Małżeńskie brudy na wokandzie

Małżeńskie brudy na wokandzie

Sąd ma narzędzia, żeby sprawę rozwodową przyspieszyć. Pytanie tylko, czy chce z nich korzystać Sędzia Marcin Łochowski z Sądu Okręgowego Warszawa-Praga w Warszawie – Rozwody z punktu widzenia prawnego to ponoć proste sprawy. A z ludzkiego? – Wielu sędziów nie lubi tych spraw. To duże obciążenie psychiczne, gdy jednego dnia trzeba uczestniczyć w sześciu-siedmiu rozprawach, na których ludzie wywlekają różne brudy. Wychodzi się bardzo zmęczonym. – Ludzie mówią o formalizmie, zwłaszcza spraw pojednawczych. – Już ich nie ma. Od ubiegłego roku sąd może kierować strony do mediacji, gdy uzna, że są widoki na utrzymanie małżeństwa. Odbywa się to poza salą, nie rani tak psychicznie, poza tym odciąża sądy. – Czy osobowość sędziego ma wpływ na sprawę? Ludzie narzekają na złośliwe starsze panie i młodych sędziów, którzy nie znają życia. – Dla rozwodzących się żaden sędzia nie będzie dobry, bo mężczyzna będzie trzymał stronę męża, kobieta będzie złośliwa, młody się nie zna, a starszy to już zapomniał, jak to było. Jak w każdym zawodzie są sędziowie lepsi i gorsi, mniej i bardziej sprawni. Krążyła anegdota o sędzi, która jeszcze w latach 80. z przyczyn ideologicznych nie udzielała rozwodów. – A skąd tyle absurdów? Mąż ma już wyrok za bicie, a sąd przesłuchuje listę świadków, żeby stwierdzić rozpad pożycia lub ustalić winę. Czy sąd dysponuje jakimiś narzędziami, żeby postępowanie przyspieszyć? – Tak, tylko pytanie, czy chce z nich korzystać. Strony robią tyle, na ile sąd im pozwala. Jeżeli pozwala, by strona na każdej rozprawie powoływała kolejnego świadka, aby przedłużyć postępowanie, to należy zbadać, czy sprawnie je prowadzi. W zasadzie świadkowie powinni być zgłoszeni na pierwszym posiedzeniu, a jeśli sąd widzi, że dowody są mnożone dla zwłoki, powinien określić termin, np. dwa tygodnie na zgłoszenie wszystkich wniosków. Jedna ze spraw, gdy pozwany nie stawiał się wielokrotnie, usprawiedliwiając się wątpliwymi zwolnieniami, trwała latami, zanim trafiła do Sądu Najwyższego. Ten przyjął, że sąd słusznie uznał, iż w takim wypadku usprawiedliwieniem nieobecności może być tylko zaświadczenie od biegłego lekarza sądowego. Nawet w takich sytuacjach sąd nie jest bezradny, trzeba tylko woli. EG Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 11/2006, 2006

Kategorie: Kraj
Tagi: Przegląd