Turystyczne Costa del Sol zamieniło się w wielką arenę rywalizacji karteli narkotykowych Uprowadzenie narkohandlarza podczas posiłku w restauracji, egzekucja gangstera w kościele, porwania dzieci w celu ściągnięcia długów, samochody pułapki, bomby w willach i rabunki – to przypomina kolumbijskie Medellín z lat 90. bądź współczesne Ciudad Juárez. Tymczasem dzieje się tuż obok, w Europie, na południu Hiszpanii, na Costa del Sol, w słynnym kurorcie Marbella. Region ten uchodzi na Półwyspie Iberyjskim za centrum luksusu, wielkie fortuny biznesmenów i członków rodzin królewskich mieszają się tutaj z majątkami mafiosów. Marbella od lat jest ulubionym miejscem międzynarodowych gangów i areną ich krwawej rywalizacji. María José i jej córka odczuły to na własnej skórze jako przypadkowe ofiary mafijnej strzelaniny. Podobnie jak wielu innych Andaluzyjczyków urlop postanowiły spędzić na Costa del Sol z rodziną i znajomymi. Zaraz po przyjeździe poszły z krewnymi do galerii handlowej w pobliżu ośrodka. Nie zdążyły nawet zatrzymać się przy żadnym butiku, gdy zabójcy w samochodzie wystrzelali w ich stronę cały magazynek. „Pamiętam tylko, jak faceci w czarnych kominiarkach strzelali na oślep w naszym kierunku. Jedna kula trafiła mnie w prawą nogę, druga w biodro, następna w prawą rękę”, wspomina María José Ríos, 52-latka z Sewilli, która wówczas miała 38 lat. Po wszystkim w szoku podniosła z ziemi siedem pocisków wystrzelonych z karabinu maszynowego AK-47. Choć minęło 14 lat, wciąż cierpi na zaburzenia lękowe. „Wychodzę z mieszkania i przez głowę przechodzą mi myśli, że mnie zabiją. Unikam czytania lub oglądania wiadomości o przemocy. Ostatnio nie mogłam znieść widoku wnuka, który bawił się zabawkowym pistoletem”. Jej córka Rocío Contreras, dziś 24-letnia nauczycielka, była wtedy 10-latką. Pocisk trafił ją w lewą nogę. Matka i córka miały ogromne szczęście, że przeżyły. Siedmioletni siostrzeniec oraz kuzyn, a także włoski fryzjer Cossimo Pizzi zginęli na miejscu. Celem nie byli jednak niewinni turyści czy fryzjer, lecz członek francuskiego podziemia przestępczego Alain David Benhamou, Francuz algierskiego pochodzenia, znany bardziej jako El Chacal. Gangster wyszedł ze strzelaniny praktycznie bez szwanku, zginął natomiast jego ochroniarz. Do dziś nie udało się ustalić tożsamości płatnych zabójców ani ich zleceniodawców. Benhamou po ataku sam się zgłosił na policję, zeznając, że nie wie, kto i dlaczego chciał go zabić. Uważa się, że atak miał związek z zamordowaniem dwa lata wcześniej w andaluzyjskim mieście Ronda przemysłowca Jeana-Gilberta Pary, z którym El Chacal prowadził szemrane interesy na Costa del Sol. Losy Benhamou są nieznane. Francuski lewicowy dziennik „Libération” w zeszłym roku pisał, że prawdopodobnie wyjechał z Andaluzji i został informatorem francuskiej policji antynarkotykowej. Od tamtego zdarzenia w Marbelli niewiele się zmieniło. W ostatnich miesiącach walki pomiędzy różnymi grupami przestępczymi wręcz się nasiliły. Wzrost przemocy spowodowanej atakami gangów wywołuje obawy, że takie tragedie mogą się powtarzać. Lista morderstw mafijnych wydłuża się. „Bez wątpienia można powiedzieć, że nasze miasto i jego okolice to obszar, gdzie aż roi się od gangsterów. Od Algierczyków z Marsylii po Bułgarów, Duńczyków, Kolumbijczyków czy Szwedów. Marbella stała się takim ONZ dla mafiosów”, powiedział anonimowy oficer policji internetowemu dziennikowi El Español. Ten sam portal donosi, że w Marbelli i w sąsiednich kurortach Fuengirola i Estepona działa 13 organizacji przestępczych z Włoch, Bułgarii, Kosowa, Szwecji, Danii, Kolumbii, Rosji, Francji, Maroka, Albanii, Holandii, Anglii oraz Irlandii. Zdecydowana większość zajmuje się handlem narkotykami i ich przemytem. Właśnie kartele z tych krajów krwawo i brutalnie rywalizują o pieniądze, wpływy i kurczącą się liczbę andaluzyjskich szlaków. Hiszpańskie i zagraniczne media ponownie przypomniały sobie o międzynarodowych gangach w tym regionie na początku maja tego roku, gdy zastrzelono 36-letniego hiszpańskiego narkobarona Davida Ramosa, zwanego El Maradona. Stało się to pod kościołem Virgen del Rocío w San Pedro de Alcántara, gdzie Ramos miał uczestniczyć w uroczystości komunijnej syna. Gdy tylko dojechali pod kościół, napastnik na motorze zatrzymał się przy samochodzie i na oczach dziecka i żony oddał w kierunku Ramosa trzy strzały. W ostatnich miesiącach przed egzekucją zarówno siłownia, jak i bar Ramosa na plaży w Esteponie były