Ustawa lustracyjna zostanie ucywilizowana. Tak można sądzić po głosowaniu w Sejmie, podczas którego zdecydowano, że prace nad prezydenckim projektem jej nowelizacji będą kontynuowane w komisji. Przypomnijmy – prezydent chce wyłączyć spod lustracji osoby, które współpracowały z wywiadem, kontrwywiadem i WOP. Ograniczyć ją do tych osób, które donosiły na kolegów z pracy i zwalczały opozycję. A także określić „kolejność lustrowania”. W polskim społeczeństwie sam fakt współpracy ze służbami specjalnymi PRL jest dla wielu dyskwalifikujący moralnie: współpracował, czyli donosił na kolegów, sprzedał się dla tanich korzyści, zwalczał demokratyczną opozycję. Tymczasem rzeczywistość jest bardziej skomplikowana – w PRL można było współpracować z wywiadem, przekazując ekspertyzy ekonomiczne, a z kontrwywiadem, informując o zabezpieczeniu zakładu pracy korzystającego z unikalnych technologii. Trudno takiej współpracy coś zarzucić – chodzi więc o to, by osoby, które spełniły obywatelski obowiązek, nie musiały się obawiać, że spadnie na nie z tego powodu odium. By tego odium bali się tylko ci, którzy postępowali niegodziwie. Logiczny jest też pomysł, by wziąć w ryzy rzecznika interesu publicznego, który – tak się jakoś składało – lustrował w rytm politycznego zapotrzebowania kierownictwa AWS. Lustracja Janusza Tomaszewskiego i hece związane z lustracjami prezydentów Kwaśniewskiego i Wałęsy są najoczywistszym dowodem na potwierdzenie tej tezy. Prezydent chciałby więc, by rzecznik lustrację rozpoczynał od osób najważniejszych w państwie i by działania te miały określony tok. Te oczywiste uwagi wzbudziły furię prawicy. Antoni Macierewicz przekonywał Sejm i opinię publiczną, że PRL-owski wywiad i kontrwywiad zajmowały się służeniem KGB, gnębieniem polskiego narodu i niewiele różniły się od gestapo. Nie ma sensu zastanawiać się nad tymi opiniami. Debata nad propozycjami prezydenta pokazała wyraźnie, że wśród polityków i w społeczeństwie istnieje zasadniczy podział. Na tych, którzy PRL uważają za państwo niedemokratyczne i o ograniczonej suwerenności, ale państwo polskie. I na tych, którzy w PRL widzą emanację Generalnej Guberni (tak mówi Macierewicz). Podział na tych, dla których lustracja jest narzędziem wykluczającym ludzi niegodziwych, i na tych, którzy widzą ją jako narzędzie politycznych rozgrywek. Podział na tych, którzy chcą, by procedury lustracyjne przebiegały w sposób cywilizowany, i tych, którzy żadnego cywilizowania nie chcą. Na tych, którzy rozumieją, jak funkcjonuje państwo, i na tych, którzy niczego jeszcze się nie nauczyli. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Marek Zalewski