Czy Polak może być optymistą? Polak optymistą? My jako naród mamy tendencję do narzekania. I ciągle myślimy, że u sąsiada trawa bardziej zielona. Nie powiem, ponarzekać czasem do koleżanek i kolegów też trzeba, ale jak to się robi za często, można popaść w pesymizm. Inna rzecz, że obecna władza nie daje powodów do optymizmu. Inflacja, czcze zapewnienia o bezpieczeństwie narodowym czy chociażby straszenie różnymi zjawiskami, które w cywilizowanej Europie są już normalne. Kamil Wójcik Lepiej być pesymistą – wtedy porażki nie bolą, a sukcesy mogą pozytywnie zaskoczyć. Michał Łuksa Czy Kościół, popierając PiS, wzmacnia się, czy osłabia? Katastrofalnie osłabia i irytuje ludzi, często umiarkowanych katolików. Kościół rzymskokatolicki w Polsce ma uznanie jedynie w kręgach twardego elektoratu PiS i środowisk pokroju Kai Godek. Myślę, że część polskiego episkopatu ma świadomość, że stali się moralnym bankrutem i syndykiem masy upadłościowej korporacji wyznaniowej, która zamiast łączyć Polaków, paskudnie ich dzieli. Damian Paweł Strączyk Najgorsze jest to, że spory w polskim katolicyzmie przebiegają nie na poziomie teologicznym (np. Küng vs. Balthasar), ale politycznym. PiS może „wystarczyć” kościelnemu establishmentowi jeszcze na ok. 10 lat. Potem zacznie się głęboki kryzys instytucji. Dopiero wtedy pojawią się głębsze refleksje, konieczność powrotu do ewangelicznej prostoty. Dariusz Handzel Mariaż tronu z ołtarzem zaczął się dużo wcześniej. Najpierw był powrót religii do szkół, potem poszło już z górki: powoływanie kapelanów, gdzie tylko się dało: w szpitalach, w wojsku, w policji, oddawanie gruntów, budynków itd., a finałem tego była ratyfikacja konkordatu. To, co dzieje się obecnie, jest efektem tego, co działo się wcześniej. Tak samo jak winnym upadku Polski nie był ostatni król, tylko to, co działo się przez wcześniejsze prawie 200 lat. Dariusz Ćwik Przy okazji nowej biografii Krzysztofa Kozłowskiego Sprostowanie, do którego słusznie wezwał mnie red. Andrzej Brzeziecki, zacznę od podziękowania za radość z lektury książki jego autorstwa, którą wyszperała z internetu moja córka. Nie wiem, jak mogłem zapomnieć o jego wizycie w 2016 r. w moim starym mieszkaniu przy alei Słowackiego, z którego to spotkania sporządził ponaddwugodzinną relację. Coś takiego, kompletne wymazanie z pamięci, przydarzyło mi się chyba pierwszy raz w życiu. A trwa ono już nieprzyzwoicie długo. Podtrzymuje je ofiarny zespół DPS, znany w Krakowie pod nazwiskiem Helclów, jego XIX-wiecznych fundatorów. Dałem plamę, i to w moim ukochanym tygodniku, na którego łamach chciałbym jeszcze czasem dać znak życia. Andrzej Kurz Jak ocalić pamięć o żołnierzach 1. i 2. Armii Wojska Polskiego? Z wielkim zainteresowaniem przeczytałem artykuły o kościuszkowcach i 2. Armii Wojska Polskiego. „Przegląd” jest jednym z nielicznych czasopism pamiętających w ogóle o ich istnieniu i traktujących tych żołnierzy nie w sposób pogardliwy, ale wręcz przeciwnie – z szacunkiem i czcią. Mam do tego osobisty stosunek, gdyż mój nieżyjący dziadek (ochotnik z Krakowa) był żołnierzem 2. Armii, przeszedł cały szlak bojowy ze Świerczewskim aż po Berlin, a po rozformowaniu walczył także z bandami UPA w Bieszczadach, jak zresztą wielu jego kolegów. Za swoje męstwo był pięciokrotnie odznaczany, w tym Krzyżem Walecznych. A teraz obecna władza, wspierana przez Instytut Pamięci Narodowej, na wszelkie sposoby chce ich wymazać z historii, obraża, poniża i celowo nie odróżnia od Armii Czerwonej. Z czego się cieszył prezes Nawrocki, gdy kilka zniszczono w Szczecinie pomnik poświęcony berlingowcom? To samo było rok temu, gdy przyglądał się obaleniu monumentu w Międzybłociu, upamiętniającego dziewięciu żołnierzy radzieckich i 99 polskich z 1. Armii! Ilu młodych chłopaków, walczących w szeregach 1. i 2. Armii, poległo tam, na Wale Pomorskim, i na innych frontach? Ile krwi przelano w walce o to, by wyswobodzić tereny Polski spod okupacji hitlerowskiej? O tym już się nie pamięta. IPN i PiS robią wszystko, by pamięć o tamtych żołnierzach zniszczyć. Szydzą z nich, nazywają zdrajcami, komuchami, zrównują ze zbrodniarzami, gwałcicielami i szabrownikami z Armii Czerwonej. Z polskich chłopców, niejednokrotnie zmuszonych do wyboru – armia, kula w łeb albo łagry. Ale my – ich potomkowie – pamiętamy. I należałoby zrobić wszystko, aby do zatracenia tej pamięci nie dopuścić. Żyje nas przecież niemało, nas, dzieci, wnuków i prawnuków. Gdybyśmy wszyscy