Prof. Andrzej Szahaj ma rację Bardzo się cieszę, że wśród felietonistów „Przeglądu” jest prof. Andrzej Szahaj, krytykujący polski kapitalizm, ale także cały system gospodarczy. Moje poglądy na kapitalizm są zbieżne z zapatrywaniami osoby wysoce wykształconej, co przekonuje mnie, że jednak nie jestem sam, choć w Polsce z takimi poglądami człowiek czuje się wyobcowany. Prześmiewcy i krytycy poprzedniego systemu panującego w Polsce przywołują z zachwytem słowa Stefana Kisielewskiego: „Socjalizm jest to ustrój, w którym bohatersko pokonuje się trudności nieznane w żadnym innym ustroju!”. Nikt nie zauważa, że w tej ironii Kisielewskiego jest pewna prawda. Mimo wszystko socjalizm pokonywał te trudności, walczył z nimi. A co można powiedzieć o obecnym systemie, o kapitalizmie? On nie pokonuje trudności i nawet nie ma zamiaru pokonywać trudności nieznanych w innych systemach! À propos felietonistów, Tomasz Jastrun (…) pisał o krytyce budynku MSN, że to prawicowa krytyka. Ale przecież w internecie jest mnóstwo memów naśmiewających się z bryły tego budynku, np. jako baraku budowlańców, bez nasączenia tej satyry polityką, bo to głównie, myślę, dzieła młodych ludzi, którym jeszcze nie w głowie spory prawica-centrum-lewica. Pewnie państwo polskie zapłaciło kupę kasy osobie/osobom z drogich biur projektowych, a taki sam efekt byłby, gdyby to zaprojektował ktoś, kto stawia właśnie baraki albo sklepy wielkopowierzchniowe. I dziwię się, że Tomaszowi Jastrunowi nie gryzie się ta biała, prosta bryła np. z Pałacem Kultury i Nauki! Tu nasuwa się porównanie: jak zwykły człowiek narysuje kreskę, to jest kreska, ale jak artysta namaluje taką samą kreskę, obudowując ją treścią filozoficzną, jest to już dzieło sztuki. Marek Kania Poetyckie felietony Tomasza Jastruna Zachwycają mnie felietony Tomasza Jastruna, gdy jest w formie. Poetycki język. Jego nowe ujęcia i frazy wynikające jedna z drugiej. Nie tylko niesie felietonowe treści, ale także robi to najkrócej i najpełniej. Wielka jest uroda tego pisania, która powoduje, że czytam jego felieton kolejny raz, już tylko dla samej przyjemności obcowania z nim. Jerzy Kotowski Dość słuchania o wypadkach z powodu nadmiernej prędkości Przejmuję się. Kilka miesięcy temu biegaliśmy z żoną po szpitalu, szukając chłopczyka, który został potrącony na ulicy Woronicza w Warszawie. Chcieliśmy anonimowo zostawić fajne zabawki. Bardzo to przeżyłem, ponieważ chłopczyk jest w wieku mojego syna i po prostu stał na przystanku, kiedy kierowca wjechał w niego, wcześniej zabijając kobietę na pasach. Jedyne, co mi przyszło do głowy, to, że jakoś temu dzieciakowi społecznie coś wisimy, żeby wiedział, że tu, w Polsce, nie otaczają go tylko wariaci, ale też ludzie, którzy się martwią. Po godzinnych poszukiwaniach okazało się, że na szczęście chłopiec został dzień wcześniej wypisany. Zabawki zostawiliśmy dla innych dzieci. Szczęścia nie miała dziewczynka na rowerku, która przejeżdżała na zielonym świetle wyznaczoną drogą rowerową koło naszego domu. Skręcający kierowca ciężarówki przejechał matkę i córkę, które powoli i prawidłowo przejeżdżały przez przejście. Dziewczynka zmarła w męczarniach. Do dzisiaj palimy tam znicze. Kierowca był tak nieuważny, że nigdy nie powinien mieć uprawnień do prowadzenia pojazdu tego rodzaju. To takie proste. Rocznie robię ponad 70 tys. km, jeżdżąc po syna do Poznania. Co dwa tygodnie przemierzam autostradami trasę Warszawa-Poznań. W miesiącu unikam od trzech do czterech sytuacji, w których mógłbym zginąć na drodze. Z jednej strony, samochód jest wyposażony we wszystkie systemy detekcji zagrożeń i wypadków, z drugiej, inwestowałem w swoje kompetencje. Miesięcznie na tym odcinku drogi do Poznania widzę ok. 15 niesprawnych samochodów na poboczu. Przez rok może raz zauważyłem samochód jadący z nadmierną prędkością, którego kierowca zagrażał innym uczestnikom ruchu, czyli był agresywny na drodze. Nie to więc jest problemem. Problemem jest uważność oraz obserwacja otoczenia. Nie dziwi mnie wcale, gdy na odcinku łódzkim staniemy na lewym pasie w miejscu, bo ktoś, wyprzedzając swoim samochodem, ostatecznie stanie na autostradzie na lewym pasie. Taka sytuacja ma miejsce ze dwa razy w miesiącu. Staram się pomóc, wiedząc, że część osób nie wyhamuje, trzymam dystans, włączam awaryjne, buduję odcinek do hamowania. Zajeżdżają osoby z kamerkami i bez kamerek. Nie prędkość, ale nieuwaga, brak myślenia i przewidywania, brak elementarnych kompetencji społecznych – współpracy na drodze, pomagania sobie, przewidywania – powodują zagrożenie. Do tego dochodzi przekonanie, że skoro jadę wolno, to nie stanowię zagrożenia, niebezpieczeństwo stanowią tylko wariaci, którzy pędzą na złamanie karku. Wyhamowanie