Młodzi czytelnicy lubią książki o silnych rówieśnikach, dających sobie radę w trudnym świecie Ewa Gruda – kieruje Muzeum Książki Dziecięcej Biblioteki Publicznej m.st. Warszawy. Recenzentka i krytyczka literatury dla dzieci i młodzieży, jurorka konkursów literackich, autorka scenariuszy wystaw, animatorka kultury, członkini Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek oraz Polskiej Sekcji IBBY (Międzynarodowej Izby ds. Książek dla Młodych). W okresie okołochoinkowym ktoś może zechce kupić latorośli w prezencie książkę albo postanowi rozbudzić w potomku miłość do literatury. Jeżeli dziecko jest małe, nie ma problemu, sięgamy po baśnie. Ale czy to wciąż dobry pomysł? Czy dzisiejsze dzieci, które naoglądały się już w swoim kilkuletnim życiu kreskówek, zainteresują się baśniami? – Nie ma modelowego dziecka, jedno się zainteresuje, drugie nie, ale baśnie to literatura uniwersalna. Już Platon pisał w „Rzeczypospolitej”, że „dzieciom nasamprzód bajki opowiadamy. (…) Pierwej bajkami się posługujemy niż gimnastyką”. A przecież starożytni cenili sobie sprawność fizyczną. – Właśnie, jednak, jak widać, potrafili docenić literaturę. W zmyślonych historiach znajduje się odrobina prawdy – to ciągle Platon. Dzieci chyba od zawsze były wdzięcznymi słuchaczami legend, mitów, opowiadań i bajek. Przy czym pamiętajmy, że literatura ludowa, z której wywodzą się te wszystkie opowieści, nie była nacechowana dydaktyzmem czy moralizatorstwem. Baśnie to czyste zmyślenie, choć… „z odrobiną prawdy”. Dzieci zaś lubią zmyślać. – Tak, tworzą swoje własne światy. W dziecku można znaleźć partnera do zmyślania. Z baśniami jest o tyle łatwo, że mamy kanoniczne zestawy. Pradziadkowie, dziadkowie, rodzice znają te teksty i teraz mogą je przekazywać najmłodszemu pokoleniu. A jeśli mamy starsze dziecko do obdarowania? Osobno kupujemy książki dla dziewczynki i chłopca? Czy podział literatury ze względu na płeć czytelnika ma jeszcze sens? – Ja akurat nie lubię takich podziałów – książek pisanych pod temat i książek pisanych pod płeć. Nie twierdzę, że nie wyjdą z tego dobre teksty, ale po co tak dzielić? Zresztą proszę się zastanowić, jakie miałyby być wyznaczniki literatury dziewczęcej czy chłopięcej? To, że bohater jest dziewczyną czy chłopakiem, wcale nie określa adresata. Owszem, w pewnym wieku zarysowują się różnice między płciami. Dziewczynki zaczynają się interesować domem, rodziną, chłopcami. A ich koledzy w tym samym wieku mają wyraźniej skonkretyzowane zainteresowania. Czy to nie kultura narzuca im taką rolę? Że dziewczynki mają bawić się w dom, a chłopcy są skłaniani do zainteresowania się dalekimi krajami, naukami ścisłymi, sprawami społeczno-politycznymi? – Dziewczynki w wieku gimnazjalnym mają inne potrzeby emocjonalne niż chłopcy. Chłopak gimnazjalista nie jest zainteresowany miłością, sprawami domu, rodziny. Tak, mamy do czynienia ze stereotypem, że dla dziewczynek książki o miłości, a dla chłopca – przygodowe. Jednak jeśli ktoś – bez względu na płeć – interesuje się Indianami, wybierze książki Sat-Okha, jeżeli, powiedzmy, Sumerami, przeczyta „Szubad żąda ofiary” Ewy Nowackiej. Dziewczynki chętnie sięgają po książki o chłopcach, weźmy np. opowieści o Tomku Wilmowskim Szklarskiego. A wielki sukces „Harry’ego Pottera”? Czytają, chodzą na filmy dziewczynki i chłopcy. Dzieci i młodzież. Dzisiejsze żeńskie średnie pokolenie wychowało się na książkach Krystyny Siesickiej. Chłopcy ich chyba nie czytali? – Chyba nie, chociaż w powieściach Siesickiej często występował drugi punkt widzenia – chłopaka. To bardzo dobra literatura, po którą do dziś sięgam z przyjemnością. Po latach Krystyna Siesicka zmieniła sposób pisania, zaczęła się ocierać o fantastykę. – Może nie tyle o fantastykę, ile o realizm magiczny. To jest magia wynikająca z bardzo estetycznego widzenia rzeczywistości. Dostrzegania w niej tego, co znajduje się na granicy kreacji estetycznej, czegoś tak pięknego, że aż nierzeczywistego. Ostatnie książki – bo po „Ulicy Świętego Wawrzyńca” (2010) już niestety przestała pisać – zawierają element bardzo pogłębionej refleksji nad światem, ludzką naturą, historią. Książki Siesickiej rosły z nami. W jej powieściach obok nastolatek zawsze były postacie matek, babek, z którymi dziś dawniejsze młode czytelniczki mogą się identyfikować. Mamy ten sam zakres doświadczeń: rewolucję obyczajową końca lat 60., ruch hipisowski, rock and roll. Złożyłyśmy
Tagi:
Małgorzata Kąkiel