Meandry śląskiej historii

Meandry śląskiej historii

Historia śląskich chłopów jest inna niż tych z byłej Kongresówki czy Galicji Górny Śląsk – pruski i austriacki – był obok Czech pierwszym słowiańskim regionem, który wszedł w orbitę kapitalistycznej modernizacji. Już samo to zjawisko odróżnia go od reszty współczesnej Polski. Na początku XX w. było to największe skupisko robotników w Europie Środkowej. Historyczka Maria Wanatowicz zwróciła uwagę, że „w dużych skupiskach łatwiej rodziła się solidarność robotnicza, (…) wcześniej kształtował się wspólny model zachowań społecznych, obyczajów, kultury duchowej i materialnej, świadomość wspólnej pozycji społecznej, wspólnych interesów, własnej siły”. Inny świat Nawet historia chłopów na Śląsku odmiennie się toczyła niż na innych terenach Polski. W podobnym stopniu dotknęły ich procesy refeudalizacji, ale jeszcze w XVII w. często procesowali się ze swoimi panami i odwoływali do Wyższego Urzędu Śląskiego, praskiej Izby Apelacyjnej bądź czeskiej Kancelarii Dworskiej w Wiedniu. W dobie państw absolutystycznych, józefińskiej Austrii i fryderycjańskich Prus, chłopi mieli bez porównania łatwiejszy dostęp do rządowej biurokracji, nie zawsze opowiadającej się po stronie szlachty. Fakt zamieszkiwania w państwach bardziej scentralizowanych i – w przeciwieństwie do Rzeczypospolitej – niebędących zlepkiem „szlacheckich republik” powodował, że większy zasięg miały tutaj powstania chłopskie. Oczywiście wpływ na to miała też koncentracja ziemi w ręku nielicznych rodów szlacheckich, z czym mieliśmy do czynienia praktycznie do II wojny światowej. Od końca XVIII w. do połowy XIX w., gdy ostatecznie zniesiono relikty feudalizmu na wsi, można było tu zaobserwować praktycznie długotrwałą wojnę ludową, posługując się maoistowską terminologią. Powstania skierowane przeciwko pańszczyźnie obejmowały wiele powiatów, w jednej części Śląska zanikały, aby wybuchnąć ze zdwojoną siłą w drugiej. Tę odmienność chłopskich losów widać także w zapomnianej historii pierwszych chłopów polskojęzycznych, którzy znaleźli się w parlamencie – w 1848 r., na fali Wiosny Ludów, chłopscy posłowie ze Śląska zasiedli bowiem w ławach parlamentu Prus i Rzeszy. To z szeregów chłopów wyrugowanych z ziemi nie w wyniku nakazu pana, lecz na skutek kapitalistycznej transformacji wsi, wywodził się śląski proletariat przemysłowy. Ten nowy przemysłowy świat to nie tylko fabryki. To także nowe wzorce zachowań pracujących w nich ludzi, rodząca się konieczność solidarności (bo jak coś zawalisz w pracy, to zagrażasz też życiu kolegów), zmiana horyzontów kulturowych – wszak w zakładzie pracowało tyle osób, ile wcześniej chłopak ze wsi mógł spotkać przez całe życie. Czasem te zmiany kryją się w suchych statystykach. Oto w 1915 r. 20 mln osób przejechało tramwajami na Śląsku. Wcześniej po dwie, trzy godziny trzeba było iść do roboty, a teraz jest bana (tramwaj). Zyskujesz parę godzin życia dla siebie – i to codziennie. Legenda konserwatywnego Śląska Od dawna utrwalała się przede wszystkim wizja konserwatywnego Śląska. „Zdolność kategorycznych żądań nie leży we krwi Górnoślązaka, jest on z natury dobroduszny”, pisał Jan Kasprowicz w 1886 r. na łamach „Przeglądu Społecznego”. Pod maską dobroduszności kipiał jednak gniew. „Gniew mojego ojca był gniewem nędzarza pracującego dla bogacza. Gniewem szeregowca kładącego swe życie na szali losu na rozkaz generała. (…) Gniewem człowieka żyjącego w świecie, który jest trwały i w którym nie ma nadziei ani widoków na zmianę” – tak swojego ojca, górnika, wspominał Alois Pokora, bohater powieści Szczepana Twardocha. I były powody tego gniewu, bynajmniej nie metaforyczne: niższe pensje i gorsze warunki pracy niż w innych zagłębiach przemysłowych Niemiec, większy zamordyzm władz, ale również zrośnięcie się feudalizmu i kapitalizmu w elitach ziemi i fabryk. I wydawało się, że nic tego nie może ruszyć. Alois Pokora: „Ojciec mój był nieuświadomionym marksistą bądź socjalistą pod względem diagnozy rzeczywistości – rozumiał dobrze, kto zbiera plon jego znoju – i ponurym konserwatystą, jeśli chodzi o zalecaną terapię: (…) Nam, biedakom, nie takie życie pisane, tylko znój, pylica na wczesną starość albo kula na jakiejś pańskiej wojnie”. Sprzyjały temu głosy płynące z kościelnych kręgów. Karol Miarka na łamach „Katolika” przestrzegał: „Sarkania, szemrania, bunty i rewolucje to do niczego nie prowadzi”. W 1889 r. bp Georg Kopp groził górnikom: „Jeżeli wy uwiedzeni przez kusicieli i niedojrzałych podżegaczy dacie się namówić do gwałtów

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2022, 2022

Kategorie: Opinie