Z globalnie zebranych danych wynika, że noszenie maseczki może odpowiadać za ograniczenie transferu COVID-19 nawet o 53%. Zależnie od materiału wybranej osłony jesteśmy lepiej lub gorzej chronieni. W obliczu wariantu omikron okazuje się, że popularne maseczki chirurgiczne nie są już wystarczające. Centers for Disease Control and Prevention (CDC) zmieniło swoje rekomendacje i zaleca noszenie masek filtrujących.
Od miesięcy wiadomo, że maseczki bawełniane są właściwie nieskuteczną ochroną przed żadnym z wariantów SARS-CoV-2, nie wspominając już o kominach szalikach i chustach. Podobnie jest z wariantem omikron – bawełna nie chroni nas przed patogenem w żaden sposób. Co będzie więc najlepszą ochroną przed wirusem, który już odpowiada za ponad 20% przypadków zakażeń w Polsce?
fot. maseczki materiałowe, Vera Davidova / Unsplash
Najpopularniejszymi produktami są tzw. maseczki chirurgiczne. Ich skuteczność w ograniczaniu transferu wirusa zmierzono przy poprzednich wariantach na 66-70%. Ich stosowanie zmniejsza szanse zakażenia się drogą kropelkową. Jednak taka maseczka nie przylega wystarczająco ściśle do twarzy, aby można było jej bez strachu używać np. podczas styczności z zakażonym COVID-19.
fot. maseczki chirurgiczne, Markus Winkler / Unsplash
Specjaliści z amerykańskiego Centers for Disease Control and Prevention (Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom) znaleźli też zastosowanie dla krytykowanych za niską skuteczność maseczek bawełnianych. Badacze uważają, że w wypadku braku masek filtrujących można zastosować połączenie bawełnianej założonej na chirurgiczną. Ekspert chorób zakaźnych dr Gregory Poland z Kliniki Mayo poleca zaś zakładanie dwóch masek chirurgicznych w celu lepszego dopasowania do twarzy oraz uzyskania dodatkowej warstwy chroniącej przed przenikaniem patogenu.
Najskuteczniejsze maseczki to produkty filtrujące – N95, KN95 i FFP2. Ich stosowanie zaleca zarówno CDC w swoich nowych rekomendacjach, jak i większość lekarzy, m.in. popularyzator wiedzy na temat COVID dr Bartosz Fiałek.
fot. maseczka KN95, Markus Winkler / Unsplash
Nazwy maseczek rodem z filmów science fiction są niczym innym jak standardami filtrowania dla różnych krajów. I tak, N95 to standard amerykański, KN95 to certyfikat dla Chin i Korei Południowej, a FFP2 jest właściwy dla Europy. Wszystkie trzy nazwy oznaczają to samo – maseczki z takim certyfikatem chronią w ok. 95% przed cząsteczkami wirusa o średnicy 0,3 mikrona.
W obliczu bardzo zakaźnego wariantu omikron, który odpowiada za większość zakażeń na świecie, amerykańska CDC w połowie stycznia wydała rekomendacje, aby nosić maseczki typu N95, mimo że dotychczas obawiano się, że może ich zabraknąć dla lekarzy.
fot. Dennis Rochel / Unsplash
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy