Lody na COVID-19

Lody na COVID-19

18.08.2020 Lublin Biomed-Lublin S.A Konferencja prasowa dotyczaca rozpoczecia produkcji pierwszej partii polskiego leku na COVID-19. Fot. Bartłomiej Wójtowicz/REPORTER n/z: Piotr Fic, Krzysztof Tomasiewicz, Grzegorz Celej

Wystarczy sensacyjna zapowiedź leku na koronawirusa, by notowania spółki poszybowały na szczyt Przypadek instruktora narciarskiego, który zgarnia kilka milionów złotych na sprzedaży Ministerstwu Zdrowia niespełniających norm maseczek, czy byłego handlarza bronią, kasującego dziesiątki milionów za potencjalną dostawę respiratorów, to barwne, lecz marginalne przykłady, jak się nie narobić i zarobić na COVID-19. Duże pieniądze zdobywa się inaczej. A co najważniejsze – zgodnie z prawem. Najlepiej przez Giełdę Papierów Wartościowych. Podstawowy warunek – trzeba mieć dobrą historię. Senator podtrzymuje notowania Jednym z tegorocznych ulubieńców inwestorów jest spółka Biomed-Lublin Wytwórnia Surowic i Szczepionek, obecna na głównym parkiecie stołecznej giełdy od stycznia 2015 r. W przeszłości produkowała szczepionki przeciw wściekliźnie, czerwonce, durowi brzusznemu i chorobie Heinego-Medina. W ostatnich latach były to tylko preparaty lecznicze, wyroby medyczne i odczynniki laboratoryjne. Ostra konkurencja i zobowiązania sprawiły, że kurs akcji Biomedu od kilku lat oscylował wokół 1 zł. Pandemia zmieniła wszystko. Jeszcze 13 marca br. akcję spółki można było nabyć za 58 gr. 3 kwietnia ten sam walor kosztował 4,25 zł! A potem było już tylko lepiej – 3 sierpnia notowania Biomedu osiągnęły szczyt – 30 zł! Skąd ten wzrost? Było jasne, że przed takimi firmami pandemia otwiera nowe możliwości. A pod koniec maja spółka poinformowała o planach stworzenia produktu leczniczego zawierającego immunoglobuliny, czyli przeciwciała, do terapii chorych na SARS-CoV-2. Miały one być uzyskiwane z osocza ozdrowieńców. 29 lipca Biomed zawarł umowę z Samodzielnym Publicznym Szpitalem Klinicznym nr 1 w Lublinie oraz Instytutem Hematologii i Transfuzjologii, której przedmiotem była realizacja projektu „Badania nad wytworzeniem swoistej immunoglobuliny ludzkiej z osocza dawców po przebytej infekcji wirusowej SARS-CoV-2 i jej zastosowaniem terapeutycznym u pacjentów z COVID-19”. Projekt ów został sfinansowany kwotą niemal 5 mln zł przez Agencję Badań Medycznych. Inwestorzy co prawda uwielbiają takie wiadomości, lecz szybko wracają na ziemię. Dlatego 11 sierpnia cena akcji Biomedu spadła do 15,10 zł. By ponownie ruszyła w górę, potrzebne były kolejne dobre wieści. I oto 23 września senator PiS dr Grzegorz Czelej ogłosił na Twitterze: „Mamy polski lek na COVID-19! Lek, który działa. Lek, który zabija COVID-19”. Kierownictwo spółki na specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej ogłosiło, że wyprodukowano 3 tys. ampułek leku z osocza pozyskanego z krwi osób, które przeszły zakażenie SARS-CoV-2. Prezes Marcin Piróg zapowiedział, że badania kliniczne z udziałem pacjentów rozpoczną się w IV kwartale tego roku. A po ich pozytywnym zakończeniu lek będzie służył ratowaniu życia. Uczestniczący w konferencji senator Czelej zaapelował, by jak najszybciej dopuszczono go do użytku w „trybie epidemicznym”, o którym, co prawda, nikt nie słyszał, lecz kto by się przejmował takim drobiazgiem. Wiadomość, że mamy polski lek na COVID-19, obiegła wszystkie media. Tego dnia kurs akcji Biomedu skoczył z 15,65 zł do 21,30 zł, by w kolejnych dniach ustabilizować się na poziomie 16 zł. Dlaczego? Okazało się, że zapowiedzi były zbyt entuzjastyczne. Pojawiły się wątpliwości, czy przedstawiciele spółki mogli użyć nazwy lek, czy powinni raczej mówić o „kandydacie na produkt medyczny”. Komisja Nadzoru Finansowego zapowiedziała, że przyjrzy się sprawie. Co będzie dalej? Należy się spodziewać kolejnych optymistycznych komunikatów giełdowych. I wzrostów notowań akcji. Dopóki koronawirus będzie z nami, notowania takich spółek jak Biomed-Lublin będą się utrzymywały na przyzwoitym poziomie. Gdy pandemia minie, wróci szara codzienność z 60-70 gr za akcję. Koronawirusowy miliarder Podobna historia stała się udziałem notowanej na giełdzie New Connect niewielkiej spółki 4Mass. Na co dzień zajmuje się ona produkcją i dystrybucją kosmetyków. W marcu br. za jedną akcję płacono nikczemne 14 gr. 7 lipca cena wzrosła do 22 gr. Lecz gdy następnego dnia w oficjalnym komunikacie zarządu pojawiła się informacja, że 4Mass wprowadza do obrotu maseczki medyczne, notowania ruszyły. 28 lipca za jedną akcję trzeba było zapłacić 3,90 zł. Był to potężny wzrost. Po czym – jak zwykle – nastąpił zjazd. W sierpniu, gdy cena akcji 4Mass oscylowała wokół 1 zł, pojawiły się komunikaty informujące, że części swoich pakietów pozbywają

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 41/2020

Kategorie: Kraj