Prestiżowa nagroda dla polskiego filmu bośniackiego reżysera Przyznawana programom i filmom poświęconym walce z rasizmem i o akceptację wielokulturowości Europejska Nagroda Telewizyjna Civiseurope w kategorii fabularnej tym razem przypadła w udziale filmowi wyprodukowanemu przez Telewizję Polską, którego autorem jest bośniacki reżyser Denijal Hasanović. Film ten otrzymał tę prestiżową nagrodę całkowicie zasłużenie. Jednak po obejrzeniu produkcji 36 stacji telewizyjnych z 13 krajów – kandydatów do Europejskiej Nagrody Telewizyjnej – zadaję sobie pytanie, czy można mówić o wspólnym dla Europejczyków języku. Języku, który eliminowałby wrogość i brak tolerancji. I czy język telewizyjnego przekazu potrafi być językiem dialogu? Wydarzenia 11 września 2001 r. sprawiły, że oto naraz europejskie telewizje odkryły islam. Jest to, niestety, odkrycie niezwykle powierzchowne, ocierające się o banał. Dziennikarze nie byli w stanie przebić się przez oczywistą inność śpiewu muezina czy faktu noszenia przez kobiety chust na głowie. Jeśli podawali informacje, to takie, które można bez trudu znaleźć w każdej encyklopedii. Jeśli kamera notowała jakieś obserwacje, były one całkowicie oczywiste. Tak więc żyjący obok nas – obok, a zatem nie do końca z nami – muzułmanie to proponowane w tegorocznym konkursie spojrzenie na inność w Europie. Do budowania dialogu to, moim zdaniem, stanowczo za mało. Na tym tle film Hasanovicia „List”, opowiadający o powojennej egzystencji w obozie bośniackich uchodźców, jest wspaniale pogłębioną, niezwykle poetycką opowieścią o tym – jak stwierdził sam autor – że tym ludziom nie pozostało już nic wspólnego poza jednym – wspólnym cierpieniem. Zanim jednak doszło do rozdania nagród w Brukseli, w samym jury starły się poglądy, co lepiej wyraża ideę nagrody: czy historia o leczeniu ran w powojennej bałkańskiej świadomości, czy niezwykle dynamicznie skonstruowana, pełna wewnętrznego niepokoju opowieść o cygańskich sierotach przemierzających Europę w poszukiwaniu matki. Refleksja zwyciężyła. Wróćmy jednak na chwilę do poszukiwania wspólnego języka. W wielu nadesłanych na konkurs materiałach twórcy telewizyjni sięgali po sprawdzone recepty, przedstawiając przedsięwzięcia w dziedzinie muzyki, tańca, teatru, a nawet cyrku. Były to w większości stracone szanse na dobre filmy. Filmy robione pod tezę przedstawiały przede wszystkim zagadnienia, a nie ludzi. Były zatem bardziej wykładami na zadany temat niż świadectwami ludzkich zachowań czy aspiracji. Opowiedziana przez Hasanowicia historia małego chłopca, który próbuje wysłać list z prośbą o nowe kule dla swego jednonogiego kolegi, to epopeja opowiedziana z szerokim epickim oddechem. Po tym filmie przewodniczący parlamentu europejskiego, Pat Cox, powiedział: „To szczęście, że mamy tego typu nagrody”. Dodam od siebie: to szczęście, że potrafimy produkować tak dobre filmy. Autor jest przewodniczącym międzynarodowego jury Europejskiej Nagrody Telewizyjnej Civiseurope Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Michał Maliszewski