Matka Boska się nie zjawi

Matka Boska się nie zjawi

Hordy moherowych beretów nic nam nie pomogą, jeśli jacyś Arabowie zechcą w warszawskim metrze podłożyć bombę STANISŁAW LEM (ur. w 1921 r. we Lwowie) – wybitny pisarz, eseista i myśliciel, klasyk fantastyki naukowej o międzynarodowej sławie. Studiował medycynę w Krakowie, gdzie osiadł po wojnie. Teoretyk nauki, obeznany świetnie z teorią ewolucji, matematyką, cybernetyką, astronomią i fizyką. Jego książki, tłumaczone na 40 języków, sprzedały się w ponad blisko 30 mln egzemplarzy. Do najbardziej znanych należą „Dzienniki gwiazdowe”, „Solaris” (dwukrotnie zekranizowana: przez Andrieja Tarkowskiego w 1972 r. i Stevena Soderbergha w 2002 r.), „Bajki robotów”, „Opowieści o pilocie Pirksie”. Pisuje felietony do „Tygodnika Powszechnego” i „Przeglądu”. – Chciałem zadać panu pytanie, czy życie ma sens, ale jest ono tak rozległe albo tak banalne, że zapytam inaczej: jaką życie ma przyszłość? – Jeśli pyta pan o przyszłość ludzkości, to myśląc o tym, niezmiennie odczuwam niepokój. Zmierzamy bowiem nieuchronnie w stronę konfliktu nuklearnego. Nie wiem jednak, kiedy nastąpi ostateczne starcie, bo gdybym to wiedział, pewnie siedziałbym zamknięty u amerykańskiego prezydenta w kasie pancernej. – To straszna prognoza. – Straszna, ale poparta faktami. Wystarczy spojrzeć choćby na następujący fragment krajobrazu politycznego: z chwilą, gdy Teheran ogłosił, że chce kontynuować program nuklearny, izraelski polityk Benjamin Netanjahu oświadczył, iż ma plan zbombardowania irańskich ośrodków atomowych, a w odpowiedzi Teheran zakupił od Rosjan rakiety średniego i krótkiego zasięgu, które mają być użyte w razie ewentualnego ataku. Takie napięcie nie rokuje długotrwałego pokoju. – Myśli pan, że Stany Zjednoczone mogą stracić nad tym wszystkim kontrolę? – Ale Stany Zjednoczone, jak powiedział kanadyjski premier Paul Martin, to gigant bez głowy. Prezydent Bush ma bowiem tę właściwość, że jest głupi. Świadczy o tym choćby fakt, że wystąpił przeciwko teorii ewolucji na rzecz tzw. inteligentnego projektu, w którym chodzi o to, że nie wiadomo, o co chodzi. Cała jego administracja forsuje tę idiotyczną teorię, ale im po prostu brakuje rozumu. – Idea inteligentnego projektu, polegająca między innymi na przekonaniu, że w procesie ewolucji macza palce Bóg, jest odrzucana przez świat nauki, ale nie przez prawicę. Przecież Bush ponoć konsultuje swoje decyzje z samym Stwórcą. – Ach, proszę pana, ale nie każda prawica jest głupia, zdarza się rozsądna. Na przykład angielscy konserwatyści wcale nie są idiotami. – A polska prawica, która właśnie doszła do władzy? – O czym tu mówić, skoro Polska jest, za przeproszeniem, cywilizacyjnym zadupiem, które tak naprawdę nie liczy się w świecie? Nikogo nie obchodzi, że u nas są jakieś Kaczory. Czytałem niedawno w „Przeglądzie” pańską rozmowę z reżyserem Andrzejem Żuławskim, który to wszystko nazwał po imieniu: nadeszła era Rydzyka. Nic dodać, nic ująć. Zawsze myślałem, że bliźniaki są rozsądniejsze. Tymczasem próba rozwiązania problemów Polski za pomocą zaostrzenia kodeksu karnego to, niestety, gry i zabawy małego Jasia: dajcie mi dużą pałkę, a wszystkich poustawiam. Nawet nie warto o tym mówić. – Może nie warto, ale widzę, że jednak budzi to w panu emocje. – Owszem, negatywne. Bo jak się ktoś upiera, że 3 razy 7 równa się 40, to trudno siedzieć spokojnie. Gdybym był 30 lat młodszy, to pewnie chciałbym znów opuścić Polskę. Tyle że nie ma dokąd. – ? – Tak, wszędzie jest nieprzyjemnie. W Szwajcarii jest nudno, w Stanach Zjednoczonych głupio… – Będę się jednak upierał, żebyśmy powiedzieli parę słów o Polsce. Co panu tu jeszcze się nie podoba? – To, że wmawia mi się, że mam trzy nogi, podczas gdy mam dwie. Bo co nam na przykład dała wspólna ze Stanami Zjednoczonymi inwazja na Irak? Guzik. Po co mamy tam jeszcze trzymać nasze wojska? Albo becikowe. Podzielam pogląd, że jeśli jakaś kobieta zdecyduje się urodzić dziecko tylko dla pieniędzy, to powinno się jej odebrać prawa rodzicielskie, bo ona nie ma rozumu. Za tysiąc złotych mąż tej kobiety może co najwyżej pójść parę razy na wódkę, ale przecież za te pieniądze nie da się wychować dziecka. – A co pan sądzi o lustracji? Kaczyńscy ideę rozliczeń wypisali sobie na sztandarach. – To jest bez sensu, bo trzeba patrzeć w przyszłość, a nie w przeszłość. Dziś o Mrożku, który był przecież dręczony przez Służbę Bezpieczeństwa i wyjechał z kraju, mówi się, że kpił z Polski. Cóż to za brednie! Całe

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 51-52/2005

Kategorie: Wywiady