Magiczny sylwester

Przy 150 pytaniu o sylwestra załamała się. W tym roku nie wypadało pójść na prywatkę do sąsiadów, a już informacja „jestem zmęczona, nigdzie się nie wybieram”, wywoływała kpiące śmiechy. Jeszcze raz przypomniała sobie opowieści znajomych, którzy widząc jej krzywą minę, opowiadali i opowiadali. Marek wyjeżdżał do Zakopanego. Pokój rezerwował w lipcu, bo sama rozumiesz, taka data”. Mirka po raz pierwszy w życiu przetańczy tę noc w ekskluzywnym hotelu. Nabożnie powtarza menu i nazwiska występujących gwiazd. Marcin… Nie, dosyć tego. Alina ucinała rozmowy o sylwestrze. Co z tego, czy to rok 2000, czy jakiś mniej okrągły. I tak będą daleko od siebie. Wezmę dyżur, postanowiła, ale na szpitalnym grafiku znalazła informację, że sylwestrowego pecha miał Janek, który wcale dyżuru nie chciał oddać. – Rozwodzę się – burknął. – To dla mnie jedyna szansa na spokojną noc. Wolę te wszystkie staruszki z demencją niż tę moją żoną. One będą się uśmiechać, a ona… – Janek poprawił grube okulary. Jakby lepiej chciał zobaczyć swoją beznadziejną sytuację. Alina zostanie w domu. Nie będzie odbierać telefonów. Stanisław nigdy nie zdecyduje się na rozmowę z żoną. W okolicach Sylwestra uświadamiała to sobie najboleśniej. Klucze do przeszłości W szpitalu pachniało świąteczną choinką i zupą grzybową. Salowa pchała ciężki wózek, zupa chlupotała niebezpiecznie. Koleżanka Aliny była uszczęśliwiona, że mogła oddać dyżur. Przynajmniej dzień minie mi szybciej pomyślała Alina. W szpitalu panował ruch. Rodziny wpadały nerwowo, całowały starych ludzi, trzymaj się mamusiu i już biegli do sylwestrowych przygotowań. Za oknami pociemniało, Alina spojrzała na zegarek. Czas na obchód. Nic nie zapowiadało komplikacji. Dopiero w ”piątce” Alina zaniepokoiła się. Stara kobieta siedziała z wypiekami na policzkach, szybko oddychała. – Musi mi pani pomóc, tylko do pani mam zaufanie – powtarzała w kółko, a elektrokardiogram mówił, że z sercem nie dzieje się nic złego. – Proszę się uspokoić – Alina wzięła ją za rękę. – Wszystko jest w porządku. Nic złego się me dzieje. – Niech pani do mnie wróci – poprosiła kobieta władczym tonem. Dwie kroplówki. zmiana leków, większość chorych była podekscytowana. Składali jej lękliwie życzenia. Jakby speszeni, że udaje im się wejść w rok 2000. Oczywiście, wróciła do starszej pani. Czekała podparta poduszkami. Wcisnęła jej do ręki klucze. – Błagam, moje dziecko. Tu jest adres. Niedaleko, porządny Mokotów. Idź. Ze zdumieniem oglądała ciężkie klucze. – Przecież syn był dzisiaj u pani, ma pani wszystko. Pamięta opowieść kolegi, którego umierająca pacjentka wciągnęła w zmienianie testamentu. Czarnym humorem w tym wszystkim był fakt, że pozapisywała rzeczy, których nie miała. Nie, nie zgodzi się. – A więc jesteś, kochasz mnie naprawdę – za jej plecami szumiał telewizor. – Przyjdzie, przyjdzie na pewno – inna pacjentka opowiadała drugiej, jak to mąż zwolni się z pracy, bo tej sylwestrowej nocy muszą być razem. – Dobrze – powiedziała Alina – pomogę pani. Zajmie się czymś, nie będzie myśleć o swojej samotności. Julcia żebrak wyciągali dłoń. To dla niego dobry wieczór. Ludzie bali się odmówić, bo jak tak można w magicznego sylwestra. Mieszkanie pachniało perfumami, kurzem i kawą. Zapaliła światło, poruszała się po cichu. Za ścianą jakaś kobieta domagała się, żeby mężczyzna chociaż raz nie zaczynał pić o tej porze. Zdjęcia. Gdzie są te zdjęcia? Druga szuflada od góry, papeteria. Jest wszystko. Zajrzała. Polanica Zdrój, wyblakłym atramentem ktoś informował, że uczesana w zabawne wałeczki kobieta przyjechała tu w lipcu ‘58. Z innego zdjęcia uśmiechał się mężczyzna, który starał się upodobnić do Cybulskiego. Na zawsze zostanie ze swoją Kicią. Uśmiech amanta W noc sylwestrową kobieta chciała mieć te zdjęcia przy sobie. Dyżur Aliny już się skończył. Warszawa poruszała się coraz szybciej. Radość, szum. Zajmie się cudzymi wspomnieniami, może będzie jej łatwiej. Na kolejnych zdjęciach starsza pani i ten niby Cybulski fotografowali się na spacerze, w parku, w pijalni. Wszędzie ten sam gest mocno trzymać się za ręce. Ostatnie zdjęcie przed domem wczasowym. „Niby Cybulski” stał z walizką. Pewnie odjechał, zapewniając, że ureguluje swoje sprawy i wróci.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/1999, 1999

Kategorie: Przegląd poleca