Małysz doda ci skrzydeł

Małysz doda ci skrzydeł

Ile można zarobić na latającym Polaku? Mistrz świata z Lahti, triumfator Turnieju Czterech Skoczni i zdobywca Pucharu Świata z ubiegłego roku, a niebawem być może także mistrz olimpijski – Adam Małysz – stał się nie tylko ulubieńcem dziennikarzy, polityków, natchnieniem artystów i symbolem narodowym, ale także znakomitym towarem, który z zyskiem można sprzedać. Zanim na dobre rozpoczął się nowy sezon skoków narciarskich, w redakcjach gazet i studiach telewizyjnych dyskutowano, jak „na lep Małysza” przyciągnąć jeszcze więcej czytelników i widzów. Pojawiły się kolorowe wkładki przypominające jego sukcesy. „Tempo” od dłuższego czasu drukuje w odcinkach książkę Marka Serafina pt. „Małysz”. Rzecz o sportowych wyczynach skoczka z Wisły. „Mega Sport” opublikował zdjęcie promiennego Adama i pyta w tytule: „Upadek czy tron?”. Chodzi o to, czy Adam utrzyma formę z poprzedniego sezonu. Wygląda na to, że utrzyma, bo Małysz znowu wygrywa i pierwsze strony gazet zapełniają się jego nowymi fotografiami. Tytuły artykułów: „Małysz Superstar”, „Puchar Małysza”, „Fantom na deskach”, „Skok do historii”, „Złoto-lodowy medal polskiego skoczka”, „Król powietrza”, „Małysza skok na kasę”, „Adam na holu”, „Bomba z Polski”, „Polski orzeł”, „Skok Małysza w XXI wiek”, „Nogi jak dynamit” czy „Ikar na nartach”. Złoty strzał Red Bulla Dzięki znakomitym wynikom sportowym Małysz jest dziś bogatym człowiekiem. W ubiegłym sezonie zarobił – jak się szacuje – ok. 800 tys. zł. Za wygranie Turnieju Czterech Skoczni otrzymał warte 100 tys. zł audi A4 quatro, które zresztą oficjalnie przekazał żonie Izabeli. Dodajmy, że stypendium, które otrzymuje z UKFiS, to 3,5 tys. zł miesięcznie. 96 tys. zł to pula nagród do wygrania w każdym jednodniowym konkursie o Puchar Świata, 128 tys. zł w zawodach dwudniowych. W tegorocznym Turnieju Czterech Skoczni można zarobić ponad 800 tys. zł. Na konto polskiego skoczka wpływają też pieniądze za udział w reklamach. Wyłączność na dysponowanie wizerunkiem Adama Małysza ma Jacek Kisielewski z firmy Fan Sport Wisła. On też umawia spotkania, wywiady i zabiega o kontrakty reklamowe. O szczegółach swojej pracy nie chce rozmawiać. Tymczasem specjaliści od reklamy nie są zachwyceni wszechobecnością Małysza, bo jego nadmierna eksploatacja obniża skuteczność działania reklamowego. Małysz zachwalał więc zupy w proszku (chociaż głoszono wszem wobec, że przed zawodami jada tylko bułkę z bananem) i czekoladę (przekonując, że to dzięki niej osiągnął sukces, bowiem delikatna czekolada robiona jest z pasją). Za wręcz idealne uważa się skojarzenie skoczka z produktem poprzez hasło „Red Bull doda ci skrzydeł”. Reklama tego napoju pojawiła się na kasku Małysza tuż przed ubiegłorocznym konkursem Czterech Skoczni. Menedżer Eddie Federer dowiedział się od słynnego Austriaka Andreasa Goldbergera o wielkiej formie Polaka i zaczął z nim rozmowy. Ale przed pierwszym konkursem w Oberstdorfie zdążył zawrzeć z Małyszem stosowną umowę jedynie „na gębę”. Warunki, przedstawione potem na piśmie, zaoferował chyba niezłe, bo Adam Red Bulla na kasku i na czapeczce zostawił. Producent tego napoju zrobił interes życia. Co trzeci Polak wie, jakie logo widnieje na kasku i czapeczce skoczka. Tak wysoki stopień rozpoznawalności marki jest ewenementem nie tylko na skalę polską, ale i światową. Osiągnięcie takiego efektu za pomocą tradycyjnej reklamy telewizyjnej wymagałoby nakładów w wysokości kilku, a może nawet kilkunastu milionów dolarów. Zdaniem dr Pawła Wójcika, psychologa reklamy z IQS and Quant Group, z punktu widzenia Małysza problem rozdrabniania się na wiele reklamowanych produktów nie istnieje. Małysz stał się symbolem sukcesu Polaków. I to symbolem bardzo lubianym, bo skoczek jest przecież sympatycznym człowiekiem. Na razie przyjmuje propozycje korzystne finansowo. Ci, którzy odkryli Małysza dla siebie pierwsi, zyskają na reklamie z jego udziałem najwięcej. Poliż znaczek z Małyszem Kombinezon najlepszego skoczka upstrzony jest logo różnych firm, chociaż jeszcze nie tak dawno zdobił go tylko jeden napis: Loos International – The Boiler Company. Jej właściciel, były skoczek, Carlo Loos z Bischowshofen zajmuje się produkcją kotłów i systemów grzewczych. Z sentymentu do narciarstwa dawał polskim skoczkom trochę pieniędzy, za które kupili kombinezony, narty i dwa volkswageny passaty umożliwiające

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 52/2001

Kategorie: Sport