Malujemy sosny dla pana starosty!

Malujemy sosny dla pana starosty!

Premier Składkowski urządza jazdy patrolowe otwartym samochodem, aby przyłapywać na gorącym uczynku wszystkie wykroczenia przeciw estetyce miejsc publicznych „Malujemy sosny dla pana starosty!” to tytuł reportażu o akcji porządkowej w powiecie miechowskim, zamieszczonego w „Ilustrowanym Kuryerze Codziennym”. Zainicjował ją wiosną 1938 r. premier i minister spraw wewnętrznych gen. Felicjan Sławoj-Składkowski, w celu poprawiania wyglądu miast i wsi. Akcja ta w całym społeczeństwie – sądząc po głosach prasowych – wywołała ogromne emocje. Nie należy jednak mylić tych działań z nakazem budowania ubikacji na wsi – słynnych sławojek, inicjatywą ze wszech miar pożyteczną, realizowaną w latach 1927-1929, kiedy gen. Składkowski był ministrem spraw wewnętrznych. Do września 1928 r. szalety postawiło 60% właścicieli gospodarstw wiejskich. Podobne działania podejmowano wówczas w miastach, gdzie obok ubikacji powstawały także kryte śmietniki. Akcji porządkowej z 1938 r. najwięcej uwagi poświęcił sam premier Składkowski w publikowanych po wojnie tekstach wspomnieniowych, w których zapisał, jak przeklinała go ludność „zamiatająca ulice, sadząca drzewka, grodząca płoty, bieląca domy”. Nie wyjaśnił natomiast, jakie były główne powody tego niezadowolenia. Sama akcja zarządzona przez gen. Składkowskiego początkowo nie wzbudziła większego zainteresowania w prasie codziennej. Dopiero 29 maja w wileńskim dzienniku ukazał się duży reportaż zatytułowany „W Nowogródzkim zaciszu”. Przedstawiono w nim opis bielenia miasta jako wynik wykonywania zarządzenia generała: „Na górze pod słońcem leży Nowogródek i bieli się, bieli aż oczy bolą. (…) Na każdym chodniku, przy każdym sklepie, na starym krześle, na pace, stołku czy beczułce, stoją zadki żydów (tak w tekście – przyp. AS), szelkami ku miastu, twarzami do ścian swych nieruchomości i smarują, smarują pędzlami od góry do dołu i z powrotem od rynsztoku po krokwie, na biało i biało. I Radziwiłłowskie hale targowe białe, i domy białe, i kościoły i cerkwie. Bieli się, bieli Nowogródek na górze wysokiej, jak Algier, Trypolis w taki dzień, słońcem zalany, minaretów by mu tylko dodać”. Sołtys z siekierą Odtąd w „Słowie” i w innych gazetach przez kilka następnych miesięcy bardzo dużo miejsca poświęcono działaniom administracji terenowej, zainicjowanym okólnikiem wydanym przez premiera jako ministra spraw wewnętrznych. Z informacji tych można się dowiedzieć, że, po pierwsze, cała administracja terenowa w kraju – od wojewodów, przez starostów, burmistrzów, wójtów, sołtysów, do posterunkowych policji – zaangażowała się w tę akcję, jak gdyby nic ważniejszego do wykonania nie było, a po drugie, że istniała całkowita dowolność w jej przeprowadzaniu, a istotne różnice dotyczyły nawet poszczególnych powiatów. Na przykład bardzo gorliwie realizowano ją w powiecie wołożyńskim (województwo nowogródzkie). Po wydaniu 9 kwietnia przez wojewodę odpowiedniej odezwy do ludności w sprawie akcji porządkowej starosta odwołał się wkrótce do duchownych, katolickich i prawosławnych oraz rabinów, domagając się, aby w okresie jej propagowania, między 24 a 30 kwietnia, także w nią się zaangażowali. Starosta wołożyński Ludwik Cichy stał się jednym z bohaterów artykułu Józefa Mackiewicza. Publicysta opisywał w nim m.in. sołtysa biegającego z siekierą po wsi i rąbiącego ogrodzenia nieznajdujące jego aprobaty, przy czym wzorem dla niego był ów starosta, który osobiście obalił chłopski płotek. Na przeprowadzenie bielenia płotów i chałup dawano w tym powiecie chłopom od jednego do trzech dni. Jako przykład skutków akcji autor tekstu podawał wieś Dziesiętniki, gdzie wszystko było zachlapane wapnem – stare klony, grusze, żywopłoty. Ciekawe były zamieszczone przez Mackiewicza komentarze ludności dotyczące tego porządkowania. Jedni uważali, że to spisek żydowski, bo zapotrzebowanie na wapno spowodowało znaczący wzrost jego ceny. Żydzi w miasteczkach ledwo nadążali je ważyć, a chłopi czekali w kolejkach. Drudzy dowodzili, że bielenie służy temu, aby samoloty przypadkowo nie lądowały w Sowietach. Wojewoda zaś miał podobno latać samolotem i sprawdzać, czy jest biało, bo oblatuje go strach przed inspekcją premiera. Jakiś starowier twierdził, że akcja bielenia domów i płotów dowodzi, że Polaków słusznie nazywają białymi. Samowola administracyjna panowała nie tylko w powiecie wołożyńskim. W okolicach Klecka w powiecie nieświeskim urzędnikom podpadli chłopi ze wsi Łukawce. Kazano im nie tylko pobielić ściany i płoty, ale też polikwidować żurawie przy studniach i zastąpić je kołowrotami. Koszt przebudowy urządzeń przy pojedynczej studni

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 48/2022

Kategorie: Historia