Miały być media narodowe i są ich początki. Wyjaśniło się wreszcie, co PiS miało na myśli, zapowiadając dobrą zmianę w mediach publicznych. Poznaliśmy lidera tej dobrej zmiany, nowego prezesa TVP. Powołanie Jacka Kurskiego jest wydarzeniem tej miary, że można je porównać tylko z mianowaniem przez cesarza Kaligulę konia o wdzięcznym imieniu Incitatus senatorem Rzymu. Nie wiemy, jaką rolę w Senacie odegrał mianowaniec Kaliguli, ale możemy przewidzieć, co z mediami, do niedawna publicznymi, zrobi Kurski. Intencje tego, który podjął tę decyzję oficjalnie podpisaną przez ministra skarbu, były bliskie temu, co zrobił Kaligula upokarzający ówczesną klasę polityczną. Prezesowi Kaczyńskiemu, mianującemu Kurskiego prezesem TVP, nie chodziło tylko o zdobycie tego medium i sprawowanie nad nim władztwa politycznego, bo tak postępowało w przeszłości wiele rządów koalicyjnych. Wybierając do tej roli Kurskiego, lider PiS ostentacyjnie pokazał, co naprawdę myśli o mediach. A zwłaszcza o ludziach w nich zatrudnionych. Skorzystał ze sposobności, by przejmując te media, sponiewierać je i upodlić. I niech się media prawicowe nie łudzą, że w gruncie rzeczy ta ocena nie obejmuje także ich. Bo czy można znaleźć w Unii Europejskiej kraj, gdzie telewizję publiczną można byłoby powierzyć komuś, kto jest kompletnym zaprzeczeniem wszystkich najbardziej elementarnych standardów dziennikarskich? A o etyce nawet nie ma co mówić. Wydawało się, że po leasingu pracowników do zewnętrznej firmy, który zafundował pracownikom TVP zarząd z nominacji PO i PSL, nie da się wymyślić nic równie głupiego i haniebnego. A tu proszę. Można. Pojawił się prezes Kurski we własnej osobie. Abonament radiowo-telewizyjny obśmiany przez Tuska dogorywa, a PiS nie ma głowy ani chęci, by ogłosić narodowi, że będzie nowy podatek i każdy będzie musiał płacić na pensję Kurskiego i jego desantu. A z tego nawet koń Incitatus by się uśmiał. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Jerzy Domański