W dwóch identycznych przypadkach sąd raz przyznał prawo do wcześniejszej emerytury, a raz jej odmówił Jan Szpak z Kętrzyna nie miał najmniejszych wątpliwości, że kiedy skończy 60 lat, będzie mógł, podobnie jak jego koledzy z upadłej firmy, skorzystać z prawa do wcześniejszej emerytury ze względu na pracę w szczególnych warunkach. Gwarantuje to ustawa z 1998 r. w związku z rozporządzeniem Rady Ministrów z 1983 r. Do szczególnych warunków zalicza się m.in. zatrudnienie na określonych stanowiskach w budownictwie. Po ukończeniu technikum w 1973 r. Jan Szpak zaczynał jako stażysta, potem był technikiem na budowie, majstrem, starszym majstrem, kierownikiem obiektu, kierownikiem budowy, a w 1994 r. został koordynatorem robót. Takie funkcje wymienił w wystawionym mu świadectwie pracy syndyk Kętrzyńskiego Przedsiębiorstwa Budowlanego w likwidacji. ZUS wie swoje Już samo świadectwo pracy powinno wystarczyć do stwierdzenia prawa do wcześniejszej emerytury, ale Zakład Ubezpieczeń Społecznych niechętnie godzi się na takie „przywileje”. Jeśli petenci są pewni swojej racji, od negatywnej decyzji ZUS odwołują się do wydziałów pracy i ubezpieczeń społecznych sądów okręgowych. Tak też było w przypadku Jana Szpaka. – Pomimo zmiany stanowisk na bardziej odpowiedzialne cały czas pracowałem w nadzorze budowlanym, który prowadzi się nie za biurkiem, ale na budowie. W lutym 2014 r. złożyłem wniosek o przyznanie wcześniejszej emerytury, ale ZUS go odrzucił, stwierdzając, że nie udowodniłem 15-letniego okresu pracy w warunkach szczególnych – opowiada. Według wspomnianych przepisów świadczenia emerytalne przysługują po udowodnieniu 25 lat pracy w ogóle, w tym minimum 15 lat w warunkach szczególnych lub w szczególnym charakterze – i to w okresie do 1 stycznia 1999 r. Nie można też należeć do otwartego funduszu emerytalnego. Pierwszy i trzeci warunek Szpak spełniał. Co do drugiego, olsztyński oddział ZUS praktycznie nie zaliczył mu całego okresu pracy, w tym prawie czterech lat na stanowisku majstra, kiedy ciągle przebywał na budowie. Nie mówiąc już o zatrudnieniu na funkcji kierownika budowy, który zajmował się sprawami administracyjnymi, przeglądał dokumentację planowanych robót, co – według ZUS – musiał robić w biurze, a nie pod chmurką, narażając się na hałas i uciążliwe warunki atmosferyczne: upał, deszcz i błoto. To znaczy może i się narażał, ale w dokumentacji brakuje zakresu obowiązków i nie wiadomo, czy sprawowany przez niego nadzór budowlany stanowił całość czy tylko część obowiązków. ZUS dał jednak wnioskodawcy szansę: jeśli uważa, że powyższa decyzja nie jest zgodna z przepisami lub ze stanem faktycznym, może – za pośrednictwem organu rentowego – wnieść odwołanie do sądu. Wnioskodawca się nie poddaje Jan Szpak do sądu śmiało się zwrócił, miał bowiem w pamięci, że jego koledzy z firmy, wykonujący te same zadania, z uprawnień do wcześniejszej emerytury skorzystali. Co prawda, niektórzy musieli o to walczyć w sądzie, ale szybko dopięli swego. Na przykład 7 czerwca 2013 r. sędzia Sądu Okręgowego w Olsztynie Romuald Czerniecki po wysłuchaniu świadków zmienił zaskarżoną decyzję ZUS i przyznał wnioskodawcy prawo do emerytury, zaliczając mu cały okres pracy w Kętrzyńskim Przedsiębiorstwie Budowlanym jako pracę w warunkach szczególnych. W tym lata 1982-1993, gdy wnioskodawca był kierownikiem budowy. Wcześniej ZUS uznał mu tylko cztery lata i trzy miesiące pracy na stanowisku majstra. Odmówił natomiast zaliczenia zatrudnienia na funkcji kierownika, ponieważ „wykonywane prace w szczególnych warunkach nie miały charakteru stałego i w pełnym zakresie”. Sytuacja Jana Szpaka była niemal identyczna, bo równolegle wykonywali te same zadania w tej samej firmie. Różniło ich jedynie to, że Szpak dwukrotnie pracował na budowie eksportowej w ZSRR. Za pierwszym razem jako majster, a za drugim – kierownik budowy. Tego okresu ZUS mu nie uznał. Ufając polskiemu wymiarowi sprawiedliwości, Szpak odwołał się do tego samego sądu okręgowego co kolega. Jego sprawa trafiła jednak nie do sędziego Czernieckiego, ale do sędzi Ewy Puchajdy. Ona również wezwała świadków, którzy z Janem Szpakiem pracowali, a ci potwierdzili jego zajęcia na budowie. Wprawdzie niektórzy po latach mieli problem z odtworzeniem nazewnictwa poszczególnych stanowisk i powiązaniem z nimi zakresu obowiązków, ale generalnie zeznawali, że kierownik Szpak praktycznie całe dnie przebywał na budowie, czasami nawet pokazując podwładnym, jak mają powierzoną pracę wykonać. Sąd i doświadczenie życiowe Tych relacji sąd nie uznał za wiarygodne i oddalił odwołanie Jana Szpaka. Sędzia nadmieniła, że przyznanie szczególnego uprawnienia, jakim jest
Tagi:
Marek Książek