem i Afganistanem, pochwaliliśmy zniszczenie Jugosławii i Libii, a teraz zbroimy Ukrainę. Od pilnowania swoich interesów tu, w Europie, USA mają swojego „ochroniarza” i jest to Wielka Brytania, na Bliskim Wschodzie działa Izrael, my nie musieliśmy i dalej nie musimy. Gdzieś się zapodziały nasza duma i sarmacki honor. Ewa Wesołowska Polacy – nacja ofiar Z zainteresowaniem przeczytałem artykuł Piotra Kimli „Polacy – nacja ofiar” (PRZEGLĄD nr 9/2023), w którym m.in. poddaje on analizie przyczyny wybuchu II wojny światowej. Z niektórymi jego tezami trudno jednak się zgodzić. Autor pisze m.in., że ze strony polskiej „nie podjęto poważnych, kompromisowych inicjatyw zmierzających do uniknięcia bądź oddalenia w czasie starcia polsko-niemieckiego. (…) W polskiej racji stanu leżało uczynienie wszystkiego, co w ludzkiej mocy, aby ten scenariusz (starcia Niemiec z Rosją – FP) powtórzył się 20 lat później. Przyjęcie zaś przez nas jako pierwszych wojny z Niemcami to nic innego jak przekreślenie powyższej strategii. Zniweczenie rozwoju wypadków, który być może pozwalałby Polakom wyjść z II wojny światowej bez wielomilionowych ofiar w ludziach i bez niepowetowanych strat materialnych. Wina za przekreślenie tej strategii nie obciąża Hitlera ani Stalina. Wina za to obciąża nas, ściślej ludzi rządzących II Rzecząpospolitą”. Kompromisowe inicjatywy miały polegać m.in. na wyrażeniu przez polski rząd zgody na budowę w poprzek polskiego Pomorza eksterytorialnej autostrady i linii kolejowej, łączących Niemcy z Prusami, oraz na aneksję przez Niemcy Wolnego Miasta Gdańska. W prawdziwość niemieckich żądań wierzyła część opinii publicznej na Zachodzie. W publicystyce francuskiej dało się słyszeć głosy: „Nie będziemy umierać za Gdańsk”. Jednak dla trzeźwo myślących polityków zarówno w Polsce, jak i na Zachodzie było oczywiste, zwłaszcza po aneksji Czech i Moraw, że Hitler na tym nie poprzestanie. Nawet Hitler nie uważał, że sprawy te mogą być poważnie potraktowane jako casus belli.