Co z tym cholernym węglem? To jest wręcz niepojęte. Kraj – jak piszecie – mający największe złoża węgla musi sprowadzać go z takich krajów jak Kolumbia itp. Paweł Maćkowski Taki węgiel jak nasz nie nadaje się do spalania w nowych piecach na ekogroszek, ten z Kolumbii jest sprowadzany dla odbiorcy indywidualnego. Aśka Olszówka Nasz węgiel jest taki sam jak ten z Kolumbii, tylko jest bardzo drogi. Przyczyny są dwie: związki zawodowe i głębokość zalegania złóż. U nas węgiel wydobywa się z głębokości ponad 1000 m, w temperaturze od 30 do 60 st. i w zagrożeniu wybuchem metanu. W Kolumbii rozwala się zbocze góry i węgiel już jest, w Australii, Indiach, Norwegii kopie się odkrywkowo. I jest to także lepsze dla górników – nie muszą martwić się ciągłymi wybuchami metanu ani tąpnięciami, nie muszą też pracować w piekielnie wysokiej temperaturze. Ale u nas na odkrywkę przejść już się nie da, bo trzeba by wyburzyć połowę Śląska. Michał Zaorski Rzeczywiście, czasami przy kopalni potrafi działać nawet kilkanaście związków zawodowych. A szefa każdego z nich trzeba utrzymać itp. Kiedyś czytałem, że gdy Czesi kupowali polską kopalnię i dowiedzieli się, ilu pracowników kopalni pracuje w administracji i w ogóle na powierzchni, a ilu na dole, to złapali się za głowę. Więc jak kopalnie mogą być rentowne? Wojtek Szluga Giedrys Problem jest taki, że mamy limity wydobycia, które niestety sprawiają, że wydobycie jest nieopłacalne – to kolejna duża składowa ceny. Gdybyśmy mogli wydobywać bez patrzenia na limity z UE, sytuacja byłaby nieco inna. Maciej Szafraniec Sądy magistra alias ministra Nauczyciel oczekuje od podręcznika nowszej historii uporządkowania faktów i musi mieć prawo do ich zestrojenia z własną wiedzą i doświadczeniem osobistym. Jeżeli ma inne zapatrywania niż autor podręcznika, a jest zmuszony do korzystania z niego, przeżywa ciężki dylemat, który może się kończyć nawet odejściem z zawodu. Jeszcze niedawno było parę podręczników do wyboru, zgodnie z zasadą, że do prawdy dochodzi się przez myślenie, a nie przez ślepe powtarzanie „sądów magistra”. Andrzej Lam Czy tanie zakładowe kolonie dla dzieci to był dobry pomysł? To był znakomity pomysł. Jakiś czas temu w TVKurski leciał dokument utrzymany w formie kretyńskiej agitki, w którym zapewniano, że w czasach PRL kurorty typu Rabka, Szklarska Poręba czy Sopot zarezerwowane były właściwie wyłącznie dla partyjnych dygnitarzy i ich rodzin. Bardzo liczne musiały być te dygnitarskie rodziny, bo akurat byłem na koloniach i feriach m.in. w tych „zamkniętych” rzekomo dla pospólstwa miejscowościach i pamiętam, że latem i zimą były one wręcz najeżdżane przez dzieciarnię z zakładowych kolonii, takie same „czerwone dygnitarzęta” jak ja. Kurszczęta powinny odczekać, aż wymrą ludzie pamiętający tamte czasy, zanim zaczną w żywe oczy łgać, że te tabuny to były wyłącznie rodziny partyjniaków. Rafał Galicki Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint