Wysokogórskie obserwatorium w Tatrach działa już ponad 65 lat. Pogodę odczytuje się z komputerów i… futra gronostaja Bury, zimowy dzień. Wagonik lekko się kołysał. Ołowiane chmury wisiały nisko, tuż nad głowami. Myślenickie Turnie, gdzie jest stacja pośrednia, powitały nas popielatą mgłą. Im wyżej, tym bardziej gęstniała, aż wreszcie pozwoliła śledzić tylko kawałek liny, po której sunął wagonik. Nagle mgła zaczęła się rozstępować, robiąc miejsce smugom światła i błękitnemu niebu. Na wierzchołku Kasprowego śnieg skrzył się w promieniach słońca. Narciarze ruszyli w dół Kotłem Gąsienicowym, a ja w górę, w stronę kamiennego budynku. Miałam do pokonania 30-40 metrów. Śnieg usuwał mi się spod butów i utrzymywałam się na nogach tylko dzięki linowej poręczy. Zdyszana stanęłam wreszcie u drzwi obserwatorium. Obserwator Michał Trzebunia wpuścił mnie do środka i znalazłam się w najwyżej położonym budynku w Polsce – 1988 m n.p.m. Obserwatorium na Kasprowym Wierchu ma status stacji bazowej w ramach Światowego Programu Badań Klimatu (WCRP). Stanowi też jedno z ogniw w Systemie Wysokogórskich Obserwatoriów w Europie. Szyfr jest międzynarodowy Najcieplej bywa tu w sierpniu, średnio plus 7,3 st. C., a najzimniej w lutym – 8,4 st. poniżej zera. Jan Trzebunia, ojciec Michała, od dziesięciu lat kierownik tutejszego obserwatorium, opowiada, że najcieplej było 5 lipca 1957 r. – 23 st. C, ale za to 17 stycznia 1963 r. temperatura spadła do 30,2 st. poniżej zera. Obliczono, że zima na Kasprowym trwa niemal 195 dni w roku, a lato praktycznie tu nie występuje. Śnieg zalega przez 220 dni w roku. Grubość jego pokrywy często przekracza 250 cm, ale 15 kwietnia 1995 r. warstwa białego puchu była o metr grubsza. To właśnie z powodu śniegu i zwykle dobrych warunków do uprawiania sportów zimowych Kasprowy Wierch bywa nazywany świętą górą narciarzy. Trzebunia senior ma za sobą setki obserwatoryjnych dyżurów. Nieraz trwał na posterunku, gdy wokół szalały zamiecie śnieżne ograniczające widoczność praktycznie do zera. – Kilka dni temu wiało 30 m na sekundę – mówi – ale 6 maja 1968 r. na szczycie Kasprowego wiatr osiągał prędkość w porywach do 80 m na sekundę. Obserwatorzy wychodzili na zewnątrz powiązani linami i asekurowani przez kolegów. Latem zamiast zamieci pojawiają się gwałtowne burze i wichury. – Można się poczuć nieswojo, gdy z kontaktów lecą iskry – opowiada kierownik. Zbliża się pora dokonania odczytu. Michał zakłada ciepłą kurtkę oraz ciemne okulary i wychodzi na taras, gdzie rozstawiono potrzebne przyrządy. To ogródek meteorologiczny. – Tu na górze tylko człowiek jest niezawodny – mówi dyżurny obserwator. – Co prawda, opracowano już odpowiednie programy, które powinny nas wyręczać i odczytywać wskazania barometrów lub wyliczać punkt rosy (temperatura, w której następuje kondensacja pary wodnej i tworzą się z niej chmury). W stacjach nizinnych programy są niezawodne. Na wysokości Kasprowego maszyna czasami głupieje i musi zastąpić ją człowiek. To właśnie człowiek skrupulatnie uzupełnia dziennik. Godzina za godziną, dzień za dniem, wpisuje się tu wszystkie odczytane przez obserwatora pomiary. – W dzienniku – wyjaśnia kierownik – można sprawdzić, że w ciągu ostatniej doby opad wynosił 0,7 mm, albo dowiedzieć się, jakie warunki panowały 15 dni temu. Gdy wróciliśmy z ogródka, dane przejął komputer, który policzy poprawki do temperatur i poda tendencje ciśnienia. Zebrane dane przesyłane są w postaci specjalnego szyfru. To ciąg liczb składających się z pięciu cyfr. Takich pięciocyfrowych grup może być osiem, a może i 20. W zależności od liczby zaobserwowanych zjawisk. To szyfr międzynarodowy. Razem z myszami Wysokogórskie obserwatorium na Kasprowym Wierchu działa już ponad 65 lat. Najstarszy zachowany miesięczny wykaz opadów pochodzi z grudnia 1935 r. Jednak wówczas pomiary wykonywano obok budynku kolei linowej. – W lipcu 1937 r. – opowiada Jan Trzebunia – na szczyt góry przeniesiono klatkę meteorologiczną i tam też zainstalowano wiatromierz, dokładnie na wysokości 12 m n.p.g. Pół roku później budynek obserwatorium był już gotowy. W archiwach zachował się oryginalny protokół jego odbioru. Pierwszym kierownikiem
Tagi:
Majka Lisińska-Kozioł