Zlecenie na Leppera Zastanawiam się i chyba nigdy tego nie ogarnę, jak to się mogło stać, że PiS w ogóle wygrało wybory w Polsce – zaczynając od tych osiem lat temu. Następna wygrana to już w ogóle abstrakcja. No jak??? Emilia Przygórska Odpowiedź jest prosta – to niestety skutek ośmiu lat rządów PO, polityki zaciskania pasa i robienia dobrze tylko najbogatszym. Szczaw i mirabelki z nasypu kolejowego dla głodnych oraz kredyt hipoteczny i zmiany pracy jako remedium na wszelkie problemy biedy do dziś są pamiętane. Ludzie chcą socjalizmu ze szczególnym uwzględnieniem rozdawnictwa. Niech sobie pislamiści kradną w spokoju, bo nam coś dali. Tylko tyle i aż tyle. Michał Czarnowski Dlaczego PiS czuje się bezkarne Całkowita bezkarność dotyczy nie tylko pisowców, ale też innych ekip rządzących – zauważa pan Andrzej Tomasik, komentując tekst „Dlaczego PiS czuje się bezkarne” (PRZEGLĄD nr 1/2024). Bardzo słusznie. A dlaczego tak się dzieje? O to trzeba zapytać panów Cimoszewicza i Czarzastego, co czują dziś, gdy lewica współrządzi z ludźmi, którzy jeszcze niedawno o politykach lewicowych myśleli w kategoriach „komuchy” i „lewaki”, nie stroniąc od podziałów na „my” i „oni”. Jednym z przejawów tej politycznej nienawiści była sprawa utrącenia kandydatury Włodzimierza Cimoszewicza w wyborach prezydenckich. Ale nie tylko. Media sprzyjające postsolidarnościowej narracji przez lata obrzucały błotem dawnych wrogów politycznych. Nawet gdy przedstawiali oni całkiem racjonalne postulaty, rozwiązania. Ileż było jadu, kąśliwych uwag, gdy np. minister Pol zaproponował winiety na autostradach. Śmiechom i kpinom nie było końca. Według mnie szeroko rozumiany obóz postsolidarnościowy, zajmujący się od lat polityką (rozsądni działacze niegdysiejszej Solidarności dawno temu zrezygnowali z polityki lub zmarli) do dzisiaj nie wyszedł z okopów. To słychać w narracjach nie tylko Kaczyńskiego i jego dworu, ale również tej strony sceny politycznej, która aktualnie postrzega polityków PiS jako „komuchów”, tych, którzy są po stronie ZOMO lub to odtwarzają. Innego języka nie znają. A przecież obydwa środowiska, wywodzące się ze wspólnego pnia, przez lata zmierzały do restauracji II RP, robiąc z PRL czarną dziurę w naszej historii. W PO jest wielu historyków. Wierzyć się nie chce, że nie wiedzą o tym, że we wrześniu 1939 r. uciekał z kraju autorytarny rząd. Chociaż po wyskokach pana Schetyny wszystkiego już można się spodziewać. Czy takie zaplecze polityczne w obecnym obozie rządowym może gwarantować długo oczekiwane zmiany? Ludzie ponoć się zmieniają. Nie chcę odbierać rodakom nadziei swoimi subiektywnymi prognozami. Michał Błaszczak Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint