Daliśmy wkład w Polskę otwartą, wolnomyślną, nie zaściankową Dr Mirosława Dołęgowska-Wysocka – redaktorka naczelna „Wolnomularza Polskiego” Czy polscy masoni znów natrafili na gorsze czasy? – Zastanawialiśmy się nad tym z prof. Tadeuszem Cegielskim w wywiadzie, którego udzielił w ostatnim numerze „Wolnomularza Polskiego” (nr 76, jesień 2018 r.). Oboje martwimy się o stan polskiej demokracji, choć po wyborach samorządowych już mniej. Wcześniej wydawało się, że będzie tylko gorzej. Prof. Cegielski zgadzał się z opinią prof. Friszkego, że taka sytuacja nieuchronnie prowadzi do rozlewu krwi, że obecnych włodarzy Polski nic nie zatrzyma. Jeszcze w wakacje byliśmy bardziej pesymistycznie nastawieni, bo wydawało się, że w takiej chwili, gdy toczy się walka o władzę, przydaje się jakiś kozioł ofiarny i to mogliby być masoni. Ale na szczęście nie jesteśmy tak bardzo potrzebni władzy, ma ona do piętnowania sądy, miała uchodźców i skuteczniejsze jest straszenie właśnie nimi niż nami. My zresztą nic nagannego nie robimy, podnosimy morale swoich członków, budujemy symboliczną świątynię ludzkości. Ale zawzięci wrogowie nadal są. – Gdyby np. ojciec Rydzyk zarządzał opinią publiczną, pewnie byśmy się dowiedzieli, gdzie sięgają „macki masońskie”. Są też inni autorzy, tacy jak niezawodny Stanisław Krajski, który w książce „Masoneria polska 2018. Wojna demonów” potrafi ukręcić bicz z niczego. Środowisko Frondy i nacjonaliści oraz Kościół antysoborowy są zawsze nam przeciwni, ale nie odgrywają wielkiej roli w kraju. Przeciwnicy mają pole do popisu, choćby dlatego, że wolnomularze tworzą struktury tajne, do tego nazywają swoje działania sztuką królewską. Skąd się wzięło to określenie? – W ubiegłym roku obchodziliśmy 300-lecie naszego ruchu. Sztuka królewska to nawiązanie do alchemii, bo tak od czasów starożytnych nazywano działania alchemików dążących do uzyskania kamienia filozoficznego. Już w początkach XVIII w. wolnomularstwo było ruchem starającym się podnieść ducha człowieka. Cel był wzniosły, a w praktyce masoni włączali się w aktualne procesy, byli forpocztą nowoczesnego, laickiego społeczeństwa, do którego przychodzili przede wszystkim z hasłami wolności. I już wtedy zrodziły się teorie spiskowe… – Ruch pojawił się najpierw na Wyspach Brytyjskich, tam powstała Loża Matka Świata, a żeglarze szybko ponieśli te idee na kontynent. We Francji trafiły na burzliwe, przedrewolucyjne nastroje i tutaj masoni ze swoimi duchowymi hasłami, nieraz nieświadomie, wpisali się w nurt walki ze starym, zmurszałym feudalizmem. Wtedy też twórcy teorii spiskowych (były jezuita, ks. Augustyn Barruel) powiązali francuskie wolnomularstwo z jakobinizmem, co czkawką odbija się do dziś. Zarzuty były częściowo uzasadnione, bo ruch nie był do końca przejrzysty, reprezentował dalekosiężne interesy emancypującego się z wolna stanu trzeciego, który wciąż nie był stanem, a hasła wolnomularskie podgrzewały stosunki społeczne. To były właśnie te „piece alchemiczne” i kuźnie nowego społeczeństwa. Wszyscy członkowie lóż byli równi, podnosili hasła wolności, równości i braterstwa. Nikogo nie dyskryminowano ze względu na pochodzenie czy wyznanie. Chcę podkreślić, że masoni byli po jednej i po drugiej stronie rewolucji francuskiej – i wśród ścinanych, i wśród ścinających. Potem ruch się odradza pod Napoleonem, który wprzęga wolnomularstwo w służbę Wielkiej Francji. A w Polsce? – W życiu polskich masonów było jeszcze bardziej dramatycznie, bo ciągle nas ktoś delegalizował. Minęło właśnie 80 lat od słynnego dekretu antymasońskiego prezydenta Ignacego Mościckiego. To było w 1938 r., krótko przed wojną, gdy sanacja zaczęła flirtować z endecją i ruchami narodowymi. Piłsudczycy szli na prawo, ale jeszcze za życia marszałka sytuacja był inna. Bolesław Wieniawa-Długoszowski, adiutant Piłsudskiego, czy kilkukrotny premier rządu RP Kazimierz Bartel byli wolnomularzami. Brat Piłsudskiego Jan także był masonem, a on sam wysłał oficerów do lóż, by wpływali na ich oblicze, i wycofał ich, gdy po zamachu majowym reżim szedł już mocno na prawo. Mówiono, że Piłsudski był manipulowany przez masonów, ale to raczej on chciał ich wykorzystywać do swoich politycznych celów. A pod koniec lat 30. klimat wokół masonerii pogarszał się w całej Europie, bo wszystkie autorytarne i faszystowskie kraje walczyły z wolnomularstwem. Tak było w Niemczech, we Włoszech, w Hiszpanii, w Portugalii, a także w ZSRR. Czerwony czy czarny – nie mógł strawić wolnomyślnych haseł u siebie. I jest jeszcze kwestia żydowska. – Termin żydomasoneria to produkt przedwojenny, wyzyskiwany przez endecję, która chciała wywoływać antyżydowską histerię. Teraz mamy