Magnetyzm Antosia

Magnetyzm Antosia

Jak dawniej kuciem kos przed żniwami, gromadzeniem zapasu sznurka do snopowiązałek i stosownych haseł w rodzaju „Każdy kłos na wagę złota”, tak dzisiaj, w połowie lipca, nasza ludność, w tym chłopi z Marszałkowskiej, zajmuje się głównie układaniem koalicji. Nie powiem, co z tego wychodzi, bo znowu redaktorka się skrzywi. Na razie tylko jednemu Antosiowi z Bielan udało się coś zawiązać, choć, prawdę mówiąc, kogut ten w ogóle nie umie „rozmawiać z Polakami”. Po informacji w gazecie ludzie zgłosili się ochotniczo, żeby obronić ptaka przed zarżnięciem, i tak ta koalicja powstała. Bielany to część kiedyś rozległej wsi Pólków, która zmieniła nazwę, kiedy przeszła na własność kamedułów, bo tak sobie zażyczyli nowi właściciele, zakonnicy noszący się na biało. Do Warszawy wieś przyłączono w roku 1916, Antoś naraził się zaś tutejszym mieszczanom, bo piał już o czwartej rano. Zamiast worka pszenicy i podziękowań za czujność od lokatorów blokowiska Antoś dostał od straży zakaz używania tego, co ma najpiękniejsze, bo ktoś na niego doniósł. Straż dzisiaj się wypiera, że żądała dekapitacji, ale wiadomo, że spuściła z tonu, dopiero kiedy koalicja pokazała muskuły, a Mazowsze przypomniało mieszkańcom Bielan, skąd ich ród. Co światlejsi uznali, że przyda im się jeszcze żywy kogut, bo nikt w zastępstwie nie zapieje na konieczną odmianę. Przeglądam listę koalicjantów, którzy się skrzyknęli w obronie Antosia bez uprzedniego wygłaszania partyjnych zaklęć do kamery telewizyjnej, i widzę, to znaczy nie widzę nikogo ze stronnictwa, w którym nosi się koniczynkę w klapie, zamiast pieścić koguty, które od wieków przepowiadają pogodę na wsi i dają znać, kiedy należy wyjść w pole. Ta nieobecność bije w oczy i kryje poważną przestrogę dla przyszłych poszukiwaczy sznurka do zawiązywania następnych koalicji. Antoś ma charakter i dobre CV. Kurczęciem będąc, wpadł do baseniku i jeszcze chwila, a by się utopił. Był zimny i ledwo oddychał; jak mówiła właścicielka reporterowi stołecznej „GW”, wygrzała go pod piersią, a później pod kołdrą. Kto ma za sobą takie przeżycie, zapomina o strachu i słucha tylko zewu własnej krwi. Nie zważa nawet na śmiertelne niebezpieczeństwo. Prze do czynu, pieje, skoro świt, choć wokół zawiązują się spiski na jego życie. W tym zachowaniu Antosia powinni znaleźć podpowiedź polityczni sztabowcy, trawiący czas na deliberowaniu, zamiast organizować „poruseństwo”, jak mówi pewien gazda. Ludzie stanęli za Antosiem, bo ich zabolało, co mu grozi. Obronili jego prawo do życia i radosnego piania. Dlaczego nie potrafią tego zrobić w odniesieniu do siebie, w obliczu zagrożenia własnej wolności? Kogut w ogóle zasługuje u nas na więcej szacunku. Narodowe święto Francuzów jest dobrą okazją do upomnienia się o tego ptaka, a właściwie byłoby, gdyby nie pewien incydent na kilka dni przed obchodami. Francuski Chantecler o imieniu Maurycy sam ledwie uszedł z życiem, chociaż budził nie śpiących w mieście, tylko przyjeżdżających na wieś. Poza tym piał dwie godziny później niż Antoś na Bielanach, ale i to go nie uchroniło przed oskarżeniem. Francuzom zazdroszczę, że zburzyli Bastylię w lipcu, kiedy przyjemnie się świętuje, co nam nie wyszło 4 czerwca, bo niestety zawiodła dostawa krwi i nie odebrano życia żadnemu „żołnierzowi wyklętemu”. Nie zazdroszczę im koguta, bo mamy swojego, a ich, jak się zdaje, wylądował na godle dość przypadkowo, podczas rewolucyjnej zawieruchy. Mogło coś się pomieszać, bo po łacinie gallus to zarówno kogut, jak i mieszkaniec Galii. Kogut ma przewagę nad innymi ptakami w herbach. Niełatwo mu dorysować drugą głowę, co różne narody zrobiły np. orłu, albo wetknąć w szpony jakieś żelastwo, a nawet dokleić ciężarek do ogona. Po odlocie Antosia (chyba do ks. Drozdowicza w Lasku Bielańskim) potrzebujemy nowego ptaka. Radzę zarekwirować Francuzom, żeby sobie nie myśleli, że tylko państwom starej Unii wszystko wolno. Wart polecenia jest także kogut muzułmański. Kiedy Prorok ujrzał go w pierwszym niebie, był tak wielki, że grzebieniem czesał drugie. Ten egzemplarz zabójczo pieje. Wyrywa ze snu „wszelkie stworzenie” z wyjątkiem człowieka. Na Bielany jak ulał. Fot. Demotywatory.pl Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 29/2019

Kategorie: SZOŁKEJS