Brazylia: w handlu żywym towarem nikt nie ma uprzedzeń rasowych Podczas gdy na południu Włoch władze odniosły sukcesy w ujawnianiu niewolniczej pracy imigrantów ze Wschodu, w tym z Polski, na drugim krańcu świata, w Brazylii, walka ze współczesnym niewolnictwem wchodzi być może w decydującą fazę. Jednak niewolnikami nie są tam biedni cudzoziemcy, lecz sami Brazylijczycy. W tym kraju ogłoszono właśnie tzw. brudną listę. Znalazło się na niej 192 wielkich właścicieli ziemskich i przedsiębiorstw, głównie rolniczych bądź eksploatujących puszczę amazońską, które korzystały z bezpłatnej, przymusowej pracy. Brudna lista Ministerstwa Pracy ukazuje geografię eksploatacji niewolników w Brazylii. Współcześni negreros, jak nazywano w wiekach XVII-XIX w Ameryce Łacińskiej handlarzy i właścicieli niewolników, uprawiają swój proceder głównie w stanach leżących w dorzeczu Amazonki – Pará, Amazonas i Mato Grosso, a także w środkowej części kraju – w stanach Goiás, Tocantins, a w Nordeste – w stanie Maranhăo. Największy szok wywołało w opinii brazylijskiej ujawnienie, że nawet w finansowo-gospodarczym centrum kraju, w bogatym stanie Săo Paulo, pewne przedsiębiorstwo korzystało z pracy 249 niewolników. Znalezienie się na brudnej liście oznacza automatycznie wszczęcie z oskarżenia publicznego procesu o korzystanie z pracy niewolniczej i zakaz udzielania kredytów bankowych osobom i firmom korzystającym z takiej pracy. O niewolnictwie jak o mafii Jeszcze cztery lata temu, gdy nowo wybrany prezydent socjalista, Luiz Inácio Lula da Silva, obejmował władzę, współcześni właściciele niewolników niewiele sobie robili z rządowych prób uwalniania tych biedaków. Aldimir Lima Nunes, znany powszechnie jako Branquinho, latyfundysta z Maraby i największy w stanie Pará fazendeiro (obszarnik), dyktował prawo na obszarze połowy stanu. Od lat nikt nie śmiał głośno podważać faktu, że jedyną i prawdziwą władzą na tym terytorium jest Branquinho. Większość miejscowych wolała nie wymawiać jego imienia. Słowo niewolnictwo nie padało w rozmowach, tak jak na Sycylii słowo mafia. „Branquinho ma swoje uszy w każdym barze”, mawiano w Marabie. Źródłem nielicznych informacji, które ukazywały się głównie w prasie sąsiedniej Argentyny, o działaniu systemu pracy niewolniczej na brazylijskim Północnym Wschodzie, byli pracujący tam misjonarze katoliccy. Za czasów dyktatur wojskowych, tj. w latach 1964-1984, kolejne junty negowały istnienie tego zjawiska. Xavier Blassat, znany bardziej jako ojciec Xavier, francuski dominikanin ze stanu Tocantins w Amazonii, gdzie praca niewolnicza jest najbardziej rozpowszechniona, przypomina, że wojskowi na próby interwencji ze strony Episkopatu Brazylii niezmiennie odpowiadali: „Niewolnictwo w Brazylii nie istnieje od 1888 r., kiedy zostało formalnie zniesione. Wasze opowiadania o niewolnikach pracujących na plantacjach szkodzą jedynie zewnętrznemu wizerunkowi Brazylii”. Pod naciskiem utworzonej przez Episkopat jeszcze za czasów dyktatury Duszpasterskiej Komisji Ziemi, do której napływały dziesiątki dramatycznych sygnałów od misjonarzy, m.in. od polskich księży pracujących na tych terenach, problemem współczesnego niewolnictwa zaczęła w końcu interesować się prokuratura federalna. Na jesieni 2002 r. wydała pierwsze nakazy aresztowania i listy gończe za właścicielami latyfundiów oskarżonymi o korzystanie z pracy niewolniczej. „Prokuratorzy sami się proszą, by przywołać ich do porządku”, uznali latyfundyści. Toteż któregoś dnia grupa uzbrojonych mężczyzn otoczyła samochód prokuratora prowadzącego śledztwo w sprawie doniesień o pracy niewolniczej na plantacjach i udzieliła przedstawicielowi organów ścigania rady, aby „zajął się czymś bardziej pożytecznym dla społeczeństwa”. Po roku nieuchwytny Branquinho miał jednak dość uciekania przed policją i w towarzystwie czterech adwokatów stawił się w biurze policji federalnej w Marabie. Właściciel ziemski, oskarżony o kilka zabójstw, tworzenie zbrojnych band terroryzujących ludność, oszustwa podatkowe i zmuszanie robotników rolnych do przymusowej pracy bez wynagrodzenia, i wreszcie handlowanie niewolnikami, wylądował w areszcie tymczasowym. Toczy się proces. Dochodzenie powiązało z jego osobą oraz z innym obszarnikiem kilka zabójstw w regionie Ananás, dokonanych na zakontraktowanych przez nich „zbuntowanych” robotnikach rolnych w ich posiadłościach na południu stanu Pará. O. Xavier, który w tej części Brazylii jest koordynatorem z ramienia Duszpasterskiej Komisji Ziemi, uważa, że na serio państwo podjęło próbę walki z „nowym niewolnictwem” w Brazylii, odkąd prezydentem został da Silva. Wkrótce po objęciu przez niego władzy, wczesną wiosną 2003 r., rząd federalny zaaprobował Narodowy Plan Wykorzenienia Pracy Niewolniczej, w którego urzeczywistnianiu
Tagi:
Mirosław Ikonowicz