Czy uzdolniony informatyk jest mniej wart od uzdolnionego sportowca? Tysiące polskich nastolatków utalentowanych ruchowo chodzi do specjalnych szkół sportowych, ma trenerów, masażystów, psychologów itp., korzysta ze stypendiów przewyższających niejednokrotnie średnią płacę w kraju, wyjeżdża na zgrupowania w Polsce i na świecie, otrzymuje sprzęt o wartości tysięcy złotych. Nikt nie wyobraża sobie, że mogliby odnieść jakikolwiek większy sukces tylko dzięki szkolnym lekcjom WF, dodatkowym zajęciom SKS i podwórkowej zaprawie z kolegami. Za oczywiste też uważa się, że trenerzy wybitnych młodych sportowców systematycznie otrzymują motywujące nagrody. Bardzo podobnie jest z dziećmi i młodzieżą o wyjątkowych uzdolnieniach artystycznych. Też mają specjalne szkoły i system kwalifikacji do nich. Nikt nie oczekuje od nich sukcesów np. w konkursie chopinowskim jedynie dzięki lekcjom muzyki w szkole powszechnej, a nawet zajęciom w miejscowym domu kultury. Wszyscy czy prawie wszyscy przyjmują jako oczywiste, że wybitne uzdolnienia sportowe lub artystyczne trzeba rozwijać od dziecka pod okiem fachowców. Sukces zaś jest owocem wieloletniego, ciężkiego treningu prowadzonego w odpowiednich warunkach. Matematyk może tylko pomarzyć Tym bardziej może zdumiewać w Polsce stosunek do rozwoju wybitnych uzdolnień intelektualnych, choćby w dziedzinie matematyki, informatyki, nauk przyrodniczych czy techniki. Według dosyć popularnego i realizowanego w praktyce poglądu, rozwój utalentowanego matematyka, informatyka bądź fizyka powinien się odbywać w szkole powszechnej, na zwykłych lekcjach, wspartych ewentualnie jakimś szkolnym kółkiem pod opieką przeciętnego nauczyciela i samodzielnymi lekturami. Wszelkie wyspecjalizowane szkoły lub klasy dla takich uczniów albo inne dalej idące formy zorganizowanej pomocy mają najpewniej zgubny wpływ na młode duszyczki, demoralizując je ohydnym poczuciem elitarności oraz pozbawiając umiejętności kontaktów z tzw. przeciętnymi ludźmi. Nawet najwybitniejszy nastolatek o uzdolnieniach intelektualnych może tylko pomarzyć o warunkach, jakie mają w Polsce jego uzdolnieni sportowo koledzy, i o środkach wydawanych na rozwój talentu. Najwyższe roczne (!) stypendium MEN (co roku dostaje je ok. 300 osób w skali kraju) wynosi nieco ponad 3 tys. zł – podobną kwotę niejeden młody sportowiec otrzymuje miesięcznie. Na wszystkie (!) licealne olimpiady przedmiotowe (łącznie z dziwolągami typu olimpiada wiedzy misyjnej o Afryce) resort wydaje rocznie poniżej 7 mln zł – na jedną (!) z licznych „nadziei medalowych” przed igrzyskami w Londynie podatnicy wyłożyli aż 10 mln. Tymczasem to wybitnie uzdolnieni intelektualnie są naszym największym skarbem. Spośród nich właśnie będą się rekrutować najznakomitsi naukowcy oraz inni specjaliści o najwyższych kwalifikacjach, od których będzie zależeć miejsce Polski w świecie konkurencji opartej na wiedzy. Bez ich odpowiedniego rozwoju jesteśmy jako kraj skazani na klęskę w globalnej rywalizacji w odkrywaniu i wykorzystywaniu nowych technologii. Może się okazać, że nie tylko nie będziemy w stanie niczego czy prawie niczego nowego do nich wnieść, ale nawet nie zdołamy zrozumieć i wykorzystać wkładu innych. Ten fakt zauważyła już dawno Unia Europejska – w strategii lizbońskiej postuluje się uznanie wybitnie uzdolnionych za osoby o szczególnych potrzebach edukacyjnych i objęcie ich wyspecjalizowaną dodatkową opieką w stopniu nie mniejszym niż osób niepełnosprawnych. MEN nawet to zrobiło, ale… czysto formalnie – nakładając stosowny obowiązek na szkoły. W praktyce na każdego ucznia z niepełnosprawnością gminie czy powiatowi przysługuje (i bardzo słusznie) zwiększona subwencja budżetowa, osiągająca w niektórych przypadkach nawet 10-krotną wartość standardowej. Podobnie szkoły sportowe, mistrzostwa sportowego czy artystyczne otrzymują na ucznia czasem nawet trzy razy więcej niż szkoły zwykłe. Na uczniów wyjątkowo uzdolnionych intelektualnie żadne dodatkowe subwencje ani dofinansowanie szkół nie przysługują. Odwrócona hierarchia wartości Mamy w Polsce wyraźnie odwróconą hierarchię wartości i nakładów w systemach kultury fizycznej i edukacji. Większa część niemałych środków oraz energii i uwagi nie służy rozwojowi kluczowych dla zdrowego stylu życia społeczeństwa zainteresowań i nawyków związanych z masowym sportem młodzieżowym i rekreacyjnym. Służy wyłącznie wyszukiwaniu i przygotowaniu kadr profesjonalnego sportu wyczynowego. Opowieści o walorach promocyjnych tego sportu dla poszczególnych krajów można tymczasem między bajki włożyć – przy obecnym stanie światowych mediów i szumie informacyjnym każdy ogląda (jeśli ogląda!) swoich medalistów. Z drugiej strony znamy wielkie sukcesy biegaczy z Etiopii,