SOBIESŁAW ZASADA: Chciałem pokazać wszystkim, którzy czekali na pierwszy w życiu samochód, że fiat 126p to dobry produkt Sobiesław Zasada – kierowca rajdowy, założyciel i główny udziałowiec Grupy Kapitałowej Sobiesław Zasada. Do dzisiaj pozostaje jedynym zawodnikiem nie tylko z Polski, ale ze wszystkich państw tzw. bloku wschodniego, który w sporcie rajdowym został kierowcą fabrycznym najlepszych firm samochodowych jak: Steyr-Puch, Porsche, BMW i Mercedes-Benz. Jest 11-krotnym rajdowym mistrzem Polski w klasyfikacji generalnej, zwycięzcą 148 rajdów samochodowych, zdobywcą pięciu złotych medali za wybitne osiągnięcia sportowe. Opublikował wiele książek z dziedziny motoryzacji. Jak się zaczęła pańska przygoda z polskim fiatem 126p i skąd wziął się pomysł pojechania nim na Rajd Monte Carlo? W książeczce „Uwagi i rady Sobiesława Zasady” pisze pan, że jeździł wcześniej jeszcze mniejszym autem. – Wcześniej prywatnie jeździłem już fiatem 126, a austriacki Steyr-Puch też był robiony na karoserii 126, tylko podwozie miał inne. Byłem zaangażowany w promocję naszego małego fiata. Chciałem pokazać wszystkim, którzy czekali na pierwszy w życiu samochód, że to dobry produkt. Że nie tylko nadaje się do jazdy po mieście, ale można nim odbywać dłuższe wycieczki, ba, podróżować po całej Europie. Stąd pomysł udziału w Rajdzie Monte Carlo w 1975 r. Ponieważ produkcja w kraju dopiero się zaczęła, patronowały tej wyprawie tzw. czynniki, zwłaszcza Tadeusz Wrzaszczyk, wcześniej dyrektor zjednoczenia, potem minister, w końcu wicepremier. Było też wsparcie medialne. Zaangażował się w nie Maciej Szczepański, redaktor naczelny katowickiej „Trybuny Robotniczej”, który właśnie został szefem telewizji. Wszystkim zależało, aby marzenia milionów ludzi o własnym samochodzie nabrały realnych kształtów. W tym czasie, tzn. w 1975 r., już ponad 500 tys. Polaków zrobiło przedpłaty na małego fiata i miało odebrać swoje auto w ciągu trzech najbliższych lat. We wspomnianej książeczce podkreślał pan, że samochód spisywał się w rajdzie znakomicie. „Wsiedliśmy z Longinem Bielakiem, który dołączył do mnie w Zakopanem, pojechaliśmy przez Czechosłowację, Węgry, Austrię, Włochy, Francję do Monako i po drodze nic się nie działo. Wróciliśmy do kraju i przez cały czas nie wyjmowaliśmy nawet śrubokręta, nic się nie psuło, nie zawiodło w podróży, która trwała siedem dni i liczyła 8 tys. km”. Czy tak pan to zapamiętał? – Właśnie tak. Chcieliśmy pokazać, że tym autem można przemierzać długie trasy nawet w dosyć trudnych warunkach drogowych. Rajd Monte Carlo to w końcu zimowy przejazd przez Alpy, jazda po śniegu, więc na miejscu zbiórki wszystkich ekip we francuskiej miejscowości Chambery, u podnóża Alp, założono nam opony z kolcami. Udało się też uzyskać zgodę na jazdę trasą rajdu, ale nie w zawodach. Startowało ok. 300 samochodów, ale regulamin przewidywał, że kto po przejechaniu dowolnego odcinka spóźni się ponad 30 minut, odpada. W ten sposób do mety dojechało o 80 samochodów mniej niż wystartowało. My tylko jeden raz spóźniliśmy się dwie minuty, a więc samochód i załoga, choć nie klasyfikowani, spisali się lepiej niż wiele renomowanych marek prowadzonych przez fabrycznych zawodników. Przekonał pan Polaków, że to dobry samochód i że warto za niego zapłacić tyle, ile wynosiła wówczas cena urzędowa? – Myślę, że tak. Jeszcze 10 lat wcześniej w Polsce było zarejestrowanych 200 tys. aut osobowych. Potem nastąpił żywiołowy wzrost. Liczba fiatów z Fabryki Samochodów Małolitrażowych w Bielsku szybko przekroczyła milion. Choć tak naprawdę szał motoryzacyjny zaczął się w latach 90. Dziś mamy zarejestrowanych 25 mln aut! Prezes Automobilklubu Polska Romuald Chałas opowiada, że gdy przed laty pracował w Carservisie, dziennie wydawał po 150 małych fiatów. Dzisiaj diler, który sprzeda 100 aut na miesiąc, jest szczęśliwy. – Ale w samej Warszawie jest dziś ponad setka dilerów. Rocznie sprzedaje się ogółem ponad 400 tys. aut nowych i ok. 1 mln używanych. Niestety, często używane samochody to złom, który niszczy środowisko. Przejdźmy do pańskich wyczynów sportowych. Jest pan trzykrotnym mistrzem Europy w rajdach samochodowych i trzykrotnym wicemistrzem w tej dyscyplinie w czasach, gdy rozgrywki te miały rangę mistrzostw świata. Czy sport samochodowy też wymaga doskonałej kondycji fizycznej, długotrwałych treningów i szlifowania formy? – Z pewnością tak.