Mesjasz Trump i królestwo boże

Mesjasz Trump i królestwo boże

Supporters wait for former President Donald Trump to depart the Wilkie D. Ferguson Jr. U.S. Courthouse, Tuesday, June 13, 2023, in Miami.(AP Photo/Gerald Herbert)

Chrześcijańscy nacjonaliści idą po wszystko Korespondencja z USA Dla ruchu chrześcijańskich nacjonalistów Donald Trump jest czołgiem, który dowiezie ich do Białego Domu, by mogli w końcu wyzwolić Amerykę z rąk szatana. Myli się ten, kto myśli, że ich plany utworzenia rządu podporządkowanego dyktatom z Biblii to tylko przesadzona retoryka. 16 lutego br. Sąd Najwyższy w Alabamie zawyrokował, że tworzenie podczas procedury in vitro zapasowych embrionów, które po udanej ciąży i narodzinach są niszczone, to morderstwo dzieci i podlega adekwatnej karze. Przewodniczący składu, sędzia Tom Parker, który dwa lata temu wsławił się zaangażowaniem w prace nad obaleniem ustawy Roe v. Wade (prawo do aborcji), uzasadnił decyzję, powołując się na swoją wiarę i prawo boże, wedle którego człowiek zaczyna istnienie w chwili poczęcia i już w tym momencie nabiera pełni praw. Środowisko lekarskie w stanie odpowiedziało natychmiastowym wstrzymaniem usług medycznych dla par starających się o dziecko metodą zapłodnienia pozaustrojowego. Dopiero specjalna ustawa przegłosowana w legislaturze stanowej kilkanaście dni później wzięła medycynę w obronę i zezwoliła klinikom IVF na dalszą działalność. Choć tylko przez rok. Człowiek, który ubiega się o fotel prezydenta i ma na niego coraz większe szanse, nie poparł decyzji sędziego Parkera, ale zapewnia wyborców, że on też jako osoba głęboko wierząca stawia prawa boskie nad ludzkimi i z chwilą przeprowadzki do Białego Domu rozpocznie w Ameryce rewolucję, jakiej nikt nie widział. Tym człowiekiem jest Donald Trump, kilkukrotny rozwodnik, cudzołożnik, złodziej, skazaniec. I aborcyjny akrobata. Jeszcze za prezydentury Busha juniora był przecież zarejestrowanym demokratą i udzielał poparcia organizacjom pro-choice. Bóg stworzył Trumpa Przymierze Trumpa z religijną prawicą, szczególnie ewangelikami, nie jest niczym nowym. Już w pierwszej kampanii prezydenckiej odegrało kluczową rolę, bo właśnie ten elektorat wyniósł go do zwycięstwa, oddając aż czwartą część wszystkich głosów. Warto podkreślić, że szczególne miejsce Trump zajął w sercach i umysłach chrześcijańskich hardkorowców, nazywanych born again Christians (na powrót narodzeni chrześcijanie). Stanowili oni aż 80% religijnego elektoratu, który go poparł. I nie był to przypadek. Cztery miesiące przed wyborami gruchnęła bowiem po Ameryce wieść – przekazana przez samego Jamesa Dobsona, religijnego celebrytę i założyciela konserwatywnego think tanku Focus on The Family – że po specjalnym spotkaniu z tysiącem przedstawicieli Kościołów i organizacji religijnych Trump sam „na nowo przyjął słowo boże i oddał się pod opiekę Chrystusa”, czyli formalnie stał się „na powrót narodzonym chrześcijaninem”. Jest jednak w kampanijnym układaniu się Trumpa z ewangelikami coś, czego wcześniej nie było. Religijny elektorat wydaje się nim oczarowany i zaślepiony nawet bardziej niż osiem lat temu. Wielbi go obecnie jako nie tylko polityka, ale wręcz mesjasza, wysłannika Boga, kogoś o nadprzyrodzonych właściwościach. Miesiąc temu jeden z fanklubów wypuścił do sieci film „God made Trump” (Bóg stworzył Trumpa), w którym nazywa się Trumpa „pasterzem ludzkości” i przekonuje, że wskazany i namaszczony przez Boga jest on częścią boskiego planu zbawienia dla Ameryki i całej planety. Religijna Ameryka stworzyła koniec świata Czy religijna Ameryka oszalała? Możliwe. Ale to tylko część prawdy. Druga część jest bowiem taka, że to szaleństwo misternie skalkulowane i zaplanowane. A chodzi w nim już nie o samo wprowadzenie do Białego Domu konserwatysty, lecz o przejęcie przez „apostołów bożych” całościowej władzy w kraju.  Żeby zrozumieć, z czym mamy do czynienia, musimy się cofnąć do burzliwych lat 60. To w amerykańskiej historii moment wielkiego przełomu, czas narodzin nowego społeczeństwa. Pokolenie dzieci kwiatów wprowadza do obyczajowości wolną miłość i wolną kobietę, która zamiast szukać męża, szuka własnej przyjemności, chce wykształcenia i pracy zawodowej. Kolorowi dostają równe prawa obywatelskie i wyborcze, a reforma imigracyjna, dotąd faworyzująca białych Europejczyków, otwiera drzwi przed mieszkańcami innych kontynentów, w wyniku czego do USA zaczynają napływać wyznawcy wielu niechrześcijańskich religii. Liderów chrześcijańskich Kościołów i organizacji ogarnia panika. Gdy na początku lat 80. do walki o prezydenturę z niepopularnym na skutek kryzysu ekonomicznego Jimmym Carterem staje Ronald Reagan, robi z tych niepokojów użytek polityczny i przedstawia się wyborcom jako obrońca tradycyjnych, chrześcijańskich wartości. Trafia w dziesiątkę. Ewangelicy dają mu zwycięstwo w wyborach, on w zamian robi im miejsce

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 11/2024, 2024

Kategorie: Świat