Gdy korek powoduje mama nurogęś z pisklętami, kierowcy nie utyskują Przyznam się, że nie znoszę jeździć do Warszawy. Tłok, hałas, spaliny, brak uprzejmości, a do tego korki. Zwłaszcza te ostatnie mnie dobijają, a niestety coraz rzadziej mam okazję przyjechać autobusem. Wbrew obietnicom miłościwie nam panujących wykluczenie transportowe prowincji postępuje. Od początków pandemii z mojej gminy zniknęło ponad 30% połączeń ze stolicą, a te, które zostały, podrożały znacząco. Jest jednak jeden korek, w którym kiedyś chciałbym się znaleźć. Kobiecy wybór Co roku wiosną wsłuchuję się w doniesienia radiowe o utrudnieniach w stołecznym ruchu drogowym. Co jakiś czas ich sprawcami są maszerujące nurogęsi, które coraz liczniej zamieszkują stolicę. Przy tej okazji nie słychać tradycyjnych utyskiwań mieszkańców Warszawy i dojeżdżających do stolicy. Panuje wręcz zadziwiająca wyrozumiałość. Wszyscy pokochali puchate kulki, otoczone matczyną miłością. Nie dziwię się. Gdy sprowadzałem się nad Narew, jednym z ptaków, które mnie do tego skłoniły, była nurogęś. Podczas pierwszej wizyty w przyszłym domu przeleciała tuż koło niego. Później widywaliśmy się przez kilka lat, zaobserwowana wówczas para gnieździła się na wyspie, 2 km ode mnie. Po lęgach widywałem mamę nurogęś, która wodziła pisklęta. Te, które zmęczyły się samodzielnym pływaniem, wskakiwały matce na grzbiet i korzystały z podwózki. Ale po kolei. By były maluchy do przewożenia na grzbiecie, najpierw konieczne jest zapłodnienie. Pary zawiązują się w grudniu, na zimowiskach. U kaczek zwykle nie jest to porywające widowisko: chłopaki pływają tam i nazad albo okrążają upatrzoną dziewuchę. Stroszą przy tym irokeza i wydają niskie, chrapliwe głosy, nieprzypominające kwakania większości kaczek. Zainteresowane panny na wydaniu, a co roku wszystkie dorosłe samice są pannami na wydaniu, bo małżeństwo zawierane jest na kilka miesięcy, odpowiadają podobnie romantycznym chrapnięciem i nastroszeniem swojego czuba. Ten u dziewczyn jest bardziej okazały, choć, jak to zwykle u kaczek bywa, samiec uchodzi za ładniejszego, czyli bardziej barwnego. Samica jest ubarwiona kontrastowo, z wyraźnie odcinającą się brązową głową i górną częścią szyi. Dolna jest bardzo jasna, wręcz biała. Biało-czarny samiec w czasie godów z daleka rzuca się w oczy. Z bliska można dostrzec różowawy nalot na białych częściach oraz zielonkawą opalizację części ciemnych. U większości kaczek samce są wyjątkowo barwne i nie zajmują się potomstwem. Ale to nie tak, że tylko samce o tym zadecydowały w ewolucyjnej przeszłości. To samice wybierały bardziej efektownych facetów. Samiec, który rzuca się w oczy i nic go nie zjadło, to twardziel, z nim warto mieć jaja! Samice konkurują o najbardziej barwnego samca i tylko te najlepsze dostaną supermenów. Słabsze dziewczyny muszą się zadowolić mniej efektownymi kawalerami. W związku raczej nie ma szans na skok w bok, jak u drobnych wróblowatych, bo tu chłopaki niemal na krok nie odstępują swoich wybranek. Para będzie się trzymała do wylęgu młodych. Wprawdzie chłopaki nie wysiadują, ale póki jaja są w gnieździe, czatują w pobliżu, a w razie zagrożenia starają się na sobie skupić uwagę napastnika, co nie jest trudne, zważywszy na koloryt. Gdy młode się wylęgną, samce ulatniają się, co ma sens – ich ubarwienie mogłoby ściągnąć na maluchy niebezpieczeństwo. Po rozstaniu z rodziną zaszywają się w trzcinowiskach i pierzą, czyli gubią dotychczasowe pióra i zastępują je nowymi, już stonowanymi. Ojczyste gniazdo Tymczasem potomstwo czeka pierwszy życiowy skok. I to z wysokości kilkaset razy większej niż ich własny wzrost! Nurogęsi preferują lęgi w dziuplach, niekiedy na wysokości niemal 20 m. Samica zlatuje i wzywa pociechy z poziomu gruntu. Maluchy najpierw muszą wspiąć się do otworu za pomocą ostrych pazurków u łapek, a następnie skoczyć w czeluść! Na szczęście pisklęta są nadzwyczaj lekkie, otoczone puchem, a ich kości jeszcze nie są mocno połączone ze sobą, dzięki czemu rzadko dochodzi do ofiar przy pierwszej podróży powietrznej. Na kolejną poczekają ponad dwa miesiące. Niekiedy, gdy brakuje dziupli, samice zakładają gniazda w szczelinach murów, w gniazdach myszołowów lub wron, a niekiedy nawet w norach lub pod pochyłymi gałęziami wierzb. Bardzo pomocne okazują się specjalne budki lęgowe dla nurogęsi, widuję je w obfitości w Warszawie, a także w niektórych innych miejscach w Polsce. Niezależnie od jakości domostwa maluchy trzeba doprowadzić do wody, niekiedy nawet 2 km.