Pielęgniarki teraz naciskają na posłów i zapowiadają, że rozliczą ich w czasie wyborów Białe miasteczko wróciło do Warszawy – tej treści informacja obiegła znów media. Faktem jest, że została ona zmarginalizowana przez kryzys sejmowy oraz obciążające rząd zeznania Janusza Kaczmarka, mimo to miała jednak swój wydźwięk. Okazało się jednak, że pielęgniarki wybrały inną formę protestu i o powrocie białego miasteczka trudno mówić. W czerwcu i lipcu pod Kancelarią Prezesa Rady Ministrów mieliśmy do czynienia z wielkim masowym przeżyciem. Słowo etos nabrało realnego znaczenia. Do białego miasteczka przybywali artyści, uczeni i zwykli warszawiacy. Przez obozowisko w Alejach Ujazdowskich przewinęło się kilka tysięcy pielęgniarek, a poparcie społeczne dla ich postulatów biło rekordy popularności. Zabrakło jednego. Ustępstw rządu. – Determinacji nam nie brakowało, mogłyśmy mieszkać w namiotach jeszcze długo, jednak w sytuacji, gdy rząd nie chciał z nami rozmawiać, doszłyśmy do wniosku, że szkoda naszego zdrowia – mówi Dorota Sejna, pielęgniarka z Pszowa. Istnienie białego miasteczka nie przyniosło sukcesu w formie podwyżek płac. Dlatego obecny protest przybrał nową formę. Pielęgniarki – lobbystki Skwer przy ulicy Matejki w Warszawie. Naprzeciwko gmach Sejmu, po prawej park i ambasada francuska. Między dwoma drzewami rozpościera się transparent z napisem: „Parlament Pielęgniarek i Położnych”. Obozowisko składa się tylko z sześciu namiotów i dwóch pawilonów stanowiących punkt informacyjny. Wszystko ogrodzone biało-czerwoną taśmą. W miniobozowisku panuje idealny porządek i spokój. Nie ma rozgardiaszu ani twórczego chaosu, które cechowały białe miasteczko. Są przenośne toalety, o higienę pielęgniarek zadbał też Związek Zawodowy Pocztowców, udostępniając protestującym łazienkę w należącym do niego lokalu. Pielęgniarki żywią się kanapkami, względnie gotowymi posiłkami zakupionymi na miejscu. W namiotach pod Sejmem śpi 30 osób – 25 pielęgniarek i pięciu pielęgniarzy. W dzień większość zbiera się wokół plastikowego stolika znajdującego się w pawilonie z napisem „punkt informacyjny”. Rozdają ulotki, rozmawiają z przechodniami, dziennikarzami i… posłami. Właśnie na tym polega istota nowej formy protestu. Pielęgniarki postawiły na lobbing. Zamiast protestu masowego, rozmowy z posłami w kameralnym gronie, przy stoliku na świeżym powietrzu. Członkinie Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych tłumaczą, jakie poprawki parlamentarzyści powinni zgłosić, aby zapisy znowelizowanej ustawy najbardziej odpowiadały ich oczekiwaniom. W czasie rozmów w cztery oczy pomstują na ignorancję posłów, „którym wszystko trzeba powtarzać trzy razy, a najlepiej przedstawić na piśmie, żeby nic nie przekręcili”. Na tym polega nowoczesny lobbing – nowa taktyka OZZPiP. O „pięknej Joli” Pawilon pielęgniarek pod Sejmem odwiedza wielu parlamentarzystów. – Zbliżają się wybory, to przychodzą. Tylko ci z PiS omijają nas szerokim łukiem – mówi Sebastian Nefej, pielęgniarz z Kalisza. Niecodziennie zachowała się Kancelaria Premiera. Pielęgniarki otrzymały mapkę z adresami najbliższych sklepów, aptek i toalet. Weteranki białego miasteczka pamiętają jednak, jak potraktowano je w czerwcu, kiedy z „tymi paniami” nikt nie chciał w Kancelarii Premiera rozmawiać. Teraz rozmawiają z posłami opozycji, którzy dzięki posiadaniu sejmowej większości mogą im zapewnić realizację ich postulatów. Wszyscy są mile widziani. Pielęgniarki zapewniają, że informację o tym, kto ich odwiedził, przekażą wyborcom. Rozmowy przy plastikowym stoliku zwykle zaczynają się od dyskusji nad konkretnymi artykułami nowelizowanej ustawy, często kończą się jednak sympatycznymi pogaduszkami. Z posłem Ryszardem Kaliszem z SLD pielęgniarki rozmawiają o cholesterolu i historii jego rodziny. Obok siedzi poseł LPR, Andrzej Fedorowicz, który musi wysłuchiwać tyrad Kalisza na temat wyższości lewicowego modelu rodziny. Obaj parlamentarzyści wyraźnie przypadli do gustu pielęgniarkom. Wiele zażyczyło sobie utrwalić spotkanie na fotografii. Jedna z kobiet podczas pozowania usiłowała objąć posła Kalisza w pasie. Jak widać, atmosfera momentami przypomina piknik. Pielęgniarki żartują o „pięknej Joli”, czyli posłance PiS Jolancie Szczypińskiej, która w czerwcu jako panaceum na problemu służby zdrowia oferowała pielęgniarkom modlitwę, a obecnie nie odważyła się do nich nawet przyjść. Pozory jednak mylą. Nastrój panujący w obozowisku pod Sejmem nie oznacza, że protestującym brakuje determinacji. – Hałasować nie będziemy, przyjechaliśmy rozmawiać z posłami – mówi Longina Kaczmarska, szefowa OZZPiP na Mazowszu,
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety