Przez trzy lata w Dolnej Saksonii funkcjonowała polska strefa okupacyjna 19 maja 1945 r. na ulicach północnoniemieckiego powiatu Emsland zawisły ulotki nawołujące niemieckich mieszkańców do natychmiastowego opuszczenia swoich posiadłości. Nieśmiałe próby protestu burmistrz gasił przypomnieniem, że nie ma już nic do powiedzenia, przy okazji dodając, że w domach należy zostawić wszystkie meble i akcesoria kuchenne. Zaledwie dwa tygodnie po kapitulacji hitlerowskich Niemiec zaczęła się u ujścia rzeki Ems epoka, którą lokalni historycy nazwali Polenzeit (okres polski). Gdy wiosną 1945 r. ucichły działania wojenne, spora część Dolnej Saksonii znalazła się pod kontrolą 1. Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka. Już w 1939 r. na tereny graniczące z Holandią trafiło przeszło 10 tys. jeńców wojennych oraz setki robotników przymusowych znad Wisły. Jesienią 1944 r. do obozu Stalag VI C w Oberlangen Niemcy wywieźli ponad 1,7 tys. uczestniczek powstania warszawskiego. Według historyka prof. Jana Rydla na przełomie lat 1944-1945 w okolicach Emslandu przebywało niemal 48 tys. Polaków, łącznie z żołnierzami sił alianckich. Wojska aliantów dotarły tu bowiem już 12 kwietnia. Tego dnia żołnierze 2. Pułku Pancernego pod dowództwem ppłk. Stanisława Koszutskiego wyzwolili Oberlangen. – Nagle runęła brama i do obozu wjechał czołg. Na początku myślałyśmy, że to Anglicy, ale nieco później zauważyłyśmy na mundurach naramienniki polskich oficerów. Nie wierzyłyśmy własnym oczom – wspomina po latach Anna Lehr-Spławińska, jedna z internowanych wówczas ochotniczek Armii Krajowej. Dla żołnierzy dywizji wyzwolenie obozu także miało niezwykłe znaczenie. „Najcenniejsza moja pamiątka to kawałek drewna, a na nim trzy blaszki: nasz emblemat, napis Maczków, a na trzeciej – 22 czerwiec 1945. Dostałem to od kobiet z AK zesłanych do Oberlangen”, mówił gen. Maczek w wywiadzie udzielonym „Przeglądowi Tygodniowemu” w 1988 r. – Nikt przy zdrowych zmysłach nie mógł wtedy przypuszczać, że akurat w tym miejscu powstanie polska enklawa – dodaje Anna Lehr-Spławińska. Wysiedleńcy Przebywających na terenie Emslandu Polaków alianci nazywali dipisami (od skrótu DPs, czyli displaced persons). W ten sposób opisywano osoby wyrwane z dotychczasowego miejsca pobytu. Od maja do sierpnia 1945 r. repatriowano ok. 6 mln dipisów, głównie z Europy Zachodniej oraz – najogólniej pojętego – ZSRR. Co ciekawe, jeszcze jesienią 1944 r. władze Związku Radzieckiego wymusiły na aliantach umowę w sprawie wydalenia wszystkich obywateli sowieckich bez pytania o ich zgodę. I choć ustalenia te spotkały się na Zachodzie z powszechnym ostracyzmem, alianci bezwzględnie wywozili owych mimowolnych repatriantów, zostawiając ich na pastwę Armii Czerwonej. Rosjanie mieli więc nadzieję także na przejęcie polskich Kresowiaków, co ostatecznie się nie powiodło. Niemniej jednak przypadek polskich przesiedleńców był dla zachodnich sojuszników nader skomplikowany. Gdy bowiem dywizja gen. Maczka dotarła do Dolnej Saksonii, ogromna część przebywających tu Polaków dochowała wierności londyńskiemu rządowi RP, wykluczając powrót do ojczyzny. Sam gen. Maczek nie zamierzał pertraktować z nowymi władzami w Warszawie. Wysocy rangą przedstawiciele dywizji roztoczyli wizję utworzenia na terenie Emslandu polskiej strefy okupacyjnej. Rozmowy przygotowujące grunt odbyły się właściwie już w 1942 r., gdy w sztabie Władysława Sikorskiego opracowano memoriał na temat powojennych stosunków polsko-niemieckich. Projekt trafił jednak do szuflady, a po śmierci Sikorskiego nikt szczególnie się nie kwapił do jego odkurzenia. Tymczasem 1. Dywizja Pancerna po zdobyciu Wilhelmshaven zastała tam tysiące Polaków garnących się pod opiekę swoich żołnierzy. Było oczywiste, że należy im pomóc, a to uzasadniało wskrzeszenie projektu polskiej strefy okupacyjnej. Narastająca liczba dipisów przyprawiała aliantów o ból głowy. „Brytyjska administracja terenów okupowanych, zaskoczona masą Polaków wychodzących z obozów koncentracyjnych, z niewoli i z przymusowej pracy, ewakuowała miasto Haren, znane z walk mojej dywizji, i oddała mi je do dyspozycji. W ten sposób na zachodzie Niemiec na kilka lat powstało czysto polskie miasto z polską ludnością i polskimi władzami administracyjnymi (…). Przez Maczków jako chwilowy przytułek przeszły dziesiątki tysięcy Polek i Polaków, zanim rozproszyły się po całym świecie”, wspominał gen. Maczek w 1988 r. Kompletny zamęt Pod koniec kwietnia 1945 r. gen. Henry Crerar, dowódca 1. Armii Kanadyjskiej, w ramach której pełniła służbę
Tagi:
Wojciech Osiński