Izraelscy naukowcy kwestionują mit bohaterów z pustynnej fortecy To dla Izraelczyków symbol męstwa, patriotyzmu i ostatecznego poświęcenia. Żołnierze państwa żydowskiego składają w starożytnej fortecy uroczystą przysięgę. Ślubują nocą, przy blasku pochodni: „Masada nigdy nie upadnie po raz drugi”. Oznacza to, że państwo Żydów już nigdy nie zostanie zniszczone. Twierdza na skraju Pustyni Judejskiej stała się jednym z najważniejszych narodowych mitów państwa Izrael. Tu w kwietniu 73 r. prawie 960 powstańców wybrało śmierć zamiast rzymskiej niewoli. Obecnie dzieci ze szkół, przywożone do Masady na wycieczki, w ruinach zroszonych krwią obrońców poznają blask dawnej chwały. Co bardziej racjonalni izraelscy badacze twierdzą jednak, iż patriotyczna legenda wokół Masady ma z historyczną prawdą, łagodnie mówiąc, niewiele wspólnego. Prof. Nachman Ben-Yehuda z wydziału socjologii i antropologii Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie twierdzi, że rzekomi bohaterowie z Masady byli grupą terrorystów, złodziei i zabójców, którzy dokonywali masakr w żydowskich wioskach, natomiast do walki z Rzymianami raczej się nie kwapili. Ben-Yehuda i inni specjaliści przypuszczają, że archeolodzy, którzy prowadzili prace badawcze w Masadzie, pod naciskiem władz zinterpretowali swe znaleziska tak, aby umocnić narodowy mit. Masada leży na płaskowyżu o kształcie rombu 430 m nad poziomem Morza Martwego. Skalne ściany opadają stromo, dostęp do pustynnej twierdzy możliwy jest tylko od zachodniej strony. Herod Wielki, z rzymskiej łaski król Judei, założył na szczycie warowną twierdzę otoczoną solidnymi murami i wieżami obronnymi, z pałacem, magazynami, synagogą, koszarami i cysternami na wodę. W 66 r. Żydzi w rzymskiej prowincji Judei wzniecili rebelię przeciw swym ciemiężcom. Powstańcy byli dzielnymi wojownikami, lecz przede wszystkim pokładali ufność w Bogu. Wierzyli, że Jahwe dopomoże swemu ludowi. Rzeczywiście przewaga Rzymian była tak miażdżąca, że tylko z boską pomocą powstańcy mogli wywalczyć zwycięstwo. Cud jednak nie nastąpił. Rebelia została Utopiona we krwi. W 70 r. legiony Flawiusza Tytusa zdobyły Jerozolimę. Zwycięstwo przyszło tym łatwiej, że wśród Żydów w oblężonym mieście doszło do gwałtownych waśni, a wreszcie wojny domowej. Rzymianie spalili Drugą Świątynię, której nie odbudowano już nigdy. Proszącym o łaskę kapłanom Tytus odrzekł drwiąco, że powinni umrzeć ze swoją świątynią. Rzymski historyk Tacyt zaświadcza (niewątpliwie z przesadą), że w Jerozolimie zginęło 600 tys. ludzi, a prawie 100 tys. poszło do niewoli. Zgodnie ze współczesnym mitem, niektórzy obrońcy Jerozolimy, należący do skrajnie antyrzymskiego stronnictwa zelotów, czyli gorliwych, uszli do Masady, którą zamienili w ognisko oporu przeciw italskim zdobywcom. Prowadzili walkę jeszcze przez trzy lata – tyle mniej więcej czasu trwało oblężenie pustynnej fortecy. W końcu rzymscy żołnierze X Legionu Fretensis z wielkim mozołem usypali po zachodniej stronie ogromną rampę, po której podciągnęli wielki taran. Gdy runął mur Masady, szturmujący natrafili na wzniesiony pospiesznie przez obrońców drewniany wał. Ten jednak Rzymianie spalili i wycofali się, aby odpocząć przed ostatecznym atakiem. O tym, co się stało później, opowiada historyk Józef Flawiusz, również uczestnik żydowskiej rebelii. Wzięty do niewoli, gorliwie wysługiwał się rzymskim wodzom i tak ocalił życie. Oto według Józefa, stojący na czele obrońców Masady Eleazar „ani sam (…) nie myślał o ucieczce, ani nikomu innemu nie chciał na to pozwolić. Widząc, że mur poszedł z dymem, i nie znajdując żadnego sposobu ratunku ani obrony oraz stawiając sobie przed oczy to, co Rzymianie uczynią z nimi, dziećmi i żonami, kiedy zwyciężą, uznał, że wszyscy bez wyjątku powinni śmierć sobie zadać”. Izraelscy mężowie zgładzili więc żony i dzieci, a potem „złożyli swój dobytek na jedno miejsce i podpalili go; następnie wybrali losem spomiędzy siebie dziesięciu, którzy mieli być zabójcami wszystkich. Potem każdy kładł się obok rozciągniętych ciał żony i dzieci i objąwszy je ramionami, nadstawiał ochoczo gardło pod ciosy tych, którzy spełniali tę nieszczęsną przysługę. Ci zaś bez wahania wszystkich pozabijali i to samo prawo losu ustalili dla siebie samych”. Podobno gdy Rzymianie wkroczyli do Masady, byli pełni szacunku wobec tak ponurego męstwa wrogów. Masakrę przeżyły dwie kobiety i pięcioro dzieci, które ukryły się w pustej cysternie. Józef Flawiusz jakoby od nich dowiedział się, co się stało. Prof. Ben-Yehuda podkreśla
Tagi:
Krzysztof Kęciek