Masa gangsterów

Masa gangsterów

„Skruszeni” przestępcy „Pruszkowa” pogrążą dawnych kolegów? Do sądu w Warszawie wpłynął akt oskarżenia przeciwko szefom gangu pruszkowskiego. Na pierwszy rzut oka zarzuty prokuratury wyglądają blado – bossom „Pruszkowa” grozi nie więcej niż 10 lat więzienia. Zarzuca się im kierowanie związkiem zbrojnym, produkcję i sprzedaż narkotyków, ale również ubliżanie strażnikowi miejskiemu i posiadanie nielegalnego prawa jazdy. To wszystko budzi wątpliwości – większość szefów „Pruszkowa” aresztowanych została w sierpniu 2000 roku, śledztwo przeciwko nim trwało więc ponad półtora roku. Nikt nie ukrywa, że mogło się zakończyć aktami oskarżenia tylko i wyłącznie dlatego, że policjanci i prokuratorzy mogli korzystać z zeznań czterech świadków koronnych, skruszonych gangsterów, którzy oskarżali kolegów. A przede wszystkim Jarosława S., pseudonim „Masa”, jednego z „oficerów Pruszkowa”. Na ile są to zeznania wiarygodne? Czy „skruszeni” podtrzymają przed sądem swe zeznania? Czy obronie uda się je podważyć? Czy może wreszcie zdarzyć się, że gangsterzy szybko wyjdą na wolność i będą kontynuować swoją działalność? Skruszeni czy gracze? Policjanci krzywią się, gdy pytamy ich o świadków koronnych. To na podstawie ich zeznań można było „posadzić” szefów. A na ile można uznać je za wiarygodne? W zasadzie wszyscy – politycy, policjanci, prokuratorzy, zarzekają się, że jest to szczególnie delikatna instytucja. – Siedzącego od roku czy od dwóch lat w więzieniu gangstera, zagrożonego, powiedzmy, karą 25 lat więzienia, obiecując mu wolność, można bez specjalnego przymusu przekonać do świadczenia przeciw komukolwiek i w jakikolwiek sposób. Jednym słowem, jest to instytucja, która wymaga mądrej, wiarygodnej, ostrożnie działającej prokuratury – przypomina Jan Maria Rokita z PO. Ostrzeżenia Rokity współbrzmią z wydarzeniem sprzed mniej więcej dwóch lat. Wtedy to Danuta Waniek, wówczas posłanka SLD, otrzymała list napisany w areszcie przez Zygmunta Raźniaka, ps. „Bolo”, jednego z liderów „Pruszkowa”. „Bol” pisał: „Przychodzą do mnie do celi różni ludzie, którzy się nie przedstawiają i wypytują o kontakty mafii z politykami SLD. Obiecują, że jak ujawnię odpowiednie informacje, to zwolnią mnie z więzienia ze względu na stan zdrowia”. Policjanci – pisała o tym „Polityka” – wyśmiali list „Bola”, jako taktykę obrony: gangster postanowił przestawić swoją kryminalną sprawę na tory polityczne i szukać obrony w obozie przyszłych zwycięzców. Ostrzeżeń, by nie wierzyć bezkrytycznie „skruszonym”, jest więcej. „Masa” zdążył już oskarżyć niemal wszystkich – policjantów, adwokatów, urzędników gminnych, Lecha Wałęsę i Mieczysława Wachowskiego, a ostatnio Barbarę Piwnik. Policjanci, z którymi rozmawialiśmy, pytani, czy wierzyli „Masie”, nawet nie próbują udawać. – To była gra – mówi jeden z nich. – Między nim a nami. Nie mogliśmy bezkrytycznie mu wierzyć. Musieliśmy weryfikować to, co nam mówił. Bo chodziło o to, abyśmy wykorzystali świadka koronnego, a nie on nas. Ale faktem jest, że bez świadka koronnego nie dalibyśmy sobie rady. Dzisiejsi przestępcy to zawodowcy. Nie wystarczy nafaszerować ich otoczenia środkami technicznymi, by zbierać dowody. Potrzebny jest więc człowiek ze środka. Wtedy możemy spojrzeć na gang, na jego strukturę, jego oczami. Im wyżej świadek koronny jest uplasowany, tym więcej możemy zobaczyć. Czego możemy się spodziewać po byłym szefie gangu? To był bardzo trudny świadek, on wciąż prowadził własną grę. Składał takie propozycje – puśćcie mnie na kilka dni, muszę pojechać, pozałatwiać interesy, potem wrócę… On cały czas próbował zbudować taką sytuację: policja daje mu przykrycie, a on dalej prowadzi swoje interesy, za cenę zadenuncjowania konkurentów. Nie ma wątpliwości, że „Masę” trudno nazwać skruszonym – na współpracę z policją zdecydował się dopiero wtedy, kiedy dowiedział się, że wydano na niego wyrok – tak jak na „Pershinga”. Dlatego policjanci i prokuratorzy podchodzili do zeznań „Masy” z dużą nieufnością. Policja: spoko, już ich mamy – Bossom „Pruszkowa” grozi 10 lat więzienia, bo tak przewiduje kodeks karny. Ale nie ma wątpliwości, że to koniec gangu – mówią policjanci. Skąd ten optymizm? W cieniu spektakularnych oskarżeń toczy się śledztwo, które wszystkim tym, którzy żyli z „Pruszkowa”, spędza sen z oczu. Dotyczy ono finansowej bazy gangu. Policjanci, krok po kroku, rozpoznają kształt finansowego imperium. – To jeden z najtrudniejszych wątków – mówi jeden z nich.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2002, 2002

Kategorie: Kraj