Parlament nie może być miejscem dla ludzi, dla których pierwszym sukcesem jest to, że dostają 10 tys. zł Władysław Frasyniuk, przewodniczący Unii Wolności – Chce się jeszcze panu działać w polityce? – Polityka to bardzo trudna i niewdzięczna profesja, dająca jednak wiele satysfakcji. To my, politycy, kreujemy i zmieniamy rzeczywistość. Od naszej wiedzy, zaangażowania i umiejętności podejmowania trudnych decyzji zależy, jaki będzie nasz kraj. Za złe, nieodpowiedzialne decyzje płaci przecież cenę całe społeczeństwo. Trzeba mieć charakter, by skutecznie uprawiać politykę. Nie każdy człowiek ma do tego predyspozycje. Polityka często wykrzywia i deprawuje. Obecne afery są tego najlepszym dowodem. Angażując się w nią, trzeba pamiętać, że to publiczna służba, a nie trybuna do mamienia tłumów tanim populizmem. Wszyscy ci, którzy nim szafują, mają… – Mają wyborców za idiotów. – Właśnie tak. Dla realizacji swoich partyjnych, partykularnych interesów rozbudzają w społeczeństwie wszystkie negatywne emocje. Zamiast języka dialogu i współpracy operują często językiem populistycznym i narodowo-katolickim. A wszystko po to, by się przypodobać ludziom i zdobyć dwa punkty więcej w sondażu. Trudno z tym się pogodzić, zwłaszcza że należę do pokolenia, które jak rzadko w historii Polski odniosło sukces. Nasza działalność zmieniła Polskę i środkową część Europy. Stworzyliśmy fundament pod budowę poszerzonej i zjednoczonej UE. Dziś oglądając demonstracje ukraińskiej opozycji w walce o demokratyczne państwo, jestem przekonany, że teraz oni mają swój Sierpień. Dzwoni do mnie znajomy z Kijowa i mówi: „Władek, to jest inna Ukraina. Jesteśmy narodem”. Nagle, jak nigdy dotąd, ludzie dzielą się ze sobą – papierosami, kanapką, herbatą. Rozmawiają ze sobą, pomagają, głęboko wierząc, że, tak jak my kiedyś, dziś oni wygrają. – Wzrusza to pana. – Oczywiście. Rzadko bowiem w historii ludzie tak mocno konsolidują się wokół sprawy pełni determinacji, entuzjazmu i nadziei. To krok milowy w historii Ukrainy oraz naszych wzajemnych kontaktów. Biorąc pod uwagę naszą wspólną, często bardzo bolesną historię, dziś aż trudno uwierzyć, że Ukraińcy radośnie wołają: „Polsza!”, dziękując za naszą pomoc i wsparcie, dając jednocześnie wyraz szacunku dla naszej walki z komunizmem. Chcą iść naszą drogą. Wierzę, że im się uda. Mam wśród Ukraińców wielu przyjaciół. Część z nich jest członkami Unii Wolności, część identyfikuje się z nami. Dlatego też podczas drugiej tury wyborów wspólnie z młodymi ludźmi z Młodego Centrum zorganizowaliśmy autobusy, by umożliwić Ukraińcom z Wrocławia głosowanie w krakowskim konsulacie. Życzę ukraińskiej opozycji wytrwałości, odwagi i wiary w zwycięstwo. Jeśli wytrwają, będą mieli szansę zmienić swoje państwo, nadrobić wszystkie zaległości. Jeśli jednak pójdą na kompromis bądź jakiś stan wyjątkowy, to staną się takim samym przetrąconym społeczeństwem jak my. – Co nas przetrąciło? – Stan wojenny. Zabił w nas entuzjazm i wolę walki o nasze wartości, o które tak wspólnie walczyliśmy. Złamał też niektórych ludzi, którzy nie udźwignęli wyrzucenia z pracy, inwigilacji, internatu czy więzienia. Eksplodowało to później odruchami nienawiści i chęcią odwetu – Kto z dawnego podziemia działa w tej chwili w polityce? – Pyta mnie pan poważnie? – Tak. – Dzisiaj na 460 posłów pewnie 400 to „dawni działacze”. A przecież ci gniewni nigdy nie siedzieli w internacie czy więzieniu. Ważne jednak jest to, co moje pokolenie stworzyło już w roku 1989. Dziś niektórzy z tych 400 posłów w obecnym parlamencie stawiają nam zarzut, że odrzuciliśmy nienawiść i odwet, wybierając przyszłość. Ale dla nas wszystkich była to jedyna dobra droga. Zawsze będę jej bronił. Demokracja dała drugie życie nie tylko czerwonym, lecz także obecnym gniewnym. Czasami dziennikarze pytali mnie, czy się nie bałem w podziemiu. Nie, nie bałem się. A kiedy się bałem? Kiedy siadałem do Okrągłego Stołu. NASZ SUKCES – Kogo pan się bał? – Nie kogo, ale czego. Ciężaru odpowiedzialności za państwo. Przez 16 miesięcy „Solidarności” uczyliśmy się błyskawicznie, na czym polega demokracja. Władek Frasyniuk, 26-letni chłopak, stanął przed załogą i musiał być przywódcą. Musiał być odpowiedzialny za grupę ludzi, słuchać tego, co mają do powiedzenia, i dobierać działania,
Tagi:
Robert Walenciak