Świat nauki zdumiony wypowiedzią wiceszefa MEN, środowisko nauczycielskie zaczyna się bać Gdyby stosować rozumowanie Mirosława Orzechowskiego, zastępcy Romana Giertycha w Ministerstwie Edukacji, wypadałoby powiedzieć, że powodem owego głupstwa jest odżywianie się produktami zwierzęcymi. Wiceminister Orzechowski jedną ze swych wypowiedzi podważył nie tylko założenia teorii ewolucji, ale i własną zdolność do krytycznej oceny zjawisk. Powiedział o ewolucjonizmie, że „to luźna koncepcja niewierzącego starszego pana, który tak widział świat. Może dlatego, że był wegetarianinem i zabrakło mu ognia wewnętrznego”. Szkoło – czuwaj! Mirosław Orzechowski nie jest specjalnie kompetentny w sferze biologii, odżywiania czy antropogenezy, bo nie ma on wykształcenia ścisłego ani biologicznego, studiował na łódzkiej Filmówce i w Instytucie Dziennikarstwa. To, co wypowiada, można bardziej uznać za element literackiej fikcji niż dziedzictwo światowej nauki. Słowa o Darwinie i ewolucjonizmie jednak padły, ale niebezpieczniejsze od poglądu stało się zdanie: „Szkoda, że tego uczy się w polskiej szkole”. I mamy już pierwsze efekty. Media donoszą, że dyrektorzy niektórych szkół boją się zawieszać w pracowniach biologicznych standardowe plansze pokazujące w formie obrazkowej, jakie osobniki były przodkami homo sapiens. Wolą poczekać, jak się potoczy spór, czy wiceministra Orzechowskiego ktoś teraz skarci, czy namaści. „Genetyczne zidiocenie” Zaskakująca wypowiedź wiceministra była już kolejną w antyewolucyjnym serialu. Wcześniej ojciec obecnego ministra edukacji, Maciej Giertych, zorganizował w Parlamencie Europejskim budzącą wesołość konferencję o kreacjonizmie z postulatem, by teorię Darwina wyrugować z programu szkolnego. Nic więc dziwnego, że senator i reżyser Kazimierz Kutz nazwał poglądy Giertychów i spółki „genetycznym zidioceniem”, „zapewnieniem idiotyzmu” i zachęcił do „przeczekania tej plagi egipskiej”. Na Mirosławie Orzechowskim suchej nitki nie zostawiają byli szefowie polskiej edukacji. Krystyna Łybacka, obecnie posłanka SLD, stwierdziła, że „przeciwko teorii ewolucji protestują chyba tylko ci, którzy jej nie podlegali. Edmund Wittbrodt (senator PO) zapewnił o „kompletnej ignorancji” autorów wypowiedzi, a Irena Dzierzgowska, b. wiceminister edukacji, że są to „kretyńskie rzeczy ludzi niedouczonych”. Na tym tle wypowiedź abp. Józefa Życińskiego o „szalonym pomyśle” uznać trzeba za wyjątkowo łagodną. Zdaniem metropolity lubelskiego, nikt poważny dziś nie odrzuca teorii Darwina. – Dla chrześcijanina Bóg mógł stworzyć świat w taki sposób, w jaki sam chciał. Mógł stworzyć człowieka zgodnie z teorią ewolucji – zaznaczył abp Życiński. Teraz czekamy na kolejne rewelacje w edukacji. W niektórych krajach aktywni są zwolennicy płaskiej Ziemi. Bronisław Tumiłowicz Dowody na teorię ewolucji nie są już dziś potrzebne Prof. Leszek Kuźnicki, biolog, b. prezes PAN, przewodniczący Komitetu Prognoz „Polska 2000 Plus” – Jak pan profesor odnosi się do zestawienia terminów ewolucjonizm – kreacjonizm? – To jest pomieszanie pojęć. Nauka kieruje się określonymi zasadami metodycznymi i metodologicznymi, więc wkładanie do niej zagadnień opartych na wierze w objawienie jest nieporozumieniem. Są to sprawy całkowicie oddzielne. Miejscem do przedstawiania w szkole kreacjonizmu są lekcje religii, natomiast inne przedmioty nauczania muszą wynikać z aktualnego stanu wiedzy. Ewolucjonizm jest dziś nie tylko wiedzą o tym, jak rozwijało się życie na Ziemi w ciągu ostatnich 3,8 mld lat, ale także podstawą dla rozwoju szeregu nauk, także praktycznych, takich jak nauki rolnicze, leśnictwo, a także medycyna, farmacja, genetyka i biologia molekularna. Zdumienie musi wywoływać fakt, że w Polsce wraca się do dyskusji, które w nauce praktycznie wygasły na początku XX w. – A jednak nie tylko u nas kreacjonizm powraca do obiegu publicznego. – Fundamentalne postawienie kreacjonizmu jest charakterystyczne dla skrajnych amerykańskich grup protestanckich, które promują taki pogląd nie tylko ze względu na samą wiarę, ale np. zachowanie pewnych przywilejów i odizolowanie się od innych środowisk. Jednak żaden uczony nie będzie nawet o takich sprawach dyskutował. Moje największe zdumienie wywołuje fakt, że ludzie, którzy uważają się za katolików i cenią osobę papieża Jana Pawła II, całkowicie ignorują jego stanowisko wyrażone w liście do Akademii Papieskiej w 1996 r., w którym powiedział wyraźnie i jednoznacznie, że ewolucję trzeba przyjąć jako fakt, a nie tylko teorię, dodając, że w ewolucji człowieka był również moment, od którego człowiek ma duszę. Jednak w żaden sposób antropogeneza nie była kwestionowana przez papieża. – Jest wiele dowodów na słuszność teorii