Listy od czytelników nr 28/2024

Listy od czytelników nr 28/2024

Deweloper wciśnie ci wszystko
Patrzę na nowe osiedla, na niewielkie odległości pomiędzy budynkami – zero prywatności, balkon w balkon, ale co tam, sprzeda się na pniu. To jest patodeweloperka. Na szczęście mieszkam na starym osiedlu, gdzie przewidziano miejsce dla małych dzieci i nastolatków grających w piłkę. Jest dużo zieleni, ale osiedle było budowane w latach 80. Najbardziej oburza mnie fakt, że buduje się gdzie popadnie, nie patrząc na architekturę otoczenia. Poza tym kiedyś pokój z otwartą kuchnią będzie przekleństwem, bo niewielka powierzchnia pomieszczenia zwanego salonem szybko się brudzi. Nie pomoże nawet dobry pochłaniacz. Ceny takich mieszkań są nie do przyjęcia. Kogo na nie stać? Polityka pomocowa państwa się nie sprawdziła, dlatego pora na budowę mieszkań na wynajem. Młodzi ludzie szybciej się usamodzielnią, bo wielu nie stać na kredyt. Podzielam opinię autora artykułu co do fatalnej sytuacji mieszkaniowej.
Danuta Drelich-Pacanowska

Po co Nowacka to zrobiła
Zmiany w systemie edukacji dokonywane w ciągu ostatnich lat w imię „podniesienia jakości” to pozorna (polityczna) troska o dobro uczniów. Świadectwa ukończenia wydawane są praktycznie wszystkim chętnym (system musi mieć co najmniej 75-procentową sprawność, czytaj zdawalność) i dla wielu mają wartość pamiątki „straconych lat”. Wśród tych ze świadectwem są przygotowani do pracy lub dalszej nauki i nieprzygotowani/przegrani. Główną przyczyną tego stanu są „warunki realizacji kształcenia” w danej szkole. By uzyskać określone „umiejętności i kompetencje”, uczeń musi wykonać pracę w szkole i w domu (prace domowe). Zakres tej pracy powinien wynikać z podstaw programowych, żeby wszyscy na jednakowym poziomie realizowali ich treści i ducha, co zapewni absolwentom w miarę jednakowy status niezależnie od szkoły. Samodzielność szkoły to sobiepaństwo, realizacja własnych celów, ukryte pod nazwą „autorskich programów nauczania”.
Zbigniew Milewski

Tylko pokój nas uratuje
Artykuł prof. Kołodki – znakomity. Dodam, że historia ludzkości to czasy pokoju i wojen. Jest coś takiego w naturze człowieka, że zdobywanie siłą było, jest i będzie. Pamiętam okres przed II wojną światową i oczywiście czasy wojny. Starzy już nie żyją, a młodzi dają się wciągać w tryby tej potwornej machiny.
Leszek Kloch

Rozsypał się lewicowy elektorat
Mogę głosować na Lewicę (na PO, tak jak na PiS czy PSL – w żadnym wypadku), ale wtedy, gdy będziemy wybierać do władz przedstawicieli wyborców, a nie przedstawicieli panów Czarzastego czy Biedronia. Chciałbym wybierać ludzi, którzy będą nas reprezentować, a nie cwaniaczków, którzy, aby wyłudzić nasze głosy, obiecają wszystko. Szkoda, że w Polsce nie ma tradycji, by spisane obietnice wyborcze były podstawą do pozwu sądowego, gdy obiecujący nie realizują tego, co obiecali, a korzystają z pożytków, które im osobiście przynosi mandat wyborczy.
Józef Brzozowski

