Niewielu laureatów Nagrody Nobla napisało później coś wartościowego Branża nazywa Nagrodę Nobla „pocałunkiem śmierci” dla pisarza. Niewielu twórców wytrzymuje jej presję i po Noblu pisze jeszcze coś wartościowego. Zresztą ta nagroda nie jest wstanie dokonać cudu. Jeżeli pisarz nie umie wywrzeć znaczącego wpływu na współczesną kulturę, to – z Noblem czy bez Nobla – przepadnie bez wieści. I to jest przypadek co najmniej 70% laureatów. Nobel? Bez łaski Co innego twórcy naprawdę wybitni, którzy i bez Nobla wiedzieli, że to oni nadają ton literaturze swoich czasów. Tacy przyjmowali nagrodę jako jeszcze jedno potwierdzenie ich pozycji. W sumie – bez większego znaczenia. Ernest Hemingway stworzył wielką powieść realistyczną XX w., a Nobla przyznano mu w 1953 r. za skromne opowiadanko „Stary człowiek i morze”. Zresztą nagroda nie wydobyła go już z otchłani depresji i osamotnienia. Po weekendzie spędzonym w barze pisarz noblista zastrzelił się ze swej myśliwskiej dubeltówki. Gabriel Garcia Márquez wynalazł pod wpływem chwilowego natchnienia realizm magiczny, który utrwalił w powieści „Sto lat samotności”. Peruwiański pisarz Mario Vargas Llosa określił książkę Marqueza mianem „literackiego trzęsienia ziemi”. Miał rację i Noblowi nic do tego. Sam Márquez Noblem się nie przejął – po nagrodzie popadł w „stan permanentnego pisania powieści”. Nobel a sprawa polska Co innego nobliści, którzy na światową literaturę zauważalnie nie wpłynęli. Przykładem są nagrodzeni Polacy. Tych Nobel uratował od zapomnienia przez światową publiczność czytającą. Henryka Sienkiewicza premiowano Noblem 10 lat po napisaniu „Quo vadis?”, kiedy to jego talent znalazł się na równi pochyłej. Jeszcze „Krzyżacy” (1900) lśnili blaskiem dawnego rozmachu pisarskiego, ale po Noblu (1905) nastąpiło już tylko pasmo klęsk pisarskich. Trylogia z czasów Jana III Sobieskiego utknęła po pierwszym tomie „Na polu chwały”, zresztą miernym. Powieść polityczna „Wiry” udowodniła, że starzejący się pisarz zupełnie nie rozumie nowych czasów. Dla polskich czytelników nie miało to jednak większego znaczenia. Sienkiewicz był monumentem polskości. Drogą zbiórki uzyskano 50 tys. rubli, za które naród kupił mu dworek w Oblęgorku koło Kielc, dodając do niego 300 ha ziemi i 60 sztuk bydła. We Francji pisarz otrzymał Legię Honorową. Jego pogrzeb w listopadzie 1916 r. przerodził się w manifestację patriotyczną. Trumnę spowijał czerwony całun z białym orłem. „Okropne! Nagroda Nobla, pieniądze, sława wszechświatowa i człowiek, który bez zmęczenia wielkiego nie potrafi się rozebrać”, pisał w 1924 r. rozgoryczony i schorowany Władysław Reymont, tuż po odebraniu Nagrody Nobla. Na zdrowiu zaczął zapadać 15 lat wcześniej, kiedy wszystkie siły poświęcił pisaniu epopei o współczesnych sobie chłopach. „Co pan najlepszego znów robił?”, pytał lekarz, wezwany do autora pogrążonego w stanie zapaści. „Trzy dni tańczyłem na chłopskim weselu”, odpowiadał pisarz, który właśnie ukończył relację z wesela Boryny. Jednak przeglądając przed drukiem ukończoną powieść, znalazł w niej tak wiele mankamentów, iż nakazał wstrzymać publikację. „Zrozumcie, co to za pewnego rodzaju męczeństwo – podrzeć całą prawie książkę – nie skrzywić się i zabrać się na nowo do jej napisania!”, uskarżał się przyjaciołom. Ostateczny rezultat tej tytanicznej pracy przeszedł jednak wszelkie oczekiwania. Potwierdziły to zwłaszcza entuzjastyczne głosy czytelników niemieckich, gdy tłumacz uporał się już z takimi osobliwościami języka polskiego jak „zbuki” czy „łachmytek”. Problem w tym, że „Chłopi” byli wyrazem naturalizmu, prądu literackiego, który w momencie dekorowania Reymonta dawno już wyszedł z mody. A sam Reymont, kiedy dostał Nobla, był już właściwie ludzkim wrakiem. Jednak mimo fatalnego stanu zdrowia dał się nakłonić do uczestnictwa w ogólnopolskim Zjeździe Ludowym, organizowanym na jego cześć w sierpniu 1925 r. w Wierzchosławicach, w Tarnowskiem. Zaraz po uroczystości, wycieńczonego Reymonta odwieziono do szpitala. Zmarł trzy miesiące później. Wisława Szymborska zanim otrzymała Nobla (1996), przez wiele lat była wymieniana na sztokholmskiej giełdzie jako autorka od tematów szczególnie subtelnych. „Wysoko cenię dwa małe słowa „nie wiem”. Małe, ale mocno uskrzydlone”, potwierdzała, odbierając w 1996 r. w Sztokholmie laur noblowski. Specjalizowała się w subtelnościach, bo do polityki zraziła się jeszcze w latach 50. „Znałam ludzi, bardzo skądinąd mądrych i przyzwoitych, których całe życie intelektualne wypełnione było
Tagi:
Wiesław Kot