Przeciwnicy szalonej konsumpcji daremnie usiłują zniechęcić do szału zakupów Tysiące klientów szturmują Beverly Center, najbardziej prestiżowy ośrodek “shoppingu” w Los Angeles. Zdesperowani kierowcy walczą o miejsce do parkowania. Kasy bez przerwy dzwonią, ekspedienci i pakowacze uwijają się jak w ukropie, a niezliczeni Mikołajowie wciąż zachęcają do zakupów. Wśród kłębiącego tłumu tkwi jak wyrzut sumienia kobieta w przebraniu owcy i beczy. To Kelly Leffler, znana pisarka z Hollywood, która przywdziała owczą skórę, by skłonić swych rodaków do opamiętania. Beczy w niebogłosy i rozdaje “Certyfikaty rozgrzeszenia od zakupów”. Ulotki bierze niewielu podekscytowanych klientów, jeszcze mniej osób je czyta. Certyfikaty zawierają dramatyczny apel o powstrzymanie się od szalonego wydawania pieniędzy: “Nie kupujcie nic, przynajmniej w dzisiejszym dniu. Zamiast materialnych prezentów podarujcie sobie kilka godzin odpoczynku lub szczęścia w gronie rodziny. Nie musicie biegać wśród regałów jak skołowane owce”. Kelly Leffler bierze udział w międzynarodowej kampanii “Dzień Niekupowania Niczego” (Buy Nothing Day, BND), która w bieżącym roku odbyła się w prawie 30 krajach od Panamy po Brazylię i Izrael. Największy zasięg akcja “antykonsumpcjonistów” miała w Stanach Zjednoczonych, gdzie szał zakupów przed Bożym Narodzeniem przybiera najbardziej groteskowe rozmiary. W piątek, nazajutrz po Święcie Dziękczynienia, setki tysięcy Amerykanów hurmem rzucają się do sklepów i domów towarowych. “Klienci śmigają między regałami, a także od piętra do piętra, jakby chcieli strawić spożyte dzień wcześniej masy indyczego mięsa”, napisał ironicznie komentator dziennika “Berliner Zeitung”. Niektóre centra zakupów otwierane są już o trzeciej lub o piątej rano, o dziesiątej do tych świątyń konsumpcji nie można już szpilki wcisnąć. “Przepychający się klienci walą łokciami o żebra bliźnich i depczą im po odciskach”, stwierdza obrazowo gazeta “Washington Post”. Reporter tego dziennika spotkał 59-letnią Janet Pierson, która, mimo złamanej stopy, zerwała się z łóżka o piątej rano, aby zdążyć na otwarcie Arundel Mills, gigantycznego “kompleksu zakupów” między Waszyngtonem a Baltimore. “Wiem, że to niemądre, ale od 15 lat przyjeżdżam tu po Dniu Dziękczynienia z córkami, aby znaleźć dobre prezenty. Należę do tych najbardziej zwariowanych”, mówi pani Pierson. Na piersi dumnie zawiesiła sobie czerwony znaczek z napisem: “Born to Shop” (Urodzona, by robić zakupy). Szacuje się, że Amerykanie wydają na przedświąteczne zakupy od 37 do 45 miliardów dolarów rocznie, czyli więcej, niż wynosi dochód narodowy Irlandii. W 2000 roku przeciętny mieszkaniec USA przeznaczył na bożonarodzeniowe prezenty 836 dolarów. Kalendarz sprawił, że w bieżącym roku pierwszy dzień świąt przypada w poniedziałek, klienci zyskali więc dodatkowy weekend na zakupy. Według wstępnych ocen, w 2000 roku Amerykanie wydadzą na przedświąteczne zakupy o 6,5% więcej niż w roku poprzednim. Ten trend usiłuje zahamować inicjator akcji BND, 58-letni Kalle Lasn, mieszkający pod Vancouver w Kolumbii Brytyjskiej (Kanada). W 1944 roku mały Kalle uciekł wraz z rodzicami z Estonii przed nadciągającą Armią Czerwoną. Zamieszkał w Japonii, gdzie został specjalistą od reklamy, potem przeniósł się do Kanady. W 1989 roku kanadyjskie przedsiębiorstwa przemysłu drzewnego reklamowały w telewizji swoje poczynania jako “ekologiczną gospodarkę leśną”. Organizacje obrońców środowiska zleciły Kalle Lasnowi przygotowanie “kontrreklamy”, wykazującej, że “gospodarka leśna” to w rzeczywistości rabunkowy wyrąb, po którym pozostaje zaledwie 8% starych drzew. Żadna z telewizji nie zgodziła się jednak na wyemitowanie tego płatnego przecież programu. Stacje telewizyjne były bowiem związane finansowo z firmami przemysłu drzewnego. “Pochodzę z Estonii, gdzie powiedzenie czegoś przeciwko rządowi było zakazane. Kiedy znalazłem się w Ameryce Północnej, okazało się, że nie mogę powiedzieć niczego wbrew woli sponsora. Jest w tym coś głęboko niedemokratycznego”, żalił się Kalle Lasn. Wstrząśnięty założył organizację Media Foundations tropiącą knowania wielkiego biznesu i walczącą z nadmierną konsumpcją. Wydaje kwartalnik “Adbusters”, mający (podobno) nakład 40 tysięcy egzemplarzy. Na okładce ostatniego numeru z 2000 roku znajduje się wprawdzie stosowny napis: “Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku”, ilustracja przedstawia jednak ukrzyżowanego człowieka, zapewne Chrystusa. Krzyż leży na wielkim śmietnisku, pełnym opakowań po prezentach. “Adbusters” drwi z kultury konsumpcji,
Tagi:
Krzysztof Kęciek