Pro domo sua

Prof. Jan Widacki w felietonie „Pro domo sua” (PRZEGLĄD nr 26) skarży się na to, że Polska Komisja Akredytacyjna i jej „rewizorzy” sprawdzają, „czy wykładowca trafnie wpisał w dokumenty, jakie po tym wykładzie student zdobędzie wiadomości, jakie kompetencje i jakie umiejętności”, chociaż „jak je oddzielić, (…) wiedzą chyba wyłącznie ci rewizorzy. A po co je rozdzielać?”, natomiast „nie oceniają, czy wykład jest na odpowiednim poziomie akademickim ani jak się ma do aktualnego stanu nauki” i w rezultacie „pozytywne oceny dostaje np. Collegium Humanum”.
Może to oczywiste, ale zacznę od stwierdzenia, że PKA wykonuje zadania przewidziane przez ustawodawcę, a jej członkowie i eksperci pochodzą z akademii, więc działanie PKA odzwierciedla w pewnym stopniu to, co się dzieje na uczelniach (przeżyliśmy np. desant teologów z KUL), lecz przede wszystkim odzwierciedla zapisy ustawowe. Zgadzam się, że obecny format raportów przygotowywanych przez uczelnie i wizytatorów nie jest optymalny, bo promuje wodolejstwo. Nie pomaga w tym umocowana w ustawie rozwlekła terminologia. Wystarczy kilka razy napisać albo przeczytać, że „harmonogram realizacji programu studiów obejmuje zajęcia kształtujące umiejętności praktyczne”, żeby zrozumieć, skąd się biorą stosy papierów. Gdyby więcej rzeczy ująć w formie punktów i konkretnych pytań, uczelnie nie traciłyby czasu na kwieciste deklaracje, a wizytujący – na dokopywanie się pod nimi faktów. Zgadzam się też, że być może kopaniu nie sprzyja definiowana przez harmonogram dwudniowej wizytacji proporcja pracy z dokumentami do czasu poświęconego hospitacji zajęć i przeglądaniu prac studentów. Wynika to jednak z istotnej kwestii, która najwyraźniej wymaga wyjaśnienia.

Istotnie, PKA nie pochwali w raporcie, że wykład X na uczelni Y był świetny. Nie takie ma zadanie. Sprawdzi za to, czy wykładu z prawa nie prowadzi magister filozofii; czy wykład nie miał być ćwiczeniami, tylko upchnięto studentów po 50 w grupie, bo tak taniej, i czy po tym wykładzie cokolwiek się weryfikuje, poza obecnością. Po co odróżniać wiedzę od umiejętności? Ano, jeśli student ma wiedzieć, z czego składa się esej, to wystarczy zrobić mu wykład, a potem test a/b/c sprawdzony przez automat, ale jeśli ma umieć napisać esej, to przydałyby się zajęcia w mniejszej grupie, na których naprawdę ten esej napisze. I fikcję w tym zakresie PKA już dostrzeże.

Co tam poziom akademicki! W ciągu dwóch dni wizytacji PKA nie sprawdzi – poza zrządzeniem losu – czy każdy wykład w ogóle się odbył, czy wykładowca był trzeźwy, czy dukał i nudził, czy sadził mizoginistyczne dowcipy i czy prezentację miał na folii sprzed lat. Sprawdzi za to, czy istnieje drożna ścieżka, gdyby studenci i współpracownicy chcieli zgłosić problem. Czy na uczelni istnieje wizja, czego ma uczyć dany kierunek i kogo w tym celu trzeba zatrudniać. Czy ktoś panuje nad tym w tak podstawowym zakresie, który pozwala stworzyć spójną dokumentację, wymóc na pracowniku uaktualnienie literatury na zajęcia, zmodyfikować program i rozwiązać wykazane problemy.

Nie pracuję dla PKA długo, ale niemal od razu przekonałam się, że nie wszędzie tak jest. Fakt, że w przypadku Collegium Humanum ktoś posunął się do korupcji, świadczy, że system stawia jednak jasne wymagania, które przestępcy próbowali obejść, by dalej prowadzić intratny biznes. Na pewno patologii do tropienia jest wiele, a system nie jest doskonały. Ale cóż – trzeba go usprawniać.
Rewizorka

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2024, 28/2024

Kategorie: Aktualne, Od czytelników