Przywrócenie obowiązkowej matematyki na maturze już przynosi efekty Przekleństwo maturzystów czy szansa na przyszłość? W tym roku już po raz drugi absolwentów liceów i techników czeka matura z matematyki – obowiązkowa dla wszystkich. Ubiegłoroczna matura, na której przywrócono przymus zdawania tego przedmiotu, budziła silne emocje. Centralna Komisja Egzaminacyjna tłumaczyła, że chodzi o „ukształtowanie rdzenia egzaminu maturalnego w postaci: język ojczysty, język obcy nowożytny oraz matematyka – język przyrody”. Czy dzisiejsi maturzyści i ich nauczyciele oswoili się już z nową sytuacją? Wykładowcy Jeszcze dla większości rodziców dzisiejszych maturzystów zdawanie matematyki na maturze było oczywiste. W latach 90. zlikwidowano ten obowiązek i przez kolejne lata ów przedmiot był dla młodzieży tylko jednym z możliwych, z roku na rok wybieranym coraz mniej chętnie. Sytuacji nie zmieniła nawet reforma szkolnictwa – choć przez chwilę władze zapowiadały powrót matematyki do obowiązkowej puli, decyzję tę na kilka lat odroczono, a matematykę jako przedmiot dodatkowy wybierało wciąż mniej uczniów. O przywrócenie tego przedmiotu na maturze apelowali nie tylko rektorzy szkół technicznych i wykładowcy przedmiotów ścisłych. Również osoby związane ze szkolnictwem wyższym na kierunkach humanistycznych twierdziły, że absolwentom szkół ponadgimnazjalnych brakuje umiejętności logicznego i analitycznego myślenia, że swego rodzaju przyzwolenie na matematyczną ignorancję zubaża intelektualnie młodzież przystępującą do egzaminu dojrzałości. – Przywrócenie matury z matematyki było bardzo dobrą decyzją – twierdzi prof. Jan Madey z Wydziału Matematyki, Informatyki i Mechaniki Uniwersytetu Warszawskiego, który kieruje zespołem młodych programistów. – Podstawy matematyki są potrzebne każdemu, i poloniście, i informatykowi. Oczekuję, że dzięki tej decyzji z czasem poprawi się stopień przygotowania matematycznego absolwentów szkół, że matura zmobilizuje tych, którzy wcześniej uważali, że tym przedmiotem nie warto się zajmować. To nie jest decyzja, która od razu wprowadzi duże zmiany, ale proces, który z czasem przyniesie konkretny skutek. Pierwsze rezultaty widać już teraz. Przed reformą matematykę na poziomie podstawowym zdawało 42 tys. osób, na rozszerzonym – 22 tys. Przed rokiem na rozszerzenie egzaminu zdecydowało się już 54,2 tys. zdających, a w tym roku do matury na poziomie rozszerzonym podejdzie kolejne 63,3 tys. osób, choć ogólna liczba maturzystów jest podobna (ok. 350 tys. osób). Zdarza się, że uczniowie decydują się podejść do rozszerzonej matury z matematyki niejako siłą rozpędu. Skoro i tak przygotowują się do egzaminu podstawowego, uznają, że warto włożyć w to więcej wysiłku i spróbować podwyższyć poprzeczkę. Tym bardziej że skutek jest wymierny – na kierunkach zamawianych, oferowanych przede wszystkim przez uczelnie techniczne, student może otrzymywać nawet tysiąc złotych stypendium. Uczniowie coraz częściej rozumieją też, że uważane dotąd za trudniejsze studia techniczne pozwalają łatwiej zdobyć pracę. Przed rokiem, po pierwszej obowiązkowej maturze z matematyki, widać było znaczący wzrost liczby kandydatów na politechniki – po raz pierwszy od wielu lat uczelnie techniczne miały więcej chętnych niż uniwersytety. Według danych Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ubiegłej rekrutacji na każde wolne miejsce na politechnikach przypadało 3,9 osoby, na uniwersytetach zaś – 3,5. Najpopularniejsza wśród kandydatów była Politechnika Warszawska (o każdy indeks walczyło tu 8,6 kandydata), po niej Gdańska i Łódzka – dopiero na czwartym miejscu znalazł się Uniwersytet Warszawski. Nauczyciele Z przywrócenia obowiązku zdawania matematyki na maturze cieszą się, choć niebezkrytycznie, także nauczyciele. Tomasz Gliszczyński, koordynator działu matematycznego Fundacji Wolne Podręczniki i nauczyciel matematyki w Wielokulturowym Liceum Humanistycznym im. Jacka Kuronia w Warszawie, zauważa, że różnica między poziomem podstawowym matury a jej rozszerzeniem jest zbyt duża i ideałem byłoby wprowadzenie między nimi jeszcze kilku poziomów, tak aby w pełni można było wykorzystać potencjał uczniów. Marzy też o uelastycznieniu momentu podchodzenia do egzaminu. – Miewam uczniów, którzy już w pierwszej klasie są gotowi zdać podstawową maturę. Dlaczego nie pozwolić im na to, żeby zdali egzamin, a później zajęli się tym, co naprawdę ich interesuje i w czym chcą dalej się kształcić? – zastanawia się. Zastrzega jednak, że nie chodzi tu o obniżanie wymagań, lecz jedynie o większą indywidualizację nauki. – Kiedy stawia się młodzieży wymagania, jest ona w stanie
Tagi:
Agata Grabau