Klany sycylijskie chowają broń i inwestują w globalne przedsięwzięcia finansowe Twarz pociągła, włosy siwe. Przenikliwe spojrzenie bez uśmiechu zdradza inteligencję i upór. To portret komputerowy, sporządzony na podstawie ostatniej dostępnej fotografii z 1963 r. Tak naprawdę policja nie wie, jak wygląda Bernardo Provenzano, obecny capo di tutti capi, boss bossów sycylijskiej mafii, którego poszukuje od 38 lat. Jest typem stratega, choć nosi przydomek „Bestia”. Przemieszcza się rzadko, w konwoju złożonym z szybkich samochodów z uzbrojoną po zęby obstawą. Próba jego aresztowania wymagałaby zgromadzenia zawczasu dużych sił policyjnych. Główny prokurator Palermo, Piero Grasso, człowiek, który od wielu lat próbuje posadzić na ławie oskarżonych „Bestię”, o jego sposobie myślenia wie bardzo wiele. Uważa, że to przestępca znacznie bardziej racjonalny i nowoczesny niż dotychczasowi szefowie cosa nostra. Provenzano ma na każde skinienie nie tylko żołnierzy mafii, lecz także urzędników administracji, wtyczki w policji, adwokatów. Nigdy nie korzysta z telefonu, porozumiewa się za pomocą szyfrowanych kartek, wysyłanych przez adiutantów. Ostatnio w ręce policji wpadła korespondencja bossa. Na jednej z kartek czytamy: „Za twoją zgodą skontaktowałem się z 10122341. Chodzi o duże pieniądze, o których wspominałem 1316942016”. Grafolog, którego ekspertyzie poddano pismo Provenzano, twierdzi, że „ma chłodny, twórczy umysł”. Szyfru na razie nie udało się złamać. „Boss jest prekursorem nowego stylu działania mafii, dostosowanego do możliwości, jakie daje era globalizacji. Nie chce rządzić wszystkim i wszystkimi, jak jego poprzednik, lecz wdraża nową strategię, która doprowadzi do zwycięstwa „mafii nowej generacji”. Na co dzień unika brutalnej przemocy, wywołującej spontaniczny protest społeczeństwa” – pisze Grasso w swej książce „Niewidzialna mafia”. Publikacja ukazała się w tym miesiącu i od razu stała się sensacją sezonu. Pokazuje długoletni proces powstawania na Sycylii i w Mezzogiorno, tj. na biednym południu Italii, wzajemnych zależności interesów polityków i bossów mafijnych, którzy kontrolują wyborców na swoim terenie. Za murem „omerta” Powstawaniu tego sojuszu sprzyjał klimat powszechnego zastraszenia „omerta”. To magiczne słowo znaczy tyle, co „nakaz milczenia i posłuszeństwa”. Przez półtora wieku „omerta” stanowiła mur obronny, za którym sycylijska mafia chroniła się przed ingerencją policji i sądów. Kiedy Sycylijczyk naruszał „omerta”, miał przed sobą dwie ewentualności – znikał w jakimś dole zalany cementem (tak kończyło 80% „zdrajców”), ten zaś, kogo pozostawiono przy życiu, przestawał istnieć nawet dla własnej rodziny. Włoscy kupcy zapłacili w zeszłym roku 18 miliardów euro haraczu i procentów od lichwiarskich pożyczek, do których zaciągania zmuszają ich organizacje mafijne: cosa nostra, neapolitańska camorra i kalabryjska ndrangheta. Grasso uważa, że „omerta”, która była dotąd tajemnicą niezniszczalności mafii, nabiera nowego, międzynarodowego wymiaru i coraz częściej jej nazwa brzmi „tajemnica handlowa” lub „bankowa”. Przed kilkunastu laty bliski przyjaciel Grasso, prokurator Giovanni Falcone, zdołał naruszyć mur „omerta”, stosując udoskonaloną ustawę o ochronie prawnej, policyjnej i materialnej „skruszonych mafioso”. Dzięki ich zeznaniom doprowadził do skutecznego „maksiprocesu” przed sądem w Palermo, podczas którego na ławie oskarżonych zasiadło 400 członków mafii. Falcone zapłacił za to życiem: w sierpniu 1992 r. zginął w wybuchu samochodu na sycylijskiej autostradzie. Jego metoda pozwoliła jednak następcy wsadzić na resztę życia do więzienia zleceniodawcę zamachu, bossa bossów, Toto Riinę i większość przywódców klanów. Czerwony kapturek i wilk Cosa nostra potrafiła się przystosowywać. Za czasów Mussoliniego, który nie tolerował państwa w państwie, mafijni siepacze zasilili szeregi czarnych koszul, mafia chętnie nawiązała współpracę z amerykańskim wywiadem wojskowym, któremu podobno wyświadczyła spore przysługi. Potrafiła też stać się użyteczna dla chadecji podczas jej 45-letnich rządów. Przed sądem w Palermo zakończył się właśnie trwający od 1995 r. proces o powiązania z mafią, wytoczony jednemu z najbardziej wpływowych polityków chrześcijańsko-demokratycznych lat 70. i 80., Calogero Mannino. Podczas 280 posiedzeń sądu ożyła m.in. sprawa ofiar wielkiego trzęsienia ziemi z 1978 r. na południu Italii. Pomoc z funduszów była tak duża, że każdej poszkodowanej rodzinie można było wybudować dużą willę, tymczasem po wielu skandalach i awanturach starczyło tylko na baraki lub marne czynszówki. Przetargi na budowę domów dla ofiar trzęsienia ziemi wygrały
Tagi:
Mirosław Ikonowicz